Perspektywa Toma
Przysięgam, że nie mam pojęcia co strzeliło mi do głowy z oświadczynami, ale nie żałuje. Sophia jest pierwszą i zapewne ostatnią kobietą jaką pokochałem, i to z nią chce spędzić reszte mojego życia.
Ona sprawia, że szczerze się uśmiecham, ona sprawia, że czuje się dobrze sam ze sobą i po prostu sprawia, że świat jest lepszy.
Kiedy dowiedziałem się o niej więcej, kocham ją jeszcze mocniej, a siebie nienawidze jeszcze bardziej za to, jak o niej myślałem kiedy ją poznałem.
Chciałem po prostu wykorzystać ją do swoich celów i porzucić. Ale polubiłem ją, co i tak strasznie mi się nie podobało. Zaczeła mnie irytować chociaż kiedy tak teraz o tym myślę to już w tedy dążyłem ją nieznanym mi uczuciem. Może nie tam mocnym, ale jednak.
Pamiętam jak rozwaliliśmy łóżko. W tedy myślałem, że wystarczy zwykłe, najprostrze zaklęcie, ale za chuja nie szło tego w żaden sposób naprawić.
Albo kiedy zabrałem ją na plaże we Francji. Dokładnie pamiętam te iskierki w jej oczach, kiedy zapytałem się jej czy zostanie moją dziewczyną. W tedy mnie to bawiło, ale przypuszczam, że dziś takie same iskierki znalazła w moich oczach, kiedy pytałem czy zostanie moją żoną.
I przysięgam, że orzenie się z nią, łamiąc wszystkie dane samemu sobie w przeszłości obietnice, bo jest tego warta. Tego i wszystkiego co najlepsze.
Bawiłem się jej włosami, patrząc na jej spokojną twarz. Została na noc u mnie, i niemal od razu zasnęła, wtulona w mój tors.
Tęskniłem za tym i to bardzo.
Kiedyś traktowałem to zdawkowo, jednak teraz czerpie jej każdy dotyk. A robie tak, bo dowiedziałem się jak to jest ją stracić. Straciłem ją i nie chce tego doświadczyć ponownie.
Jej twarz była bledsza niż zwykle co mnie martwiło, jednak wiedziałem, że chłopaki nie pozwolili by coś jej się stało, lub co bardziej mnie martwi, nie jadła.
Zastanawia mnie tylko, jak to się stało, że nic nie zauważyłem?
Faktycznie jadła mało, ale myślałem, że już tak po prostu ma. Chciaż czy gdybym to zauważył, czy to by coś dało?
Nie sądzę.
Zawsze była uparta, i jeśli już coś sobie postanowiła to nie odpuszczała, a przynajmniej nie tak łatwo.
Chociaż to nie było postanowienie. To był nawyk w, który w padła i z, którego nie umiała wyjść.
Ale ja chciałem jej za wszelką cenę pomóc, i spędzić z nią reszte życia.
Mruknęła zaspana, mocniej wtulając się we mnie. Leniwy uśmiech wpęłzł na moje usta, widząc jej rozchylone usta i zmarszczony nos. Wyglądała zabawnie z takim wyrazem twarzy.
Złożyłem pocałunek na czubku jej głowy, a jej powieki powoli się otworzyły. Spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem, również delikatnie się uśmiechając.
-Dzień dobry Kochanie.-odnalazłem jej dłoń, delikatnie ją ujmując.
-Dzień dobry.-odpowiedziała, brodą opierając się o moją klatkę piersiową.
Nieustannie wpatrywała się w moje oczy, ewidentnie chcąc z nich coś wyczytać. Leżąc tak przyszedł mi do głowy niegłupi pomysł.
-Co powiesz na prysznic?
~•~Stałem za dziewczyną, która przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze.
Stała w samej bieliźnie błądząc wzrokiem po swoim ciele. Nie miała na sobie zaklęcia maskującego przez co były widoczne jej blizny.
Widziałem w lustranym odbiciu te na brzuchu, obojczyku i na klatce piersiowej, ale nadgarstków dalej nie widziałem. Chowała je, przyciskając najmocniej jak może do swojego ciała, tak abym tego nie widział.
Odwróciłem ją w swoją stronę, zatapiając się w jej oczach.
-Nie wstydź się. Kocham cię, i dobrze o tym wiesz. Ale jeśli nie chcesz mi ich jeszcze pokazywać, nie musisz. Poczekam skarbie.- zapewniłem, tym samym wywołując na jej twarzy smutny uśmiech.
Westchnęła, spuszczając wzrok w podłogę.
-Te blizny są moim największym kompleksem.-przyznała zachrypniętym głosem.- Tylko chłopaki je widzieli.
Delikatnie złapałem palcami jej podbródek, nakierowując go tak, że teraz patrzała mi w oczy. Czule złączyłem nasze usta, chcąc aby trochę się rozluźniła. Była strasznie spięta, a tego nie chciałem.
Powoli oderwała się ode mnie, patrząc mi w oczy. Odsunęła się o krok do tyłu, wyciągając przed siebie ręce. Uważnie lustrowałem jej przedriona wzrokiem.
Na lewym najbardziej w oczy rzucał się mroczny znak, ukryty za zabliźnionymi ranami. Pare z nich było dość świrzych, chociaż zdążyły się już zasklepić. Na prawym przedramieniu także widniało sporo bilzn. Niektóre były grubsze, niektóre cieńsze, chociaż domyślam się, że było ich więcej, ale za sprawą specjalnych maści oraz eliksirów zniknęły całkowicie.
Jednak w oczy rzuciła mi się największa blizny ciągnaca się, wzdłuż żyły. Była grubsza niż pozostałe co świadczyło o tym, że zapewne była to najgłębsza rana.
Znów przeniosłem wzrok na jej oczy w, których zobaczyłem strach i niepewność.
Czy ona naprawdę bała się, że ją z tego powodu zostawie?
Że zostawie ją przez to, że sobie nie radzi i szuka ratunku?
Może nie radzi sobie najlepiej, ale dalej walczy. Może nie do końca z własnej woli, ale lepsze to niż nic. Przeszła wiele i jestem z niej naprawdę dumny.
Przyciągnąłem ją do siebie, obejmując szczelnie ramionami. Usłyszałem jej szloch, a na mojej koszulce poczułem jej łzy. Nie lubiałem kiedy płakała. Zawsze miałem wrażenie, że to przeze mnie płacze, a ja nie umiem jej pomóc.
-Nie zostawie cię Soph, nie z takiego powodu.-najdelikatniej jak tylku umiałem, gładziłem ją po plecach licząc, że to choć trochę pomoże.
-Pomóż mi..proszę cię, pomóż.-wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.
Nie wiem czy byłem w stanie jej pomóc, ale chciałem to zrobić. Bo kiedy ja potrzebowałem pomocy, ona Zawsze mi ją dawała, często nawet o tym nie wiedziąc.
-Obiecuje. I obiecuje, że się zmienię. Dla ciebie, bo ty zasługujesz na wszystko co najlepsze.
***
Za błędy przepraszam.
CZYTASZ
I promise to change | Tom Marvolo Riddle | 18+
Fanfiction"Podobno czas leczy rany, lecz ja uważam inaczej. Ponieważ czas nie leczy ran, a jedynie pozwala oswoić się z bólem." Książka jest moim pierwszym opowiadaniem, zawiera wiele nieścisłości, niedomówień oraz błędów zarówno interpunkcyjnych jak i ortogr...