4. i need to get used to it

78 12 12
                                    

Dzień 2.

- Gdzie mnie prowadzisz? - spytałam.

Za ramię ciągnął mnie mężczyzna o potężnej posturze. Co prawda, nie był tak ogromny, jak Jamon, jednak również wzbudzał mój podziw. Nosił niepełną zbroję, a niektóre części ciała miał owinięte w bandaże. Jego skóra miała ciemny odcień. Białe włosy natomiast sięgały lekko za ramiona.

- Do przychodni - odpowiedział spokojnie. - Na pewno boli cię głowa, mam rację?

- Tak... Od kiedy tylko się obudziłam w lesie.

- Rozumiem.

Mężczyzna nie był zbyt rozmowny, a ja sama nie miałam odwagi się odezwać. Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Na szczęście nie szliśmy zbyt daleko. Wystarczyło tylko wyjść z korytarza i udać się na górę po schodach. Mężczyzna otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich pierwszą, zachęcając gestem. Moim oczom ukazał się pokój, przypominający gabinet lekarski. Znajdowały się w nim głównie przedmioty, których nigdy nie widziałam.

Obok nas stanęła wysoka kobieta o takich samych elfich uszach, co niebieskowłosy mężczyzna, który niedawno o wszystko miał do mnie problem. Ta kobieta natomiast wydawała się być przyjaźnie do mnie nastawiona. Kiedy tylko mnie zobaczyła, przywitała mnie uśmiechem, co dodało mi otuchy.

- Leiftan poinformował mnie już, że przyjdziesz - oznajmiła, bardzo spokojnie. - Valkyon, możesz zostawić nas same? Chciałabym opatrzeć naszego gościa.

- Oczywiście - powiedział mężczyzna, już zaraz wychodząc.

Białowłosa elfka wskazała mi miejsce, gdzie miałam usiąść, po czym zaczęła grzebać w swoich rzeczach. 

- Jak masz na imię? - spytała.

- Gardienne.

- Och, naprawdę? Poznałam kiedyś pewną Gardienne. - Zaśmiała się cicho. - Ja jestem Ewelein, tutejszy lekarz. Jak pierwsze wrażenia?

Kobieta ostrożnie zaczęła dotykać mojej głowy, prawdopodobnie szukając rany. Następnie poczułam delikatne pieczenie i zimno, wywołane jakimś płynem.

- Ech, nikt nie chce mi wyjaśnić, co to za miejsce...

- Skoro zwlekają, to zapewne mają powód.

- Taki powód, że mnie tu nie chcą. Kiedy będę mogła wrócić do domu?

Elfka na chwilę przerwała opatrywanie mnie, by spojrzeć prosto w moje oczy. Wyczułam od niej współczucie, co nie wróżyło niczego dobrego w obecnej sytuacji. Zanim zaczęła odpowiadać na moje pytanie, podała mi do rąk napój. Następnie zachęciła do wypicia go, mówiąc, że to lek przeciwbólowy. Butelka była podpisana niezrozumiałym dla mnie językiem, jednak uwierzyłam Ewelein na słowo. Miałam nadzieję, że nie chciała mnie otruć i mogłam jej zaufać.

- Wydaje mi się, że twój powrót nie będzie możliwy - powiedziała kobieta, a w jej głosie wyczułam nutkę smutku. - Widzisz... To nie jest twój świat. Nie ten, który znasz. Może nie powinnam ci tego mówić już teraz, ale nasz świat nazywa się Eldarya - kontynuowała, wracając do zajmowania się moją głową. - Istoty, które dotychczas znałaś jedynie z książek, żyją tu razem. W zgodzie. Rasa ludzka jest tu pewnego rodzaju atrakcją. Bardzo rzadko zdarza się, żeby człowiek mógł się tu znaleźć. Jesteś jedną na milion.

- Chcesz powiedzieć, że... nie zobaczę już swojej rodziny? - spytałam wyjątkowo spokojnie, przez co sama siebie nie poznałam. - To dziwne, ale nie odczuwam żadnego zmartwienia.

- Napój działa.

- To nie było nic przeciwbólowego?

- Wiesz, w pewnym sensie było. Mieliśmy już tu ludzi i wiem, jak reagowali na tę wiadomość. Wolałam nadmuchać na zimne i dać ci eliksir uspokajający. Nie miej mi tego za złe... - dodała szybko.

Coma || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz