Rozdział 6

67 3 0
                                    

Hermiona po odwiedzinach u Malfoy'a od razu wróciła do domu, w którym czekał na nią zdenerwowany Ron.

- Gdzie byłaś tyle godzin? Pracę jak się nie mylę skończyłaś o 15, a jest już 22. - warknął rudzielec.

- Miałam coś do załatwienia. - rzuciła obojętnie i wyminęła narzeczonego kierując się do kuchni.

- Tak oczywiście. Jak zawsze masz coś do załatwienia i nawet nie możesz napisać mi, że wrócisz później. Przygotowałem nam kolację i czekam z nią na Ciebie trzy godziny. - ciśnienie Ron'a stale rosło co zaczęło bawić szatynkę.

- Mogłeś ją zjeść sam. Nie widzę w tym żadnego problemu. - spojrzała mu głęboko w oczy.

- Wiesz co? Od ostatniego czasu jesteś okropna. Nie chcesz się do mnie przytulać, ani kochać się ze mną. Może masz kogoś kto jest według Ciebie lepszy ode mnie?! - wrzasnął.

- Irytujesz mnie Ron! Nie mam zamiaru się z Tobą kłócić, ale jak widać masz inne plany. Wychodzę. Jesteś okropny! - Hermiona zabrała torebkę i wybiegła z domu. 

Nie miała pojęcia gdzie pójść. Ginny odpadała, nie chciała aby jej najlepsza przyjaciółka widziała, że między nią, a Ron'em już się nie układa. Nora była jeszcze gorszym pomysłem, Molly na pewno przemówiłaby Ron'owi do głowy, ale rzecz w tym, że Hermiona nie chciała tego małżeństwa. Miłość do Ron'a zamieniła się w nienawiść. Hermiona postanowiła wybrać ponownie numer do kogoś, kto nie powinien widzieć ani wiedzieć co dzieje się między nią, a Ron'em.

- Czego Granger? - usłyszała zaspany głos w głośniku.

- Malfoy mam sprawę. - powiedziała niechętnie.

- No to mów. Chyba, że tak bardzo Ci się u mnie spodobało, że znowu chcesz mnie odwiedzić. - śmiech Malfoy'a od razu ją zdenerwował.

- Mogę przenocować u Ciebie? - rzekła niepewnie. 

- Czemu? - zapytał.

- Nie chcę nocować w domu po prostu. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- No dobra, niech Ci będzie. Czekam. - rozłączył się.Hermiona była zdziwiona. Nie sądziła, że Malfoy się tak szybko zgodzi, że w ogóle się zgodzi. 

Szatynka szybko teleportowała się pod apartament Dracon'a, weszła do windy i zaraz była pod drzwiami do jego mieszkania. Nie zdążyła zapukać, a w drzwiach stanął Draco Malfoy we własnej osobie. Jego widok zamurował kobietę. Mężczyzna stał przed nią w samych szortach i rozmierzwionych włosach.

- Właź. - powiedział, a ona wykonała jego polecenie.

- Czy mógłbyś się bardziej ubrać? - zapytała, nie patrząc na niego.

- A co? Mój widok Cię peszy? - szepnął jej do ucha. Był stanowczo za blisko. Hermiona czuła zapach jego perfum, które nadal się na nim utrzymywały. Czuła jego bliskość, co wywoływało u niej falę gorąca, której nigdy nie odczuła przy Ron'ie.

- Nie. - skłamała.

- Dobra, a teraz powiedz mi dlaczego chcesz u mnie nocować? - spojrzał na nią i skierował się do kuchni, z której za chwilę przyniósł dwie szklanki z sokiem pomarańczowym.

- Pokłóciłam się z Ron'em i nie mam zamiaru przebywać z nim w jednym domu. - odparła zdenerwowana i zajęła miejsce na kanapie w salonie.

- Naprawdę dziwię się, że Ty jeszcze z nim chodzisz. - blondyn zaśmiał się.

- On jest moim narzeczonym. - spuściła głowę.

- No i co z tego? To dlatego nie poszłaś spać do Rudej tyko wybrałaś mnie? - zapytał i zmierzył Hermionę wzrokiem.

- Tak. - odparła zawieszając wzrok na niebieskich tęczówkach chłopaka.

- Przecież to Twój wybór z kim jesteś, a poza tym ona też święta nie jest. - po raz kolejny blondyn zaśmiał się. Nie dowierzał jak ta ruda cnotka mogła zdradzać wybitnego Potter'a. 

- I tak tego nie rozumiesz. - rzekła upijając sok.

- Masz rację, bo nie wiem jak można marnować sobie życie z kimś, kto marnuje Ciebie. Wieprzlej nie jest Ciebie wart i tyle, on tylko na Tobie żeruje. Taka jest prawda Granger. Nie zabiera Cię nigdzie tylko zapewne czeka, aż Ty wrócisz z pracy i przygotujesz mu jedzenie, bo jest zmęczony nic nie robieniem. Zastanów się Granger czy chcesz się rozwijać, czy marnować się przy takim palancie. - Malfoy trafił w punkt. Wypowiedział wszystko to co czuła Hermiona.

- Masz rację. Jutro to zakończę. - słowa Malfoy'a dodały jej otuchy.

- Chodź zaprowadzę Cię do pokoju.

Razem ruszyli na piętro apartamentu. Hermiona podziwiała widoki jakie umożliwiały wielkie okna w mieszkaniu. Widziała piękną, nocną panoramę Londynu. Zakochała się w tym widoku. Patrząc cały czas za okno w pewnym momencie potknęła się o stopień. Przed oczami miała już okropną wizję upadku, jednak poczuła silne ramiona na jej tali.

- Granger uważaj trochę. - usłyszała głos blisko ucha i spojrzała na twarz mężczyzny, która była bardzo blisko jej twarzy. Blondyn puścił ją, gdy złapała równowagę i zaprosił do tymczasowej sypialni. Mały pokoik z dużym łóżkiem, które wyglądało na bardzo wygodne.

 - Łazienka jest za tamtymi drzwiami. Dobranoc Granger. - powiedział i opuścił jej pokój.

- Dobranoc Malfoy. - szepnęła i skierowała się do łazienki. 

Mętlik jaki miała w głowie był ogromny. Malfoy miał rację, powinna zostawić Ron'a, ale tak bardzo przyzwyczaiła się do jego obecności, że nie wiedziała czy zdoła to zrobić. Malfoy też zaczął wywoływać w niej uczucia jakie jeszcze parę lat temu nie miałoby miejsca. Przystojny, blondyn, który był jej wrogiem i śmierciożercą, teraz wydaje jej się ideałem jakiego chciała.

Gdy odejdziesz...II DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz