Przez zbliżającą się zimę, moje zajęcia klubowe przestały się odbywać. Oczywiście nadal byliśmy zobowiązani do zajmowania się roślinami. Nie w takich ilościach, jak wcześniej, ale jednak nie mogliśmy pozwolić im uschnąć.
Aktualnie wraz z Seizą, podlewałyśmy kwiaty. Dziewczyna była dość wysoka. Jej platynowe fale opadały na chude ramiona, a zielone oczy błyskały w świetle lampy. Była starsza o rok, jednak nie wywyższała się, jak niektórzy.
Wiedziałam, że chodzi z Petrą do klasy. Była dość rozmowna oraz kulturalna. Wynikało to z tego, że jej rodzice dawali nacisk na dobre wychowanie oraz szanowanie innych ludzi. Codziennie modliła się do Amaterasu o błogosławieństwo, czy zdrowie. Byłam typem osoby, który nie za bardzo wierzył w tego typu bóstwa. Sama nawet nie wiem dlaczego. Może nie miałam wystarczająco czasu, by się pomodlić oraz zbliżyć do religii?
Codziennie widziałam dziewczynę, która rano przychodziła do ogrodu. Modliła się o żyzne gleby oraz hojne zbiory. Zaobserwowałam ją parę razy w tej sytuacji, lecz nie przeszkadzałam jej. Przecież w takich chwilach trzeba zachować skupienie.
— Skończyłam — oznajmiłam, odstawiając konewkę na stolik. Spojrzałam w stronę blondynki, która kończyła swoją pracę. — Pomóc ci? — spytałam z grzeczności.
— Nie trzeba — machnęła dłonią, uśmiechając się lekko w moją stronę. — Dzisiaj i tak dużo zrobiłaś. Nie powinnaś się przemęczać.
— Bez przesady — podrapałam się po karku. — Przecież to moja praca. Robię, bo to lubię — wyznałam.
— W takim razie się pomodlę o twoje zdrowie do Boga Słońca — uśmiechnęła się ciepło.
Pokiwałam głową, chwytając swoje rzeczy. Zanim wyszłam, pożegnałam się z Seizą. Jak najszybciej przemierzałam dziedziniec, by wejść do szkoły. Musiałam jeszcze zmienić obuwie, które było uciążliwe w takich momentach. Niestety, mus to mus.
Gdy miałam skręcić w prawo, zobaczyłam nadbiegającego Bertholda. Chodził ze mną do klasy oraz uczęszczał do klubu kendo. Nie za bardzo miałam z nim kontakt, więc zdziwiłam się, gdy podbiegł do mnie. Jedynie zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego. Przez chwilę między nami panowała cisza. Brunet przez cały czas próbował unormować oddech.
— Eren... On... — wysapał, a ja wiedziałam, że coś się ważnego stało. Tylko zastanawiam się na ile poważne to było.
Czasem zdarzało się, gdy ktoś podbiegał do mnie, aby naskarżyć na bruneta. W pierwszej kolejności robił to Kirschtein, gdy nie potrafił wygrać z chłopakiem podczas kłótni. Jednak były takie momenty, gdzie przybywały osoby drugie, z którymi nie miałam kontaktu. Wtedy wiedziałam, że przegiął.
— Gdzie — spytałam od razu, wchodząc mu w słowo.
— Klub — odpowiedział, a ja szybkim krokiem zaczęłam tam zmierzać.
W środku gotowałam się ze złości. Skoro sam Berthold musiał po mnie przybiec, wiedziałam, że coś się dzieje. Tak naprawdę, w głębi duszy bałam się. Każdy człowiek ma tak, gdy w nieświadomości wyobraża sobie zbyt wiele sytuacji. Niestety w większości przypadków nie są one pozytywne.
Już przy wejściu słyszałam krzyki oraz huki. Natychmiast otworzyłam drzwi. Zamarłam dostrzegając wściekłego do granic możliwości Erena. Reiner trzymał go kurczowo, co ledwo mu się udawało. Brunet cały czas krzyczał, aby go zostawił, jednak blondyn nie słuchał go. Spoglądał na poobijanego Fostera. Było to złe słowo, sine oko, krew, która leciała z jego nosa oraz ust. Wyglądał, jak siedem nieszczęść.
CZYTASZ
happiness limit || eren jaeger [✔]
Fanfic꧁jeѕтeśмy lυdźмι - dlaтego podążaмy za nιeѕĸończonyм ѕzczęścιeм꧂ ꧁Wydarzenia z książki dzieją się w teraźniejszości!꧂ Niektóre postacie zawarte w tej książce pochodzą z mangi Shingeki no Kyojin, autorstwa Hajime Isayama'y. Charaktery niektórych post...