Nic nie zapowiadało, aby ten dzień był zły. Poranny spacer z Jeanem, później rozmowa z Flochem, a na końcu... No właśnie. Co na końcu? Nie powiedziałabym, że druga rozmowa. Można to nazwać konfrontacją? W takim razie na końcu...konfrontacja z Erenem. Do teraz nie dowiedziałam się, o czym chciał ze mną na samym początku porozmawiać.
Wykopywałam rośliny, które aż do teraz rosły. Jak co roku przesadzaliśmy je do doniczek, aby dalej rozrastały się pod szklaną powłoką szklarni. Właśnie przesadzałam różową chryzantemę, gdy obok mnie ukucnęła Petra.
— Pomogę ci — uśmiechnęła się lekko, pomagając mi dokładnie zasypać korzenie kwiatów w donicy.
— Dziękuję — oznajmiłam, gdy roślina była gotowa do odniesienia. — Dużo nam jeszcze zostało? — zapytałam, wstając z ziemi. Leniwie otrzepałam swoje kolana, na których znajdowała się nawilżona ziemia.
— Jeszcze jeden rządek i to koniec pracy na zewnątrz — stwierdziła, a ja przeciągnęłam się. — Widziałaś może Kaori?
— Nie ma jej? — zdziwiłam się. Watabe była pierwszą osobą, która by przesadzała rośliny. Ona po prostu to lubi. Za to ja wraz z Ral uwielbiamy pielęgnować, aby skutki naszych działań ukazały się w postaci pięknych kwiatów.
— Właśnie nie — mruknęła, podnosząc doniczkę z chryzantemami. — Pytałam też paru innych osób, ale również jej dziś nie widziały.
— Może zapomniała? — chciałam w to wierzyć, jednak brunetka nigdy, by o tym nie zapomniała.
— Pewnie tak — oznajmiła Petra, kierując się w stronę szklarni, na co ja westchnęłam.
Naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, gdzie podziewa się Watabe. Może oferowali dobre jedzenie w sklepiku? Hanji poprosiła ją o pomoc w klubie biologicznym, albo poszła pomagać Erwinowi w samorządzie? Westchnęłam, podchodząc do kolejnego skupiska kwiatów.
— Sachi–san! — usłyszałam z tyłu. Odwróciłam się, dostrzegając Connie'go wraz z Sashą, którzy podbiegli do mnie.
— Przeszkadzamy? — spytał chłopak z uśmiechem. Pokręciłam głową, patrząc na nich zaciekawiona.
— Klub kulinarny chciałby poprosić o warzywa jakie wam zostały — oznajmiła brunetka. Na samą myśl o soczystych roślinkach do zjedzenia, pociekła jej ślinka.
Młodzi kucharze co miesiąc proszą o warzywa lub owoce, które klub ogrodniczy wyhoduje. Wykonane jedzenie sprzedajemy na targach lub po prostu trafiając do sklepiku. Często próbki nowych dań są rozdawane na przerwach, aby uczniowie, czy nauczyciele ocenili ich postęp. Oczywiście jeżeli Braus nie zdąży ich wszystkich zjeść.
— Jasne, chodźcie za mną — zaprowadziłam ich do szklarni, gdzie przechowywaliśmy ostatnie resztki warzyw.
Udaliśmy się do budynku. Znajdowało się tam paru uczniów, zajmujących się przygotowywaniem miejsca, czy segregowaniu rzeczy. Powoli podeszłam do szafek, w których przechowywaliśmy nasze plony.
Gdy już miałam zabrać jedną ze skrzynek, ktoś ode mnie odebrał przedmiot. Zaskoczona spojrzałam na Reinera, który uśmiechnął się do mnie lekko. Zaraz obok niego pojawił się Bertholdt, który zabrał od Sashy skrzynkę pełną marchewek.
— Zaniesiemy je — oznajmił blondyn. — Przecież kobiety nie powinny się przemęczać.
— Dziękujemy — uśmiechnęłam się lekko w geście podziękowania.
Wyszliśmy z szklarni. Pożegnałam się z nimi, jednak na mojej twarzy ukazało się zdziwienie. W klubie ogrodniczym były osoby trenujące kendo. Gdy miałam już podejść do Petry i zapytać o co chodzi, nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się, dostrzegając Flocha.
CZYTASZ
happiness limit || eren jaeger [✔]
Fanfic꧁jeѕтeśмy lυdźмι - dlaтego podążaмy za nιeѕĸończonyм ѕzczęścιeм꧂ ꧁Wydarzenia z książki dzieją się w teraźniejszości!꧂ Niektóre postacie zawarte w tej książce pochodzą z mangi Shingeki no Kyojin, autorstwa Hajime Isayama'y. Charaktery niektórych post...