8. i've got blood on my shoes again...

60 10 8
                                    

Dzień 6.

"Trzymaj się? Naprawdę, Gardienne?" - karciłam się w myślach. - "Nie jesteś niewinna, tylko głupia!"

Wchodząc do pokoju, szybko zamknęłam za sobą drzwi, opierając się o nie plecami, po czym spektakularnie zjechałam po nich aż na podłogę. Czułam niewyobrażalne ciepło, ogarniające całe moje wnętrze. Przeszedł mnie mało przyjemny dreszcz, a obraz zaczynał delikatnie wirować.

Zakryłam dłońmi twarz, przeklinając się za to, że zawstydziła mnie tak idiotyczna propozycja. Nie przeszkadzało mi jednak to, jak bardzo niestosowna ona była. Miałam wrażenie, że Nevra rzucił na mnie zaklęcie, gdy patrzyliśmy sobie w oczy. Czułam się naprawdę nieswojo. Wszystko mieszało mi się w głowie. Nie mogłam przestać myśleć o wampirze. Całkowicie zapomniałam już o sprawie Chrome'a i Ezarela oraz o rannym Leiftanie.

- Oszaleję - wyszeptałam, kręcąc głową na wszystkie strony. - Czemu jest mi tak duszno? 

Rozejrzałam się po pokoju. Dosłownie cały wirował. Im dłużej patrzyłam, tym szybciej się kręcił. Otwartą dłonią dotknęłam swojego czoła. Było tak gorące, że mało brakowało, bym zdołała się poparzyć. Kątem oka ujrzałam swojego chowańca, który właśnie zgramolił się z łóżka.

- Ami? Ami, jesteś tu? - spytałam z trudem.

Niedźwiadek podszedł do mnie. Nie byłam w stanie wyraźnie go zobaczyć przez zawroty głowy. Wiedziałam jednak, że chowaniec zaniepokoił się moim zachowaniem. Wtedy przypomniałam sobie, że Ami urządzała sobie przecież spacerki po Kwaterze. Na pewno zdążyła trochę poznać budynek i potrafiła się w nim odnaleźć. Resztkami sił odsunęłam się od drzwi, by niedźwiadek mógł je otworzyć i pójść po pomoc.

- Poszukaj Ewelein, proszę... Albo... albo kogokolwiek... - powiedziałam, bliska utraty przytomności.

Mój oddech był ciężki, a każde słowo kosztowało mnie wiele wysiłku. Zamknęłam oczy i skupiłam się na wdychanym i wydychanym powietrzu. Pozwalało mi to trochę dłużej pozostać świadomą. Czułam jednak, że niedługo i tak miałam odpłynąć.

Nie wiedziałam ile minęło czasu, kiedy Ami wróciła z jakimś mężczyzną. Nie byłam w stanie go rozpoznać na pierwszy rzut oka. Słyszałam jakieś słowa, jednak ich nie rozumiałam. Poczułam tylko jak wznoszę się w powietrze. Wtedy na chwilę udało mi się powrócić do rzeczywistości. Chciałam zobaczyć, kto mnie niósł. Głowę opartą miałam o jego klatkę piersiową, więc delikatnie spojrzałam w górę. W oczy rzuciły mi się cieniutkie, blond warkoczyki.

- Nevra... Mój... Nevra... - wyszeptałam, z powrotem zamykając oczy. - Ugryź mnie...

Wtedy usłyszałam głośny huk, na który jednak ani drgnęłam. Nie miałam już na nic siły, a moje ciało stawało się coraz cięższe.

- Leiftan, co się stało!?

- Nie wiem, naprawdę, jest cała rozpalona, bełkocze - mówił. - Znalazłem ją na podłodze, zrób coś, Ewe.

- Połóż ją, muszę ją zbadać.

Jeszcze przez chwilę czułam dotyk lodowatych, kobiecych dłoni na swojej skórze. Zaraz jednak całkowicie odleciałam do własnego świata.

***

Nagle moje oczy otworzyły się bardzo szeroko, a ja nie mogłam ich znowu zamknąć. Widziałam przed sobą coś białego. Dopiero później dotarło do mnie, że to sufit. Próbowałam poruszyć ręką, jednak było to niemożliwe. Spróbowałam więc nogą, następnie głową, lecz również na darmo. Nie mogłam zmusić żadnej części ciała do nawet najmniejszego ruchu. Byłam sparaliżowana.

Coma || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz