Następnego dnia Hermiona obudziła się o godzinie piątej. Czuła się okropnie. Nikt jej tak nie potraktował jak Ronald. Był jej najlepszym przyjacielem, do wczoraj jeszcze narzeczony, a potraktował ją jak zwykłą szmatę. Szatynka nie chcąc rozmyślać o wczorajszej sytuacji zabrała świeże ubrania i skierowała się do łazienki. Ściągła wszystkie ubrania z siebie, weszła pod prysznic i odkręciła gorącą wodę. Myślała, że chociaż ona zmyje niechciane myśli, jednak na marne. Wydarzenia z wczorajszego popołudnia kolejny raz do niej napłynęły. Dlaczego Ron tak zareagował? Nawet Malfoy nigdy mnie tak nie poniżył, ani nie uderzył. Hermiona spędziła pod prysznicem dobre pół godziny. Po opuszczeniu pomieszczenia usłyszała pukanie do drzwi jej pokoju.
- Proszę. - rzekła, w między czasie mocniej owijając włosy ręcznikiem.
- Trzymasz się jakoś Granger? - kobieta usłyszała przejęty głos blondyna.
- Daję radę. - odparła i spojrzała na niego. Jego wzrok był smutny, a zarazem pełen gniewu.
- Może zostań dziś w domu. Ja zajmę się tymi papierami, które jeszcze zostały. - zaproponował.
- Nie zostawię Cię samego z tymi papierami. Wysuszę tylko włosy i możemy się zbierać. - po tych słowach mężczyzna opuścił pokój byłej gryfonki.
Prawda jest taka, że Hermiona nie miała ochoty pokazywać się w pracy. Czuła się źle fizycznie jak i psychicznie. Mdłości znowu do niej powróciły co znaczyło, że stan jej zdrowia znów się pogarsza. Kobieta zażyła przepisane tabletki od mugolskiego lekarza, lecz wiedziała, że nie zahamują jej choroby. W pracy czas biegł kobiecie bardzo powoli. Ciągle myślała o Ron'ie i jego rodzinie, jak zareagują na to, że ona zakończyła ich związek, który wydawał się wszystkim tak idealny. Zastanawiała się również co dalej z Harry'm i Ginny. Nie chciała okłamywać Wybrańca, ale też nie chciała zdradzić przyjaciółki. Była między młotem, a kowadłem. Wątpliwości również miała co do Draco. Dlaczego tak nagle zaczął jej pomagać? Co go to tego skłoniło? Może i się zmienił, ale na pewno nie do tego stopnia, aby pomagać jej bezinteresownie.
- Nad czym tak myślisz? - usłyszała głos obiektu jej rozmyślań.
- Nad niczym. - odparła smutno.
- Jak nie przestaniesz o nim myśleć to obiecuję, że wymarzę Ci go z pamięci. - spojrzała w jego stalowe tęczówki. Czuła, że bije od nich inne uczucie niż chłód.
- A co jeśli myślę o Tobie? - zapytała i podeszła do biurka mężczyzny.
- Gratuluję, rób tak dalej, ale Wieprzleja wyrzuć z głowy. Nie chcę przebywać razem z nim w Twojej głowie. - słowa blondyna poprawiły choć trochę jej humor. - Idę po kawę. Chcesz coś?
- Nie. - odpowiedziała i wróciła do przeglądania papierów.
- Nic dziś nie jadłaś. - blondyn spojrzał na twarz Hermiony. Była okropnie blada.
- Nie jestem głodna. - rzekła poirytowana.
Draco nic nie powiedział i opuścił gabinet. Przejął się w lekkim stopniu stanem swojej szefowej. Nienawidził Weasley'a za to co wczoraj zrobił Granger. Gdyby nie to, że jest pod nadzorem ministerstwa, od razu rzuciłby w niego Avadą. Jednak było jeszcze coś co trapiło blondyna. Granger wyglądała na chorą. Nic nie jadła, a jeśli już to jadła bardzo mało. Postawił sobie cel, że za wszelką cenę dowie się co dzieje się jego szefowej.
***********
Hej!
Czy zagląda tu ktoś jeszcze? Jeśli tak to bardzo proszę dajcie znać. Mam pomysł aby zrobić taki przed sylwestrowy maraton. Co wy na to? Piszcie śmiało! :)
CZYTASZ
Gdy odejdziesz...II Dramione
FanfictionHermiona Granger, zastępczyni samego Ministra Magii spotyka na swojej drodze dawnego wroga - Dracona Malfoy'a. Po ucieczce Malfoy postanawia wrócić do Londynu i zostaje złapany przez aurorów. Jego zadaniem jako odkupienie win jest bycie asystentem...