-Caroline mówiła, że macie nowego węża.-zaczepiła Newta, Sophia.
-Tak mamy, możesz go zobaczyć, jest obok żmijoptaków- oznajmił jak zawsze wesoły Scamander.
-Jak mają się niuchacze?-zapytała.
Lubiała niektóre zwierzęta, którymi opiekował się Newt, a jednymi z tych lubianych były właśnie niuchacze.
-Dobrze, chociaż ostatnio jeden mi uciekł, już myślałem ze go nigdy nie znajde. Jon nie zamknął klatki.-pokręcił głową z niedowierzaniem- Idziemy?- zapytał.
-Tak tylko chciałam zapytać o nieśmiałka.
-W jakim sensie?
-No czy mogłabym wziąść jednego?-zapytała z nadzieją.
-Spadłaś mi z nieba, ostatnio jeden mi się przeziębił i dość długo był ze mną, przez co nie chce wrócić do innych na drzewo. Dam ci przed końcem lekcji.-oznajmił z uśmiechem zapraszając do wejścia, do walizki
Gdy weszli Tom był lekko zszokowany, choć tego nie pokazał. Za to Sophia dalej pozostała niewzruszona.
-Dacie sobie radę sami prawda?
-Oczywiście.
-Znajdę cię po tem-rzucił odchodząc do grupy, która szła z Caroliną.
-Chodź oprowadzę cię.-oznajmiła chłopakowi obok.
-A nie zgubię się tu z tobą?-zapytał z przekąsem.
Dziewczyna puściła jego uwagę mimo uszu i ruszyła w tylko jej znanym kierunku. Po chwili chłopak był już przy blondynce.
Byli już koło żmijoptaka gdy na twarz dziewczyny wkroczył rzadko spotykany szczery uśmiech. Znalazła przepięknego węża który wyglądał jak smok. Piękne pomarańczowo -czerwone łuski i oczy z niebieskim przebłyskiem.
-Jest piękny-powiedziała bardziej do siebie niż do Toma.
-Pierwszy raz w rzyciu muszę się z tobą zgodzić.-powiedział przyglądając się zwierzęciu.
Sophia oprowadziła chłopaka po walizce. Właśnie byli u Garborożców kiedy przyszedł do nich Newt.
-To jak, chcesz tego nieśmiałka?-zapytał jej wój głaszcąc garborożca .
-Tak, chodźmy .
Tak jak powiedziała, tak i zrobili. Na drzewie było kilkanaście nieśmiałków. Newt wziął jednednego, który od razu wskoczył mu na rękę i podał go Sophi.
Nieśmiałek od razu wskoczył jej do kieszeni i zadowolony popatrzał na nią.
-Tylko opiekuj się nim dobrze i wrazie jak by zachorował od razu do mnie pisz. Jest dość chorowity. I daj go czasami na te drzewo na błoniach, zawsze lubił tam siedzieć.-poinstruował dziewczynę.
-Wiem, nie pierwszy raz się nim opiekuje.
-Racja, zaraz koniec waszej lekcji. Czytałaś może proroka codziennego?
-Nie, ostatnio w ogóle.
-Twój wój znowu zaatakował. Musisz do niego kiedyś napi..
-Nie. Już nigdy nie będę w żaden sposób rozmawiać z tym szczurem.- przerwała mu Sophia.
-Wiesz, ja tam uważam jak Caroline i nie będe cię do niczego zmuszał, ale tylko ty możesz go powstrzymać.
-Wiem, ale jak na razie podziękuje.
Po dwóch minutach przyszła Caroline z resztą uczniów i wszyscy opuścili walizkę. Sophia z racji tego, że miała jeszcze 15 minut do lekcji postanowiła zostać na błoniach i iść pod dawne drzewo nieśmiałka.
Toma zżerała ciekawość więc postanowił zapytać blondynkę o czym mówił Scamander. Gdy doszli pod drzewo dziewczyna wypuściła stworzonko na drzewo i usiadła na trawie.
-O co chodziło mu z tym , że możesz go pokonać?-zapytał siadając obok niej.
-Nieważne, oni wszyscy tkwią w błędnym przekonaniu.
-Jak to?
-Po prostu uważają, że skoro jestem jego rodziną to go powstrzymam, ale nie, mylą się. Mamy takie same moce, nie możemy się ani skrzywdzić ani zabić, a ja sama nie mam wpływu na niego. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję że nie mogę mu nic zrobić.-powiedziała chowając twarz w dłoniach.
-Ale ja już mogę.- oznajmił kładąc swoją dłoń na jej plecach w akcie wsparcia.
●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Maraton 2/3🖤
CZYTASZ
I promise to change | Tom Marvolo Riddle | 18+
Fanfiction"Podobno czas leczy rany, lecz ja uważam inaczej. Ponieważ czas nie leczy ran, a jedynie pozwala oswoić się z bólem." Książka jest moim pierwszym opowiadaniem, zawiera wiele nieścisłości, niedomówień oraz błędów zarówno interpunkcyjnych jak i ortogr...