Po dotarciu do domu, Hermiona zauważyła, że jej narzeczony jeszcze nie śpi. Na myśl o nim, Ron jak na zawołanie zjawił się w przedpokoju.
- Hermi, gdzie byłaś tak długo? - zapytał swoim słodkim głosem, który zawsze ją irytował, ale nie dawała tego po sobie poznać.
- Mówiłam, że wrócę późno. - rzekła i wyminęła chłopaka.
- Co się dzieje? Jesteś jakaś dziwna. - Ron wyraźnie był przejęty stanem narzeczonej. - Piłaś?
- Musiałam odreagować dzisiejszy dzień. - spojrzała na niego. Zauważyła w spojrzeniu Ron'a, że nie był zadowolony z jej stanu.
- Wiesz, że alkohol to nie najlepszy pomysł na ucieczkę od problemów. - rzekł.
- Tak, wiem. Powtarzasz mi to za każdym razem, jak raz w tygodniu wreszcie mam spokój i chce się napić wina. Dziś musiałam, a teraz wybacz mi, ale jestem padnięta.
Hermiona ostatni raz spojrzała na narzeczonego i ruszyła schodami na piętro. Zawsze się jak się napiła jej narzeczony ją denerwował. Nienawidziła wtedy jego obecności przy sobie. Zawsze kiedy chciała pobyć sama on zjawiał się i mówił, że wszystko będzie dobrze. Nic nie będzie dobrze. Od wojny szatynka zaczęła mieć problemy ze zdrowiem, i których powiedziała tylko Ginny. Nie chciała alby Ron i Harry się o nich dowiedzieli. Hermiona po dotarciu do łazienki, zmyła resztki makijażu, przebrała się w piżamę i skierowała się do łóżka.
Następnego dnia została obudzona przez budzik. Wyłączyła go natychmiast, aby nie zbudził on też Ron'a. Najciszej jak mogła zabrała czyste ubrania i skierowała się do łazienki. Po wykonaniu porannej toalety, szatynka zabrała torebkę i teleportowała się do Ministerstwa. Dotarła do biura w momencie. Jaka była jej ulga gdy nie zastała w nim jeszcze Malfoy'a. Zajęła swój fotel i rozkoszowała się spokojem, jednak nie na długo.
- Ostra imprezka była? Czy upojna noc z Wieprzlejem? Chociaż widząc Twój uśmiech to stawiał bym na to pierwsze. - blondyn zaśmiał się.
- Też Cię miło widzieć Malfoy. - szepnęła z zamkniętymi oczami. - Powiedz, że byłeś tu przede mną i postanowiłeś zrobić sobie i mi kawę.
- Zważając na to, że Cię nienawidzę mógłbym tego nie zrobić, ale nie jestem aż taki wredny i pomyślałem o Tobie. Nawet przyniosłem Ci coś do jedzenia. - zszokowana Hermiona spojrzała na swojego asystenta, blondyn tylko wzruszył ramionami.
- Coś Ci się stało Malfoy przez noc? - szatynka zapytała upijając łyk gorącej kawy.
- Można tak powiedzieć, że zamknąłem pewien nieistotny rozdział w swoim życiu. - powiedział obojętnie.
- Okej... - nie wiedziała czy zapytać co się stało, czy po prostu zostawić ten temat. Jednak odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewała.
- Zerwałem z Astorią po tym jak oznajmiła mi, że jest w ciąży z jakimś mugolem. Jeszcze powiedziała, że dalej chce ze mną być. - spojrzał na Hermionę.
- Nie spodziewałam się tego po niej. - szepnęła.
- Uwierz mi Granger, ja też. Dobra zajmijmy się tymi papierami. Nie mam zamiaru myśleć o niej.
Pracowali w ciszy. Każde pogrążone w swoich myślach. Hermiona nie wiedziała co myśleć o wyznaniu Malfoy'a jak i o swoim życiu z Ron'em.
Blondyn zastanawiał się co mu strzeliło do głowy, żeby wyznać Granger co się stało. W sumie może to i lepiej. Przynajmniej to on nie wyszedł dziś na tego najgorszego. Jego wzrok automatycznie przeniósł się na kobietę. Była zajęta papierami, więc nie zauważyła jego błękitnych tęczówek skierowanych wprost na jej ciało. Seksowna Granger, pomyślał gdy zaczął przyglądać się jej. Ogromna szopa włosów za czasów szkoły została zastąpiona przez długie, proste, brąz włosy. Szczupła sylwetka i długie nogi pobudziły ślizgona.- Granger.. - zaczął. - Co Ty na to abyśmy na przerwie wybrali się gdzieś na obiad?
- Co? - szatynka wytrzeszczyła oczy na blondyna, nie dowierzając w jego słowa.
- To nie randka Granger. - zaśmiał się, widząc jej reakcję. - Chyba nie chcesz tu siedzieć cały dzień.
- Jasne możemy gdzieś pójść. - rzekła, a na jej policzki wypłynął spory rumieniec, który wywołał śmiech u mężczyzny.
Po niecałych 4 godzinach pracy nadszedł czas na przerwę.
- To gdzie idziemy? - zapytała gdy opuścili Ministerstwo.
- Aria. Mugolska restauracja. Nawet nie taka zła. - rzekł i wystawił rękę.
- No chyba nie myślisz, że pójdziemy za rękę. - oburzyła się. - No i z czego się tak śmiejesz Malfoy?
- Chcesz tam polecieć na miotle? Czy może podasz mi swoją rękę i się tam teleportujemy? - rzekł, nadal nie mogąc opanować śmiechu.
- Aa.. No tak. - zażenowana sytuacją, chwyciła ramię mężczyzny i poczuła szarpnięcie w podbrzuszu.
W momencie znaleźli się przy restauracji. Malfoy otworzył drzwi szatynce, która podarowała mu lekki uśmiech. Ron nigdy nie byk takim dżentelmenem jak blondyn.
- Ładnie tu. - skomentowała, rozglądając się po kremowym wnętrzu.
- Tak, bardzo przytulnie. - blondyn spojrzał na zbliżającą się kelnerkę, która pod wpływem jego spojrzenia zalała się rumieńcem.
- Proszę. - rzekła wręczając im kart menu.
- Bierz co chcesz Granger. Ja płacę. - rzucił i zaczął przeglądać kartę.
- Nie ma mowy Malfoy. - spojrzała na niego, a on podniósł wzrok znad karty.
- Granger powiedz mi, kiedy Weasley zabrał Cię gdzieś na obiad, albo choćby nawet na kolację? - trafił w czuły punkt.
- No nigdy. - szepnęła zasmucona.
- No właśnie, więc niech żałuje. Zamawiaj co chcesz.
I tak spędzili godzinę na rozmowie o wszystkim. Byli zdziwieni, że wytrzymali ze sobą tak długi i jeszcze potrafili normalnie rozmawiać.
- Pora wracać Malfoy. - rzekła Hermiona gdy spojrzała na zegarek.
- Racja. - przytaknął jej i zostawił należność za dania.
Wychodząc z restauracji zobaczyli coś czego sami się nie spodziewali.
CZYTASZ
Gdy odejdziesz...II Dramione
FanfictionHermiona Granger, zastępczyni samego Ministra Magii spotyka na swojej drodze dawnego wroga - Dracona Malfoy'a. Po ucieczce Malfoy postanawia wrócić do Londynu i zostaje złapany przez aurorów. Jego zadaniem jako odkupienie win jest bycie asystentem...