5. people are always the problem

65 11 10
                                    

Dzień 3.

Obudziłam się dość wcześnie, jak na mnie. Powoli otworzyłam oczy, pozwalając im przyzwyczaić się do światła, po czym przeciągnęłam się. Coś jednak mi w tym przeszkodziło. Od razu spojrzałam w stronę stworzenia, które leżało w moich nogach i dalej spało. Ujrzałam sporych rozmiarów młodego niedźwiadka o złotych kopytkach. Kiedy tylko spróbowałam poruszyć nogą, stworzenie obudziło się, ukazując mi swoje szmaragdowe oczy. W jednej sekundzie spojrzałam pod ścianę, gdzie wczoraj zostawiłam jajko. Tak, jak myślałam, została po nim sama skorupka. Przez chwilę moją uwagę przykuły uchylone drzwi. Czyżby niedźwiadek udał się w nocy na spacerek? Potrafił sobie otworzyć, ale zamknąć już nie raczył.

- Więc ty jesteś moim chowańcem? - spytałam łagodnym głosem.

Delikatnie położyłam dłoń na głowie niedźwiadka, głaszcząc go. Ten tylko wtulił się w moją rękę i ponownie próbował zasnąć. Tak bardzo przypominał mi mnie. Ostrożnie uwolniłam się z jego objęć i również się położyłam. Wpatrując się w sufit, zaczęłam rozmyślać. Spało mi się tak dobrze na tym wygodnym materacu. We własnym pokoju, bez bólu i bez obaw, że potwór w wodzie może mnie w każdej chwili pożreć. Czułam, że moje ciało wyleczyło się już z nadmiaru informacji i silnych emocji. Sen był najlepszym lekarstwem na wszystko. Tak głosiło moje motto.

Wtedy przypomniałam sobie, że musiałam podziękować Valkyonowi za jego pracę. Wspomniałam słowa Miiko, która mówiła, że on sam się zgłosił do urządzenia mojego pokoju. Byłam mu bardzo wdzięczna, dlatego uznałam, że to będzie moja pierwsza misja tego dnia. Moje plany zostały jednak chwilowo przesunięte.

Nagle dostałam czymś niewielkim w brzuch. Sprawiło to, że szybko się podniosłam do pozycji siedzącej, prawie dostając zawału. Zauważyłam postać, opierającą się o otwarte drzwi. Był to niebieskowłosy elf. Stał tak ze skrzyżowanymi rękoma, a jego obojętna mina wyraźnie pokazywała niezadowolenie.

- Ewelein kazała przekazać maść - oświadczył, wskazując na tubkę, którą we mnie rzucił.

- Dziękuję - odpowiedziałam w lekkim szoku. - Ezarel, tak?

- Możliwe, zależy kto pyta.

Niebieskowłosy odbił się plecami od drzwi i powolnym krokiem zaczął chodzić po pokoju, rozglądając się po nim. Jego zachowanie ani trochę mi się nie spodobało.

- Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiać więcej kłopotów - wypalił nagle elf.

- A sprawiam?

- Oczywiście. Valkyon ma dużo ważniejsze sprawy na głowie, niż usługiwanie ci i robienie jakiegoś pokoju - powiedział oschle.

Patrzyłam chwilę na niebieskowłosego, zastanawiając się nad tym, co powiedział. Wiedziałam, że jednak się im narzucałam. Powinnam od początku siedzieć cicho i cieszyć się z tego, że nie kazali mi spać w lochach. W tej lodowatej klatce z potworem u boku.

Zaraz jednak rozwiałam te wszystkie ponure myśli. Nie chciałam już z rana wpędzać się w zły humor przez gadanie zrzędzącego elfa. Nie miał żadnych manier! Wyprostowałam się, próbując wyglądać na pewniejszą siebie i obdarzyłam go piorunującym spojrzeniem.

- Podobno sam to zaproponował, więc myślałam, że to nie był żaden problem.

- Ludzie są zawsze problemem - mruknął pod nosem. - Cóż, przejdę do sedna. Słyszałem, że przydzielono cię do Straży Absyntu. Od tego momentu staję się twoim szefem, więc jesteś zobligowana do wykonywania moich poleceń. 

- A jeśli nie będę się ciebie słuchać? - Przybrałam strategię buntu.

- Potwierdzisz tylko to, co już wiem.

Coma || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz