~Może to nie jest jakiś dom w środku walonego lasu, miejmy taką nadzieję. Ale po co by miał kupować specjalnie dom żeby mnie tu ukryć, on wydaje pieniądze na ważniejsze dla niego rzeczy, czyli po prostu alkohol...
Błagam Dream, ratuj... ~
Pov. Dream
Siedziałem na kanapie bez celu, obok mnie leżał telefon i pilot który przed chwilą był w mojej ręce.
Patrzyłem w ekran telewizora bez życia, jakby nie wiadomo co się na nim pojawiało, jeden punkt dokładnie w środku elektrycznego pudła zainteresował mnie.
Po kilku chwilach patrzenia w jeden punkt czarnego ekranu, mój telefon zadzwonił. Szczerze, nie bardzo chciało mi się odbierać. Jednak po chwili coś podkusiło mnie do spojrzenia kto to.
Chwila... GEORGE?! Odebrałem jak najszybciej się dało.
– DREAM?!
– GEORGE?! GDZIE JESTEŚ CO SIĘ DZIEJE?!
– Błagam ratuj. Nie wiem gdzie jestem, wiem tylko, że mój ojc– i nic wi cej nie usłyszałem, tylko dźwięk rozłączania się...Jego "ojc"? Kto to może być..? Gdzie on może się podziewać, gdzie jest mój chłopak..?
Chwila, przecież w filmach widziałem, że policja umie znajdować daną osobę chociażby po chwili rozmowy, potrafią ją namierzyć. Oby tylko to była prawda.
Wyszedłem z domu już nawet nie starając się o zamknięcie drzwi na klucz. Po prostu wziąłem kluczyki do auta oraz telefon, następnie po prostu speedrun do samochodu.
Chyba nie ciężko się domyśleć, gdzie jadę. Jasne jest, że na policję, może go namierzą. Po drodze również myślałem, kto to może być jego "ojc".
Jestem największym debilem na świecie, to jego ojciec. Ale on nie jest w Wielkiej Brytanii? Przecież oni tam mieszkali...
Może jego matka go tu przysłała, żeby go zabrać spowrotem do WB. To raczej najbardziej prawdopodobna wersja.
Nawet nie zauważyłem kiedy byłem już przy komisariacie. Wybiegłem czym prędzej z auta i wbiegłem do środka budynku.
– Dzień dobry, mam na imię Clay Smith i jestem tu w sprawie zaginionego George'a.
– Dobrze, proszę tym korytarzem i pokój z numerem 5. Niech pan zapuka, funkcjonariusz w tamtym pokoju zajmuje się zaginięciem.
– Dziękuję.– odbiegłem od lady i udałem się pod wskazany numer, i po prostu zapukałem.Usłyszałem nie najgłośniejsze "proszę", więc nie zastanawiałem się dłużej, czy wejść do środka.
– Dzień dobry. Jestem tu w sprawie zaginionego George'a.
– Pan Clay, tak?
– Tak, wiadomo coś?– usiadłem na fotelu wskazanym przez policjanta.
– Narazie nasi ludzie przeszukują teren, jednak na ten moment nic nie znaleźliśmy.
– Tak jakby George dzisiaj do mnie zadzwonił, prosił o pomoc ale najprawdopodobniej rozładował mi się telefon i rozmowę przerwało.
– Ile trwała rozmowa?
– Pięć sekund...
– Tyle wystarczy, poproszę pana telefon, będziemy próbować namierzyć pana...– zawahał się co powiedzieć, nie wiedział kim dla siebie jesteśmy.
– Chłopaka.– powiedziałem dumnie i podałem mu telefon.Był trochę zdziwiony, jednak przyjął odblokowany telefon. Wpisał coś do komputera i spojrzał spowrotem na mnie.
– Teraz tyko musimy pobrać kilka danych z karty SIM i nasz program zacznie namierzanie.
– Dobrze, a jeżeli można wiedzieć, ile to zajmie? Jakby, nie popędzam ani nic ale wie pan, w tych czasach bez telefonu jak bez ręki...
– Powinno do 15 minut, może pan poczekać.
– Dobrze, to ja poczekam na korytarzu żeby nie przeszkadzać.– tylko kiwnął głową i wyciągnął coś z szuflady, jednak nie zauważyłem co ponieważ już obróciłem się i wyszedłem.Siedziałem chwilę na korytarzu, jednak nabrała mnie ochota na papierosa, więc wyszedłem na zewnątrz i zawędrowałem do samochodu po zapalniczkę.
Chwilę potem zauważyłem, że obok przechodzą Tubbo i Ranboo. W sumie nie tak obok, po drugiej stronie ulicy. Jednak ciągle bałem się, że mnie zauważą, czego nie chciałem.
Jednak po chwili zauważyłem jak Tubbo szturchnął Ranba w ramię i pokazał na mnie palcem, a chwilę potem już szli w moją stronę.
