1. Burza

687 30 3
                                    

   Obudziłam się z krzykiem. Natychmiast przeszłam do siadu z szeroko otwartymi oczami i wytarłam czoło z potu. Ten sam koszmar, w tym samym domu, o tej samej godzine. Jednak dziesiejszy różnił sie trochę od pozostałych. Zapaliłam lampkę i przyczesałam drżącą ręką włosy.

Do mojego pokoju przyszedł Chris z Nightmare'm. Popatrzyłam się na nich, a Chris od razu do mnie podbiegł i przutulił.

- Iść po twojego ojca?- spytał ciszej Nightmare, podchidząc bliżej.

- N-nie... Nie t-trzeba...- powiedziałam drżącym głosem.- Zabierz Chrisa do łóżka, p-powinien spać...-

- No dobrze- Koszmar podszedł do nas i wziął ode mnie braciszka.

- No Nightmare!- młody zaczął sie szarpać- Chce zostać ze Sky!- wstałam z łóżka podszedłam do nich.

- A ja chce gwiazdke z nieba- powiedział Nightmare i przewrócił oczami

- Obiecuje że pobawie się z tobą po południu, może być...?- powiedziałam już troche spokojnieszym głosem.

- Mh...- mruknął mały i przytulił się do Nightmare'a. Skinęłam do wyższego głową, gdzie on odpowiedział mi tym samym i skierował sie do wyjścia z pokoju.

Gdy wyszli z pokoju, od razu podreptałam do szafy. Wyjęłam z niej czarną bluzę, białą koszulke z jakimś napisem i leginsy. Przebrałam sie w to i spojrzałam na zegarek.

2.26.

Zaczęłam znowu rozmyślać o moim śnie...

Jest... dosyć ciemno. Nie widze żadnych świateł, czy chociażby czegoś, co pozwoliłoby mi widzieć w ciemności. Gdzieś daleko słychać tą przeklętą burze. Nagle zapalają się światła, które od razu oślepiają mnie na kilka sekund. Zaczynam rozpoznawać kształty.

Widzę scene. Tą Funtime animatroników. Ale ich tam nie ma. Słyszę za sobą szelest. Odwracam sie.

Nic tam nie ma. Przynajmniej powinno, tak jak zawsze. Ale dziś jest jakaś kulka. Czerwona. Chce się spowrotem obrócić, ale nie moge. Coś, lub ktoś  mówi mi, że mam tego nie robić. Nie słucham sie.

Za każdym piepszonym razem nie słucham się, i później tego żałuje.

Na scenie widze moją rodzine. Tata, mama, Micheal, Elizabeth i Chris. Tylko...

Oni nie żyją. Wyglądają tak, jak w dzień śmierci.

Tata w zakrwawionym, sprężynowym stroju królika, czyli w stroju Springtrap'a.

Mama cała pokaleczona, z kawałakmi szkła na twarzy i rękach, z porwaną sukienką i tak dalej, w końcu wypadki samochodowe nie są zbyt przyjemne.

Micheal, z wystającymi kablami, sprężynami i innymi takimi rzeczami z ciała, też zresztą cały we krwi.

Elizabeth, z jednym okiem niebieskim i dziurą po środku brzucha, zamiast z pięknymi zielonymi oczami i uśmiechem na twarzy.

No i jeszcze Chris.

Przerażone, małe dziecko, z zakrwawionymi banadażami na głowie. W ręku trzyma pluszowego, żółtego misia.

To za każdym razem mnie przeraża. Przeraża mnie to, że oni umarli. Co prawda są nieśmiertelni czy coś, ale nie żyją.

Sen kończy sie tym że nagle przewracam sie do tyłu, wpadam w ciemność i budze sie. Zawsze budze sie z krzykiem i cała spocona.

Przestałam o tym myśleć. Zgarnęłam telefon i słuchawki z szawki nocnej, zgasiłam lampke i wyszłam z pokoju. Wychyliłam powoli głowę zza drzwi, Nikogo nie było. Na korytarzu, na lewym i na prawym, zawsze pali się jedna lampka, ze względu za Chrisa. Mały boi sie ciemności pomimo że ma 13 lat, wsumie to normalne po tym co przeszedł.

Wyszłam na korytarz, zamknęłam do siebie drzwi i poszłam po cichu na dół. Gdy tylko weszłam do kuchni, zapisałam na kareczce samoprzylepnej że jestem w pizzeri.

Przykleiłam karteczke na lodówke i skierowałam sie do wyjścia z domu. Zgarnęłam kluczr leżące w koszyczku na stoliku przy wyjściu, założyłam moje czarne conversy, po czym wyszłam z domu.

~~~~~
Koniec rozdziału 1. Miłego dnia/wieczoru/nocy czy coś :>

~𝚂𝚣𝚘́𝚜𝚝𝚊 𝚣 𝙰𝚏𝚝𝚘𝚗𝚘́𝚠~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz