꧁15꧂

136 13 3
                                    

  Weszłam na teren szkoły, biorąc głęboki oddech. Pierwszy raz bałam się tak mocno. Kurczowo trzymałam pasek od mojej torby, jakby miało mi to w czymś pomóc. Ze strachem w oczach, weszłam do środka.

  Podeszłam do mojej szafki, a wyraz mojej twarzy zmienił się w grymas. Z obawą, otworzyłam drzwiczki. Odetchnęłam z ulgą, widząc moje buty na przebranie. Nadal miałam w sobie obawy, związane z tamtą sytuacją. Miewałam również koszmary, o których na szczęście zapominałam po paru minutach. Zaczęłam zmieniać obuwie.

— Dzień dobry Sachi–san! — podskoczyłam przerażona, słysząc obok siebie głos Petry. Z paskiem od torby w zębach, spojrzałam na nią. Dostrzegłam, że obok rudowłosej szła Nanaba.

— Dzień dobry wam — mruknęłam, do końca zakładając trampka, ponownie zarzucając swoją torbę na ramię. — Widać, że nieźle trzymacie się po wczoraj — przyznałam, gdy dziewczyny zmieniały swoje obuwie.

— Za to ty wydajesz się spięta — stwierdziła blondynka. Po chwili podeszła do mnie od tyłu, kładąc mi dłonie na ramionach. — Uspokój się, chyba, że mam zrobić ci masaż — Nanaba była w tym temacie takim beztalenciem, że natychmiastowo pokręciłam głową.

— Dasz radę, wierzymy w ciebie! — Ral uśmiechnęła się do mnie pociesznie, co odwzajemniłam.

— Dzięki — mruknęłam. — Jednak zamierzam dać mu to na długiej przerwie, więc mam sporo do tego czasu.

  Poszłyśmy w głąb korytarza, zasiadając na jednej z wolnych ławek. Rozmawiałyśmy o nocce, wspominając te śmieszniejsze chwilę. W pewnym momencie Petra podniosła się, machając do kogoś. Odwróciłam się dostrzegając Levi'a, Erwina i Mike'a, którzy szli w naszą stronę.

 — I jak tam nocka? — spytał Smith, a chłopcy powitali swoje dziewczyny.

— Smith, ja nie wiem, czy ty nie spełniasz wymagań łóżkowych, czy co — mruknęła blondynka, zakładając nogę na nogę. Blondyn spojrzał na nią pytająco. — Na nocce Watabe jedyne o co pytała to o nasze sprawy prywatne — warknęła.

— Po prostu była bezpośrednia — dodałam, wzdychając. — Ale nie ukrywając, trochę przesadzała.

— Rozumiem — potarł swój podbródek w zamyśleniu. — Porozmawiam z nią — powiedział, na co pokiwałyśmy głową.

— Sachi–san, mogłabym prosić o chusteczkę? — spytała rudowłosa z miłym uśmiechem.

  Pokiwałam głową, otwierając swoją torbę. Wtedy zrozumiałam, że jak zwykle musiałam o czymś zapomnieć. Na moje nieszczęście nie był to zeszyt, długopis, czy strój na wf.

— Nie, nie nie! — wrzasnęłam, łapiąc się za głowę. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco. - Zapomniałam prezentu!

— Jakiego znowu prezentu? — dopytał Ackermann, obejmując rudowłosą.

— Dla Erena — odpowiedziała Ral, a czarnowłosy przekierował swój wzrok na mnie.

— Dasz mu jutro, co za problem — wzruszył ramionami.

— Nie! Nie dam mu jutro — warknęłam, ciągnąc za końcówki moich włosów. — Przygotowywałam się na to mentalnie przez trzy dni!

— To biegnij do domu, pewnie zdążysz — spojrzałam na blondynkę, która uśmiechnęła się zachęcająco. 

— Gdyby moja kondycja mi na to pozwoliła — westchnęłam, a moje ręce opadły wzdłuż ciała.

— Niech ci będzie smarku — warknął czarnowłosy. — Nie jest to daleko, więc pobiegnę, ale... — podszedł do mnie. — Będziesz sprzątać całą kawiarnie na błysk przez tydzień.

happiness limit || eren jaeger [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz