p r o l o g

1.2K 79 299
                                    

Pov. 3 os.

To był zwykły, spokojny dzień. A przynajmniej tak się zapowiadał. Jednak któż by się spodziewał, że też dzień może rozpocząć nowy rozdział w życiu naszych bohaterów?

Pov. Dream

Wstałem około 12. Nie najgorzej jak na mnie. Odprawiłem dzisiaj wyjątkowo popołudniową rutynę, bo jednak jest po dwunastej.

Spałem dzisiaj strasznie słabo. Coś mnie stresuje, jednak nie mam pojęcia co... Nikt nie ma zamiaru złożyć mi wizyty, nic złego na SMP się nie dzieje... Sam nie wiem czemu.

Z moim kotem też wszystko dobrze bo dopiero byłem z nim na kontroli u weterynarza. No nic, może mi się po prostu coś wydaje. (PODKREŚLAM, PATCHES JEST U RODZICÓW CLAYA)

Poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanio-obiad. Ale niestety, pustki w lodówce a ja nienawidzę robić zakupów. No nic, dzisiaj muszę przeżyć na jednym energetyku i na zupce chińskiej.

Jest jesień, zimno a u mnie w bloku jeszcze nie palą w piecu. Skandal. Jak nigdy musiałem ubrać bluzę, bo było mi za zimno.

Kiedy jadłem mój jakże pożywny obiad, dalej zastanawiałem się, dlaczego jakoś tak się stresuje.

Wczoraj gadałem z Georgem na kamerce przez jakieś 5 godzin. Nic mi nie powiedział takiego, czym musiałbym się stresować. Chyba...

Ale wyglądał na zmartwionego. Pewnie dla tego tak jakoś mi nie fajnie na sercu. Bo w moim sercu jest tylko i wyłącznie Georgie. Raczej go kocham, chociaż nie wiem, czy to nie jest tylko zauroczenie, co jest możliwe.

Kiedy jednak kończyłem jeść, ktoś zadzwonił do moich drzwi. Czyli jednak mam się kogoś spodziewać.

Ciekawe tylko, kto to...

Pov. George (dzień wcześniej)

Mam już tego dosyć. Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej. Nie mogę być z tymi ludźmi w jednym domu dłużej. Najchętniej rzuciłbym się pod samochód albo inny pociąg.

Jednak dzisiaj, moje cierpienie się skończy. Spierdalam z tąd.

Jestem już spakowany i gotowy do lotu. Kuzyn mi pomoże z tąd uciec, tylko on zna sytuację w moim domu, więc jak narazie tylko on może mi pomóc.

Teraz tylko czekać na noc, i będę mógł zostawić tylko coś po sobie w tym domu, i ucieknę przez okno.

Mam pokój na parterze, więc nie powinno mi się nic stać.

Chce już z tąd uciec, nie wytrzymam tu dłużej. Matka zawsze zapracowana, ojciec alkoholik tak jak brat, tylko, że ojciec jeszcze mnie bije.

Całe około 2 lata cotygodniowego samookaleczenia się, i jeszcze nie mam dość. Codziennie powstaje jedna nowa kreska, a jeżeli tylko jakaś się zagoi, to na jej miejscu od razu powstaje nowa.

Wszyscy widzą mnie jako pozytywnego człowieka. Jednak prawdę widać tylko za greenscrenem.

Za nim, kryją się wszystkie tajemnice mojego życia.

~Później~

To już teraz. Dokładnie 1:25, zostawiam po sobie byle jaki list, biorę swoje najważniejsze rzeczy, i uciekam.

Kuzyn mi pomaga, to na całe szczęście. Właśnie wniosłem ostatni karton z komputerem do jego samochodu.

- Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił Leon.
- Nie ma najmniejszego problemu. Znam twoją sytuację w domu, i nie mogłem nie pomóc.
- Dziękuję jeszcze raz.- powiedziałem wsiadając do jego samochodu.
- W ogóle masz gdzie nocować na Florydzie?
- Liczę na to, że mój przyjaciel mnie przyjmie.
- Jesteś tego pewien, czy na to liczysz?
- Pół tego pół tego. Pamiętasz Dream'a?
- Tak... Myślałem, że od tego wypadku nie chcesz o nim gadać.
- Myślałem, że po live nie będę mógł mu spojrzeć w oczy. Ale jednak, zależy mi na nim, i jemu na mnie. Więc chyba mnie przyjmie.
- Nie sądzisz, że po tym wszystkim będzie wam się ciężko mieszkało w jednym domu? Sam pomyśl, w szpitalu siedziałeś przy nim cały czas i pamiętasz dlacze- tu mu przerwałem.
- TAK, PAMIĘTAM DLACZEGO TO ZROBIŁ, I BOLI DO DZIŚ!.. Przepraszam Leon... Nie mogę się pogodzić z tym, że zrobił to przezemnie...
- Spokojnie, wiem, że to dla ciebie ciężki temat, nie powinienem naciskać. Idź spać, czeka cię jakieś 10h lotu.
- Dziękuję jeszcze raz.- i tym razem oddałem się w objęcia Morfeusza.

