꧁12꧂

162 16 10
                                    

  Pogoda lubi oszukiwać naiwnych ludzi takich, jak ja. Nigdy nie sądziłam, że piękny, słoneczny dzień może okazać się zdrajcą. Przez wczorajsze przygody na dworze, zachorowałam. Byłam zmuszona zostać w domu pod opieką mojej zatroskanej mamy.

  Starsza Amaya jest naprawdę w porządku. Martwi się o mnie, żartuje, od czasu do czasu dostaje jakieś reprymendy. Jedynym wyjątkiem są tematy o chłopakach. Z nią nie da się o tym porozmawiać. Nie chodzi tutaj o to, że nie zgadza się. Ona jest jak Kaori – musi wszystko wiedzieć.

  Poczułam obok mojej głowy wibracje. Ledwo podniosłam rękę, by chwycić telefon. Włączyłam ekran, mrużąc lekko oczy przez blask wyświetlacza. Dostrzegając jedną wiadomość, odblokowałam urządzenie.

Miss Miotła
Gdzie się szlajasz?

Ja
Jestem chora

Miss Miotła
Zdechnij szybko

Ja
Wzajemnie

Miss Miotła
Przyjść po szkole?

Ja
A na co ty mi tutaj?

Miss Miotła
Do szczęścia. Z Petrą wpadniemy.

Ja
Zrobisz mi karmelizowane jabłka na zdrowie? :33

Miss Miotła
Nie.

Ja
:((

  Westchnęłam, odkładając telefon na swoje poprzednie miejsce. Wstałam z łóżka, zakładając mięciutkie kapcie i nakładając na ramiona koc. Miałam nadzieję, że to choróbsko pójdzie tak szybko, jak się pojawiło. Nie zamierzałam zostawać jeszcze jednego dnia w domu.

  W akompaniamencie kichania, zeszłam na dół, gdzie dostrzegłam swoją mamę, która przygotowywała śniadanie oraz mojego ojczyma, czytającego gazetę.

— Dzień do... — nie dokończyłam, ponieważ kichnęłam. — Dobry... — zakończyłam, pociągając nosem.

— Usiądź skarbie, zaraz będzie śniadanie — oznajmiła moja mama. Gdy miałam już zasiąść, na swoim stałym miejscu, kobieta przyłożyła mi dłoń do czoła. — Zostajesz dziś w domu.

— Tyle to ja...ja — kichnęłam. — wiem — mruknęłam.

— Pisał Levi — spojrzałam na Hideki'ego. — Wpadnie po lekcjach do ciebie.

— Wiem — oznajmiłam, a ktoś zapukał do drzwi. — Otworzę

  Powoli wstałam, wchodząc do przedpokoju. Podeszłam do drzwi wejściowych, otwierając je. Moim oczom ukazał się Jean, który badał mnie wzrokiem. Na jego czole pojawiły się typowe zmarszczki. Wiedziałam, że zastanawia się nad moim stanem.

— Wybacz, dziś nie idę — wyprzedziłam go, zanim cokolwiek powiedział. — Chora jestem.

— Właśnie widzę — mruknął, przykładając do mojego czoła dłoń. Zmarszczył brwi. — Wpadnę do ciebie po lekcjach.

— Levi też zamierza — stwierdziłam, a szatyn, chociaż że się wzdrygnął, przytaknął.

— To do zobaczenia — uśmiechnął się lekko. — Pozdrów rodziców — przytaknęłam, zamykając drzwi.

  Jak pingwin, weszłam ponownie do kuchni. Spojrzeli na mnie pytająco.

— To Jean, macie pozdrowienia — mruknęłam, bardziej opatulając się kocykiem w króliczki.

happiness limit || eren jaeger [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz