Dzień 19.
Wraz z nadejściem kolejnego dnia, czekało na mnie następne wyzwanie. Właśnie dzisiaj miałam oznajmić Lance'owi swoją decyzję - dołączam do niego czy nie. Wiedziałam już, co mu odpowiem. Na rozmyślenia miałam wystarczająco dużo czasu. Rozmowa z Leiftanem również dużo mi dała i na pewno wpłynęła na mój wybór. Zatem zostało mi tylko cierpliwie czekać, aż "niespodziewane nadejdzie, gdy będę się najmniej spodziewać".
Spacerując po Kwaterze, poprawiałam swój strój. Ubrałam się dokładnie tam samo, jak wczoraj, by dodać sobie odwagi. Czułam się ładnie, co podwyższało moją samoocenę. Przez całą drogę szłam z podniesioną głową i z uśmiechem na twarzy.
Zdążyłam tylko postawić stopę w korytarzu straży, gdy nagle poczułam, jak ktoś mnie porywa. Czyjeś ręce zacisnęły się na moich ramionach, by następnie gwałtownie mnie do siebie przyciągnąć. Uderzyłam plecami o twardy, zimny tors. Przed moją twarzą automatycznie przesunęła się ściana, prawie że przycinając kawałek wstążki z mojego ubrania. Przejście zostało zamknięte, a w pomieszczeniu zapanowała całkowita ciemność. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdołałabym nawet krzyknąć. Zdezorientowanie towarzyszyło mi jeszcze dobrych kilka sekund. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że zostałam wciągnięta do tajnego przejścia, znajdującego się w ścianie.
Nagle korytarz został oświetlony, a czyjś uścisk na moich ramionach poluźnił się. Mogłam wtedy odwrócić się w stronę swojego porywacza. W głębi duszy wiedziałam kim był, a mimo wszystko zaskoczył mnie jego widok.
- Dobrze, nie krzyczałaś - odezwał się Lance, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały.
Będąc dalej w lekkim szoku, rozglądałam się po wąskim korytarzu. Na ciemnych, betonowych ścianach wisiały nieliczne pochodnie. Próbowałam zobaczyć koniec tego tunelu, jednak był na tyle długi, że nie podołałam. Mało tego, panował tam niemały ziąb. Z każdą minutą odczuwałam coraz większe zimno.
- Co do... - wydukałam. - Gdzie my jesteśmy?
- Żadnych pytań, dopóki nie przekażesz mi swojej decyzji.
- A-Ach, tak. Przez to wszystko zdążyłam zapomnieć.
- Więc?
- Dołączę do ciebie pod warunkiem, że opowiesz mi wszystko. Dosłownie wszystko i ze szczegółami. To, co pamiętasz. Jak tu trafiłeś, jak wyglądała twoja przemiana, życie w Eldaryi, jaki dokładnie masz plan - mówiłam tonem, nie przyjmującym odmowy.
Spod jego maski wydobyło się głośne prychnięcie.
- Zgoda. Jeśli to ma wpłynąć na powodzenie misji... Ale ja też mam warunek.
- Już któryś z kolei.
- Całe szczęście, że to ja rozdaję karty. - Zaśmiał się. - Przestań kontaktować się z Leiftanem.
Momentalnie poczułam falę gorąca, przepływającą przez całe moje ciało w panice. Moja twarz zaczęła płonąć rumieńcem, a ja miałam nadzieję, że światło pochodni było na tyle słabe, że Lance nie zdołał tego zauważyć.
- Dlaczego? - Starałam się, by głos mi nie zadrżał.
- Dlaczego? - powtórzył, rozbawiony. - Masz mnie za głupca, Gardienne?
- Skąd.
- Posłuchaj, na razie jestem miły. To się jednak może zmienić, jeśli dalej będziesz spiskować z nim za moimi plecami. Ściany mają uszy, Gardienne. Ściany. Mają. Uszy.
Przełknęłam głośno ślinę, dalej walcząc z samą sobą, by zachować kamienną twarz. Lance przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Był już na tyle blisko, że przez maskę zdołałam zobaczyć jego błękitne oczy. Wpatrywał się we mnie intensywnie, jakby chciał przeniknąć przez moją duszę. Mężczyzna wywoływał we mnie coraz większy niepokój. Złapał za mój podbródek, unosząc go lekko w górę. Czułam, jak moje dłonie zaczynały się pocić ze stresu.
CZYTASZ
Coma || Eldarya
Fanfic!Nowa wersja "Senność || Eldarya" (2016), którą publikowałam na koncie @AddictionToHotChoco! Opis: Gardienne staje się ofiarą próby porwania, wskutek której trafia do świata zwanego Eldarya. Niektórzy mieszkańcy nie mogą pozbyć się wrażenia, że już...