~Później~

- George, wstawaj... Już jesteśmy.
- Hm? Oh, tak, zaraz masz lot...
- Będzie mi ciebie brakować.- otworzyłem drzwi od samochodu a po wyjściu przeciągnąłem się.- Chodź tu.- Leon mnie przytulił, a ja oddałem przytulasa.
- Mi też będzie ciebie brakować.
- Tam będzie ci lepiej. Pomogę ci teraz wszystko wnieść, a później dasz sobie radę?
- Zobaczę, najwyżej wynajdą jakiś wózek czy coś.
- Dobra.-

Przeszedłem odprawę bez żadnego problemu i żegnałem się ten ostatni raz z Leonem. Podziękowałem mu jeszcze raz i poszedłem do samolotu.

Teraz czeka mnie może trochę mniej niż 10 godzin lotu, czyli... Przed 12 powinienem być na miejscu.

Sapnap załatwił mi adres Dream'a, żeby miał niespodziankę. Będę u niego coś po 12, więc powinien nie spać.

~W taksówce już w Stanach Zjednoczonych~

Podałem kierowcy dany adres i już prawie byliśmy na miejscu. Stresuje się lekko.

Z rzeczami jakoś sobie poradziłem, kupiłem jakiś losowe torby i wpakowałem tam wszystko.

Nie są to duże rzeczy, ale jest ich dużo. Ale jakoś na razie sobie radzę.

Zaczynam się coraz bardziej stresować. Co, jeżeli mnie nie przyjmie? Gdzie ja wtedy pójdę?

George opanuj się, to Dream, on cię przyjmie. Raczej...

W drodze skonsultowałem się do końca z Sapnapem, czy to dobry adres i który numer domu. Wszystko jak należy.

Stoję właśnie przed ogromnym budynkiem, w którym mieszka mój cel. Ręce mi się trzęsą, a z czoła powoli skapują pierwsze krople potu.

Dobra, teraz, albo nigdy.

Wybrałem w windzie odpowiednie piętro i jechałem. Czas dłużył się mi niemiłosiernie, ale tak to już jest jak ja się stresuje.

Jestem na miejscu, stoję przed jego drzwiami z ręką na dzwonku. Dzwonić czy nie..? Nie mam wyjścia.

Zadzwoniłem i czekałem, aż osoba na którą czekam mi otworzy.

- Dzień dobry, w czy...- urwał się w połowie zdania i odsunął się na jeden krok od drzwi. Ja patrzyłem cały czas w ziemię, jednak teraz odważyłem się spojrzeć z uśmiechem w jego stronę.
- Cześć...
- Ż-żartujesz..?- widzę, że ma łzy w oczach.
- Dream! Ja tu jestem na prawdę!- moje oczy równierz się zaszkliły a ja rzuciłem się mu na szyję.

Rozpłakałem się. Nie wiem dlaczego. To chyba ze szczęścia. Nie wierzę, że jestem tutaj, zaraz obok niego.

- Ale co ty tu robisz?- zapytał się mnie ciągle nie puszczając.
- Wytłumaczę ci, ale najpierw wejdźmy do środka.- wziąłem jak najszybciej moje rzeczy i wszedłem do środka.

Ściągnąłem szybko szalik, buty i kurtkę i ponownie rzuciłem się na chłopaka. Nie widziałem go na żywo z 2 lata, więc mam dobre wytłumaczenie.

Zaczął prowadzić mnie w kierunku kanapy. Usiedliśmy i nadal się przytulaliśmy.

- No to, mów. Co ty tu robisz?
- To trochę ciężki dla mnie temat...
- Jeżeli jeszcze nie chcesz mówić, to nie mów. Powiesz mi, kiedy będziesz chciał.
- Na pewno kiedyś ci powiem, o to się nie martw.
- Nawet nie wiesz, jak mi cię brakowało na żywo, odkąd musiałeś jechać spowrotem do Wielkiej Brytanii.
- Chciałem zostać, ale musiałem dokończyć studia.
- Spoko rozumiem. Ale wiedz, że czekałem na ciebie.
- Ja też czekałem na nasze spotkanie. I mam dosyć nietypowe pytanie...- wtuliłem się w niego bardziej.
- Nie masz się czego bać Gogy. Mów spokojnie.
- Najpierw musiałbym ci wszystko wytłumaczyć, ale wolę najpierw to wiedzieć. Bo tak się składa, że aktualnie... Nie mam za bardzo gdzie się podziać, i miałem nadzieję, że pozwolisz mi u siebie zostać... Wiem, że to tak z dnia na dzień bez poinformowania cię o- przerwał mi.
- Czuj się jak u siebie w domu. Możesz tu zostać ile chcesz. Mieszkam sam.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować.
- Coś się znajdzie.
- Mam się bać?- spojrzałem na niego od dołu.
- Nie koniecznie. Spokojnie.

~Always Together~

1224 słowa UwU

Jakby były jakieś błędy to proszę pisać gdzie :)

✅~Always Together~☑️ DreamNotFound/Gream Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz