Pov. ???
Próbowałem wsiąść głęboki oddech, jednak jakiś ciężar uniemożliwiał mi to.
Starałem się poruszyć jakąś częścią ciała, jednak przeszywający ból również mi to uniemożliwiał.
Próbowałem otworzyć oczy, jednak powieki były za ciężkie, próbowałem usilnie krzyknąć, jednak najcichszy dźwięk nie wydobył się z mojego gardła.
Poczułem, jak moja głowa przechyliła się delikatnie w prawo, następnie w lewo. Nie była to duża odległość, kilka milimetrów.
Poczułem dotyk na policzkach, chwilę potem na ustach.
Ciężar na mojej klatce piersiowej ustał, ból stał się mniejszy a powieki lżejsze. Wykorzystałem tę szansę, tym samym podnosząc rękę delikatnie w górę a następnie otwierając oczy.
Białe światło, to jedyne co mogłem teraz zobaczyć. Próbowałem otworzyć oczy bardziej, zobaczyć więcej.
Kiedy udało mi się to zobaczyłem, że jestem w pewnym pomieszczeniu.
Wokół mnie kilka łóżek, na ścianach kafelki. Również zdążyłem się zorientować, że leżę na łóżku.
Jednak było tam coś jeszcze, nie coś a raczej ktoś...
Rozmazana widoczność utrudniała mi rozpoznanie postaci stającej obok mojego łóżka.
Ten ktoś mówił do mnie, jednak ja słyszę jakby był 100 metrów odemnie.
Sam spróbowałem wydać z siebie odgłos, szeptem poinformowałem osobę, że nie słyszę tego co do mnie mówi.
Postać zbliżyła się do mojej twarzy, była strasznie blisko, na tyle blisko, żebym mógł rozpoznać, kto to...
- D-dream..?- powiedziałem załamującym się głosem, cięgle ciężko mi się mówi.
- Dzień dobry, obudził się pan. I od razu wspomnę, że to nie Dream co sądzę, że chodzi panu o pana przyjaciela. Jak się pan czuje, jeżeli pan jest w stanie odpowiedzieć.
- Ja..? Ciężar na klatce piersiowej, ból...
- Dobrze, zabierzemy pana na badania, następnie zaprosimy tu pana przyjaciół.
- Clayton... M-mój chłopak, jest t-tu..?
- Clayton Smith? Jest tutaj, niestety zemdlał kilka minut temu. Był u pana.
- G-gdzie jest teraz..?
- Dwie sale obok, proszę się nie martwić. Jego stan jest stabilny, jednak jest lekko osłabiony. Po badaniach będzie pan również mógł go zobaczyć.
- D-dziękuję...Pov. Dream
Minęło 45 minut od momentu mojego zemdlenia.
Wyraz mojej twarzy nie zmienił się od tego czasu, pomimo osób wokół mnie.
Cały czas był ponury, bez życia, ani weselszy ani bardziej smutny.
- Mam nadzieję, że nie zrobisz tego samego jeżeli jednak George nie przeżyje. Będę chyba musiał wziąć wsyztskie leki z twojego domu i na prawdę z tobą zamieszkać.
- Sapnap, nie martw się.
- Masz obiecać, że tego nie zrobisz.- odpowiedziała mu cisza, a z tej sytuacji uratował mnie lekarz wchodzący do sali.
- Mam dobre wieści, George wybudził się. Jego stan jest narazie stabilny, zostanie w szpitalu na narazie planowany tydzień, ale będziemy oglądali jego stan a jeżeli się poprawi, będzie mógł wyjść wcześniej. Proszę tylko bez bardziej gwałtownych ruchów w jego stronę, jest strasznie osłabiony.
- Na prawdę nie wiem jak mam panu dziękować.
- Może pan być z siebie dumny, tylko dla tego, że tak prędko pan go znalazł, udało nam się go uratować. Teraz możecie iść do niego.- Sapnap pomógł mi wstać, a przynajmniej usiłował.Nie mogłem się doczekać, aż w końcu zobaczę jego otwarte oczy, jego uśmiechniętą buźkę.
- Mam do was prośbę...- zwróciłem się do Sapnapa i Karla.- Mogę wejść najpierw sam? Później was zawołam.
- Niech będzie, ale pospiesz się. Chce go zobaczyć.
- Zgoda.- wszedłem do sali dosyć szybko, jednak do łóżka podszedłem powoli.Zobaczyłem na nim leżącego George'a, jednak chyba nie usłyszał jak wchodzę, bo patrzył się w ścianę, przynajmniej taką mam nadzieję.
Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku obok łóżka.
- Georgie..?
- Dream? Jesteś..? Mam narazie problem z zobaczeniem.
- Tak, to ja skarbie. Jak się czujesz..?
- Jest lepiej, a jak ty? Słyszałem, że zemdlałeś.
- To prawda, ale już czuję się dobrze. George, ja cię tak cholernie przepraszam. Obiecałem ci, że nic ci nie grozi przy mnie a przy pierwszej lepszej okazji pozwoliłem ci na takie cierpienie. Jakim mogłem być głupkiem wtedy, mówiłeś, że masz wrażenie, że ktoś cię śledzi a ja nie brałem tego na powarz-
- Dream zamknij mordę. To nie twoja wina, nie mogłeś tego przewidzieć a każdy popełnia błędy. Jestem tu z tobą,- spojrzał mi w oczy.- czuję się lepiej.- złapał mnie za rękę.- Jesteśmy tu, teraz razem, i tylko to się liczy.- wstałem żeby w końcu móc go pocałować.Kiedy moje usta zetknęły się z tymi jego, modliłem się żeby nie było tak jak w moim "śnie".
Te pełne malinowe usta, których tak mi brakowało właśnie oddawały mój pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie a dzięki Bogu, do ostatniego momentu George oddawał mój pocałunek.
Spojrzałem mu prosto w oczy, uśmiechnąłem się tak samo jak on. W końcu jesteśmy razem.
~Na Zawsze Razem~
~Always Together~NIE UMIAŁAM ZOSTAWIĆ KSIĄŻKI W TAKI SPOSÓB, ŻE OBOJE NIE ŻYJĄ, MAM ZA MIĘKKIE SERCE.
Mam nadzieję, że takie zakończenie Wam się podoba.
Aktualnie pisze epilog, który będzie najdłuższym rozdziałem w książce (aktualnie ma ponad 2000 słów i jeszcze daleko do końca tego rozdziału).
I to jest planowany ostatni rozdział w książce, pomijając jakieś special'e.
CZYTASZ
✅~Always Together~☑️ DreamNotFound/Gream
FanfictionOpis książki ↓ Chłopak nie wytrzymał już dłużej w miejscu, w którym żył od dziecka. Postanowił wreszcie z tamtąd uciec i szukać pomocy u swojego przyjaciela, który miał równie ciężką przeszłość jak chłopak... Ciężką przeszłość wiąże się z tym, że m...