꧁29꧂

103 10 1
                                    

  Śnieg padał za oknem, nadając świątecznej atmosfery. Zapach pierniczków roznosił się po domu, a wszelaki kurz, który się znajdował, uciekł w popłochu przed królem zmiotek i panem odkurzaczy – Levim Ackermannem.

  Wigilia była dla nas wyjątkowym dniem. Nie dość, że przeżyliśmy egzaminy i cała historia zakończyła się szczęśliwie, teraz mogliśmy świętować wspólnie pod jednym dachem, przygotowując się do kolacji.

  Następnego dnia po rozmowie z Okumurą i Watabe, reszta dowiedziała się o wszystkim. Dziewczyny z niektórymi chłopakami płakali, odczuwając przeogromną ulgę. Kątem oka widziałam, jak nawet Levi, Eren, czy Jean nie wytrzymywali, jednak starali się to zatuszować.

  Święta miały również na celu, aby wznieść toast, za naszą 'wygraną'. Wkładaliśmy w nasze przygotowania, jak najwięcej. Tylko nie wiem, czy zębów, czy serca...

— Głupia ziemniaczaro! — usłyszałam podniesiony głos czarnowłosego. Niepewnie spojrzałam na Petrę, z którą aktualnie wycierałyśmy kurze w salonie. Powoli udałyśmy się w stronę kuchni, widząc bałagan, a także Chłopaka, który próbuje przegonić Sashę od pierników. Na marne.

  Wtem do pomieszczenia wpadła Hanji, cała zasyfiona brokatem, który roznosiła. Zaraz za nią biegła Nanaba, wściekła na okularnice. Nie wyglądało to za dobrze. Wraz z Ral przeżegnałyśmy się, prosząc o zbawienie dla nich. Wątpię, że ktokolwiek wyjdzie z tego cało.

— Co wy wyprawiacie? — obok nas zjawiła się moja matka wraz z miotłą. Ze zmarnowanym wyrazem twarzy, wpatrywała się we czwórkę moich przyjaciół.

— Sasha zjadła pierniki.

— Nieprawda!

— Hanji narobiła bałaganu!

— Chciałam tylko Nanie coś przedstawić!

— Czterooka zrobiłaś jeszcze większy syf? — spytał Ackermann, a jego żyłka pulsowała ze wściekłości. Zoe zaśmiała się, nerwowo łapiąc się za kark. Wszyscy już wiedzieli, co to oznacza.

  Nasza trójka słysząc wrzask Hanji, odsunęła się od wejścia, nie chcąc stać im na drodze. Brunetka wybiegła z zamiarem przetrwania, za to Levi nie dawał za wygraną. Przy okazji zdołał wyrwać miotłę, którą miała moja mama.

— To co robimy? — spytałam, badając wzrokiem pomieszczenia. Trzeba od nowa sprzątać...

— Może pójdziecie wraz z Mikasą zanieść pierniki chłopakom, co? — zaproponowała moja mama z lekkim uśmiechem. W tym samym momencie, czarnowłosa wyszła z jadalni, spoglądając na nas. — Za to ja z Petrą posprzątamy ten syf — westchnęła, patrząc na swoją pomocnice, która pokiwała głową z pokrzepiającym uśmiechem. — Za to wy — tym razem wskazała na Sashę z Nanabą. — Pomożecie nam.

  Dziewczyny, które były w kuchni, skinęły jedynie głowami. Widziałam jednak, jak Braus nadal ślini się na widok tych wspaniałych wypieków. To samo zauważyła Nana, która od razu odciągnęła brunetkę od jedzenia.

  Wraz z Ackermann poszłyśmy chwycić za talerze, na których znajdowały się smakołyki. Same zjadłyśmy po jednym pierniczku, chichocząc pod nosem. Abyśmy na swojej drodze nie spotkały Sashy, jak najszybciej ubrałyśmy się w nasze kurtki oraz buty, by opuścić ciepły dom.

  Wyszłyśmy przed budynek, dostrzegając masę śniegu. Ujrzałyśmy również Conniego wraz z Arminem, którzy odśnieżali chodnik. Zaczęłyśmy do nich podchodzić, z uśmiechami na twarzach.

— Czas na przerwę — oznajmiłam, a chłopcy spojrzeli na nas, również uśmiechając się.

— Jak dobrze — brązowooki rozciągnął się, zdejmując rękawiczkę, by chwycić smakołyk. — Pyszne — oznajmił zaraz po tym, jak wziął pierwszy kęs. W jego ślady poszedł blondyn, który przytaknął na jego słowa.

happiness limit || eren jaeger [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz