꧁20꧂

149 12 11
                                    

  Dzień po imprezie u Hanji trzymałam się dobrze. Tak samo Levi, który ze swoją dokładnością czyścił filiżanki, aby zalać napoje. Cieszę się, że Ackermann ma tak dobrą głowę do alkoholu. Nie tak, jak Zoe, która ominęła kolejny dzień w pracy.

  Wszystko zapowiadało się dobrze. Brak naszych znajomych w kawiarni, brak problemów. Niestety, czasem wszystkie modlitwy muszą pójść w cholerę. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy do lokalu wszedł Jean z Erenem u boku. Oczywiście się kłócili, bo co innego mogliby robić? Był to ich zwyczaj, do którego zaczęłam się przyzwyczajać.

— Ackermann! — zawołał Kirschtein, a czarnowłosy posłał mu piorunujące spojrzenie, aby się zamknął. Przeszły go dreszcze, jednak podszedł do Levi'a.

  Zdziwiona zmarszczyłam brwi. Jean nigdy nic nie chciał od niego. Głównym powodem był strach oraz to, że przeważnie ze sobą nie rozmawiają. Jak widać, coś się zmieniło. Zaciekawiło mnie to. Nagle poczułam, jak czyjeś ręce oplatają się wokół mojej talii. Po chwili otrzymałam buziaka w policzek, na co mimowolnie się uśmiechnęłam.

— Hej — odwróciłam się w stronę bruneta, który suszył ząbki. — Jak wam idzie?

— Hej — odpowiedziałam, odchylając głowę, by na niego spojrzeć. — Jak na razie dobrze. A tobie, jak idzie kłótnia z Jeanem? — na jego twarzy pojawił się grymas.

— Weź mi nic nie mów — westchnął, nadal mnie nie puszczając. Gdy miałam coś odpowiedzieć, Kirschtein w końcu odezwał się do chłopaka. Albo po prostu nie słuchałam.

— Widzisz? — pokazał na nas dłonią. — Teraz numer.

— O co chodzi? — spytałam zdziwiona zachowaniem moich przyjaciół. W głębi duszy czułam, że coś się dzieje. Nie myliłam się.

— Hanji i Levi poprosili mnie o przysługę — oznajmił, krzyżując ręce. — Miałem wzbudzić zazdrość w tym kretynie, co się udało — wzruszył ramionami. — A teraz chcę numer.

— Eren ma — oznajmił hardo chłopak, nadal polerując filiżanki. — Daj mu numer do Mikasy — spojrzał na mojego chłopaka.

— Co? — spytaliśmy w tym samym momencie, patrząc na szatyna, który się zarumienił.

— Daj mi ten cholerny numer Jaeger — warknął zirytowany. Brunet jedynie pokręcił głową.

— Chociaż.... — przyłożył palec wskazujący do ust. — Co będę z tego miał Kirschtein? — spytał, uśmiechając się złośliwie.

— Aktualnie masz laskę dzięki mnie, więc byś chociaż pomógł — oznajmił z grymasem na twarzy. — W dodatku chcę tylko głupi numer! Zlitowałbyś się.

— Tak naprawdę, sam prędzej, czy później w końcu bym Sachiko powiedział prawdę — wyznał, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego wymownie. Zaśmiał się nerwowo. — Może.

  Jednak zastanawiała mnie jedna rzecz. Dlaczego akurat oni to zrobili. Myślałam, że Jean nie pomaga Erenowi. W sumie jeżeli chodziło o numer Mikasy, było to możliwe. Hanji nie miała powodu. Tak samo Ackermann.

— Tak się zastanawiając — mruknęłam, przykładając palce do podbródka. — Dlaczego w sumie to zrobiliście?

— To była karma, za to, że wkopałaś mnie przed Petrą — spojrzałam na Levi'a, który położył tacę z gotowymi napojami na barek. — Ciesz się, że tylko to się stało. Zawsze mogłem bardziej cię wkopać.

— Naprawdę wypominasz mi coś, sprzed miesiąca? — spytałam, odbierając tackę. Czarnowłosy pokiwał głową. Przewróciłam oczami. Brunet puścił mnie, dając mi powrócić do pracy.

happiness limit || eren jaeger [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz