# 4

49 9 0
                                    


                       Król Charles nie mógł się doczekać, aż wróci do swojej ukochanej, której został jeszcze miesiąc do urodzenia dziecka. Cieszył się, iż nie opuści Elani w tak znaczącym momencie.

                      Podani radowali się z wiadomości, iż spór między demonami został rozstrzygnięty. Król uradowany wręcz wbiegł do zamku. Nagle ogarnął go niepokój, chociaż sam nie mógł tego określić, jakby jego serce stało się puste. Jego przeczucie nie dawało mu spokoju, udał się jak najprędzej do sypialni żony. Przed wejściem do komnaty, zastał swojego najlepszego przyjaciela. Philip Gohnergery - naczelny dowódca  obrony królestwa Dester, a zarazem najbliższa osoba Charlesa. 

                      Cała rodzina władcy nie żyje, nie było na świecie bliższej jemu osoby niż  Philip, no może poza Elanią. Matka i  ojciec zginęli podczas zamieszek między królestwami. Miało to miejsce ponad 30 lat temu, kiedy imperia były do siebie wrogo nastawione. Spiskujący, którzy chcieli obalić dynastię Kinvergów, wymordowali członków rodziny po kolei. Rodzicom Charlesa udało się uciec z niewoli, a za pomocą sprzymierzonej ludności, udało wzniecić się powstanie, które doprowadziło do zachowania władzy. Młody Charles miał w tedy tak mało lat, po mimo tego sądził, że walka była nie potrzebna, chociaż nie zapomni, że w ten trudny czas, ludzie którym ufano, zdradzili i domagali się śmierci własnych przyjaciół. Właśnie tak zmarli bliscy władcy, własny doradca ojca, mężczyzna, któremu ten ufał i powierzał każde sekrety, otruł go i jego ukochaną podczas wieczerzy. Ten sam los spotkał by dziesięcioletniego Charlesa, gdyby nie pułkownik Gohnergery, ojciec Phlipa. Mężczyzna odkrył sprawcę i w decydującym momencie uratował ostatniego z rodu Kinverga :  Kiedy chłopak spał, zamachowiec wtargnął do pokoju i czyhał nad śpiącym, w ten czas żołnierz wkroczył i powtrzymał najeźdźcę. Książe pozostał sam, na świecie gdzie nie może nikomu zaufać, bez miłości i  rodziny. Nie znalazło się osoby, która zechciała by się zaopiekować chłopakiem. Kto wie, czy władca byłby tym kim jest gdyby nie Gohnergery, nie dość że ten go uratował, to wziął pod swoje skrzydła, uczył go na rycerza i przyszłego króla. Pułkownik nie chciał pozwolić, by to o co walczył umarły władca poszło na marne. Mężczyzna miał syna, był nim Philip. Właśnie dlatego zarówno on jak i Charles, byli sobie bardzo bliscy, wychowywali się razem i ufali sobie.

                          Po mimo tego co spotkało rodzinę Charelsa, ufał innym, a raczej chciał wierzyć w ich dobro. Porzucił zemstę na ludziach, którzy zlecili morderstwo rodziców. Wyparł się pychy, aby dążyć do koegzystencji. Marzył by ludzie się zjednoczyli, a nie potrzebne morderstwa nie wchodziły w drogę. Poświęcił się w imię wyższej sprawy, uczył się, dużo czytał, szukał sposobu połączenia zwaśnionych królestw. Końcowo mu się to udało, zawarł pakty zarówno z ludźmi jak i demonami. Miał lojalnego przyjaciela, ukochaną żonę i dziecko w drodze. 

                          Wracając do sytuacji w zamku. Przed komnatą Elani, stał Philip. Po mężczyźnie widać było że stracił kilka kilogram, jego włosy były roztrzepane na wszystkie strony, a oczy zaczerwienione od łez.

-  Philipie...Co się stało? Czemu ..Elania? Wszystko dobrze?- Charles się przeląkł, zmogło to jego złe przeczucie, które miał od momentu wejść do zamku. Nie mógł zlekceważyć złego stanu przyjaciela, wiedział też, że nie jest to spowodowane błahym powodem, obawiał się najgorszego.

- Ja... Przepraszam, ja nie mogłem... Ja nie mogłem nic zrobić, to było...- Powiedział Philip z żalem w głosie.

-  Ale co? Powiedz spokojnie... Ja nie wiem cos się stało?- Charles spokojnym głosem starał się uspokoić przyjaciela.

-  Elania ... Zmarła podczas porodu... Ja nie miałem co zrobić, ja nie potrafiłem... Nie potrafiłem jej pomóc.- Odparł załamanym głosem Philip.