– Dream? Co tu robisz, i czemu palisz?– zapytał Tubbo.
– George do mnie zadzwonił, więc myślałem, że może będzie jak w filmach i będzie się go dało namierzyć, i miałem rację. Już się tym zajmują, tylko czekam aż oddadzą mi telefon.
– Oh, mam nadzieję, że się znajdzie. A te drugie pytanie?– tym razem odezwał się Ranboo.
– Ehh, nabrałem ochoty, nie martwcie się.
– Ale czy to też nie z tego winy ostatnim razem nie wylądowałeś w szpitalu?
– To było dawno, i nie tylko z tej winy więc nie ma.co martwić się na przód.
– Ale wiesz, se tym też sobie po części szkodzisz? I tak już przez ostatni raz masz wyniszczone płuca. Pamiętam, jak nie umiałeś z nami rozmawiać bo tak ciężko było ci złapać oddech. Respirator pracował chyba przez dwa tygodnie po twoim wybudzeniu.
– Pamiętam Tubbo, nie musisz mi tego przypominać, nie lubię do tego wracać.
– Okej, to leć już do środka, i proszę nie pal już więcej.– poprosił Ranboo.
– Spróbuję, jak co to będę dzwonić do Nick'a więc jak coś to do niego.
– Mhm, to do zobaczenia Dream, trzymaj się.
– Tak, narazie.– pomachali mi a ja tylko lekko podniosłem rękę.Wypaliłem papierosa do końca i zgasiłem go butem zdeptując go. Następnie wszedłem do środka i ponownie pokierowałem się do sali numer 5.
Idealnie przyszedłem, bo kiedy byłem prawie pod drzwiami, policjant wyszedł z pokoju z moim telefonem w ręce.
– Oh, tutaj pan jest. Wszystko gotowe, teraz tylko musimy czekać aż program go namierzy. Mówił pani coś jeszcze podczas rozmowy?
– Mówił, że nie wie gdzie jest ale jego ojciec go porwał. Znaczy, zdążył powiedzieć tylko "ojc" zanim przerwało połączenie jednak nie ciężko jest się domyśleć, że to właśnie o niego chodziło.
– Może pan powtórzyć jakie on ma relacje z rodziną?
– Złe, każdy w rodzinie to alkoholik, pracował za własnych rodziców bo nie umieli sobie znaleźć pracy, brat się nad nim znęcał, tak samo jak ojciec. Matka rzadziej, ale również się to zdarzało.
– Dobrze, dziękuje. Jak będzie dalej coś wiadomo to poinformujemy pana natychmiast. Proponujemy jednak również pomoc psychologa, skoro to tak ważna dla pana osoba– nie zdążył dokończyć po lekko wbiłem mu się w słowo.
– Nie potrzebuje pomocy. Radzę sobie jak narazie ale dziękuję za chęci.
– Dobrze, więc tak jak mówiłem, na dzisiaj wszystko. Niech pan wróci do domu i odpocznie.
– Dobrze, dziękuję i do widzenia.
– Do widzenia.– wyszedłem powolnym krokiem z komisariatu i wsiadłem do samochodu.Oparłem ręce o kierownicę i położyłem na nich głowę. Nie mam już powoli siły, a powiedziałem mu, że nie potrzebuje pomocy.
Teraz tylko muszę skupić się na drodze, żeby znowu nie wylądować w szpitalu. W sumie jedno mi to, czy tam trafię czy nie, ale jednak w większym procencie nie chciałbym znowu wrócić do tych białych, rażących oczy ścian.
Jechałem powoli i starałem się skupić na drodze. Było to jednak cięższe niż myślałem, było dzwonić po Nick'a... Prawie kogoś potrąciłem na pasach, ale podkreślam, PRAWIE więc nic się nie stało.
Dojechałem do domu, i powolnym krokiem wszedłem do klatki schodowej. Cieszę się, że moi sąsiedzi starają się wychodzić tak, żeby na nikogo nie trafić, daje to ogromny spokój.
Wszedłem do domu, i na szczęście nie został obrabowany, bo przecież nie zamknąłem drzwi. Od razu rzuciłem się na łóżko, i znowu leżałem tak bez celu, aż w końcu nie z kąd ni z owąd zasnąłem...
~Always Together~
1143 słowa UwU
Jeżeli są jakieś błędy to proszę pisać, poprawię V●ᴥ●V
CZYTASZ
✅~Always Together~☑️ DreamNotFound/Gream
FanfictionOpis książki ↓ Chłopak nie wytrzymał już dłużej w miejscu, w którym żył od dziecka. Postanowił wreszcie z tamtąd uciec i szukać pomocy u swojego przyjaciela, który miał równie ciężką przeszłość jak chłopak... Ciężką przeszłość wiąże się z tym, że m...