- Ale jak? Przecież był czas ? Jak to możliwe?-

- To było kilka dni temu... Wiesz kiedy ty byłeś na froncie... Była w tedy noc, nagle rozbłysło światło, potem pogoda się pogorszyła, zaczął lać deszcz, grzmoty było słychać w całym królestwie. Zapanowała panika, ludzie skryli się w swoich domach. Elania, ona..- Mężczyzna nagle się rozpłakał.

- Ona...? Dokończ, proszę Philip. Na prawdę wiesz, ja ją kocham, ja chce wszystko wiedzieć. Wiem, kochałeś ją jak siostrę, była ci bliska. To dla ciebie jest też ciężkie, proszę..

- Więc... Elania  nagle zaczęła się trząść, jej twarz zrobiła się blada. Ja nie wiem dlaczego, schowała się w rogu pokoju, kiedy spytałem dlaczego... Ona powiedziała, że ma złe przeczucie, puściły się jej wody. Zawołałem pokojówkę, położną, kilka służących. Byłem z nią, wspierałem ją, pamiętam jej płacz, jej ból, kiedy rodziła malca. Ostatnimi siłami wydała na świat chłopca.- Odrzekł smutnym głosem mężczyzna.

- Mam synka? Maleństwo przeżyło?- Ostatnie słowa Philipa, dodały trochę nadziei smutnemu władcy.

- Tak, to był cud... Kiedy Elania zamykała oczy, malec był w połowie drogi. Położna bała się, iż dziecko przestało oddychać, ale jakimś sposobem, udało mu się. Wiesz, malec nie płakał, jakby wiedział, że coś złego się stało. Jakby potrzeba było ciszy, skupienia... Chłopczyk popatrzył na Elenie, czułem jakby....Jakby wiedział, że jego mama wydała ostatni dech. Z jego maleńkich oczów poleciały łezki, ale dalej nie wydał z siebie żadnego odgłosu. Kiedy wziąłem go na ręce... Dotknął mojej dłoni, chyba starał się mnie pocieszyć... Charles... Proszę, zajmij się nim. Może Elani, nie ma już z nami, ale jej cząstka jest w nim. W jego uśmiechu, serduszku. Nie pozwolę ci go zostawić, musisz żyć... dla niego... Ja naprawdę....Przepraszam... Ja nie mogłem  uratować jego mamy, zawiodłem twoje oczekiwania, zawiodłem ciebie...zawiodłem malca..-  Powiedział Philip, na co, Charles go przytulił.

- Głupku! To nie twoja wina, kazałem ci jej bronić, a nie dokonać cudów. Ja przepraszam, jestem samolubny, wiem że to dla ciebie ciężkie, a każę ci o tym mówić. Proszę zostań ze mną, zostałeś mi tylko ty, razem musimy wychować mojego synka, ja boję się że sam nie dam rady...- Odparł Charles.

- Wiesz czuję się jak za młodu, tak ja wychowałem się z tobą, tak mój synek będzie towarzyszył twojemu. - Powiedział Philip. Żona mężczyzny spodziewa się dziecka, synek ma urodzić się za kilka dni.

- Chodź ze mną.- Mężczyźni udali się do pokoju, gdzie zamiast Elani, znajdowało się niemowlę.

- Jest...Po prostu piękny, mój synek, mój świat...- Charles przytulił malca, na co, ten się uśmiechnął.

- Philip...Ty to to widziałeś...on się uśmiechnął....do mnie.. DO MNIE!!!- Uradował się król Charles.

- Tak, czyż nie jest niezwykły?- Powiedział mężczyzna do swojego przyjaciela.

- Niezwykły?- Nagle mina króla się zmieniła, wiedział iż jego maleńki synek jest niezwykły, wiedział o przepowiedni...Bał się, iż ona może go dotyczyć. Bał się iż spotka go los jego rodziców, wiedział, że malec nie był zły, był małą niewinną istotką. Wiedział, że ludzie ze strachu będą chcieli mu coś zrobić, że go skrzywdzą... Musiał zrobić coś, aby ochronić swój mały skarp. Chciał go chronić, od wszystkiego co mogło sprawić, że jego słodziutki uśmiech, by zniknął.


Ciąg dalszy nastąpi...

Dziękuję za przeczytanie 📖

Zachęcam do przeczytania innych moich opowiadań...

Przepraszam za moje błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Jeśli takie się trafią to mi napiszcie, postaram się je szybko naprawić.

Z góry dziękuję 💕

Pomiędzy ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz