Odkąd Abbacchio opuścił pokój, w którym Giorno i Mista segregowali dokumenty, nie mógł opanować irytacji. Doskonale wiedział dlaczego.
I nie podobał mu się ten fakt. Był zazdrosny. Nie powinien, przypominał sobie na każdym bolesnym, prowadzącym do jego i Giorno sypialni kroku. Nie mógł jednak nie czuć frustracji. Ich zachowanie było tak naturalne, a Leone wiedział że on musiał się przy blondynie kontrolować. Bo prawda była taka, że mu na nim zależało i mężczyzna nie chciał go stracić. Dlatego (miał nadzieję, że chłopak tego nie dostrzegł) nieco się od niego odsunął.
Usiadł na łóżku z niezadowoloną miną. Próbował czytać książkę, ale po piętnastu minutach na tym samy akapicie poddał się i oparty o wezgłowie zamknął oczy. Nawet ze swoim dawnym partnerem Abbacchio nie czuł się... Tak. Ich zejście się było jakieś bardziej... Prawdopodobne? Łatwiejsze? Po tym jak go stracił nie sądził, że pokocha jeszcze kogoś, choć może brzmiało to nieco dramatycznie. Był moment gdy poczuł coś do Bucciaratiego, ale to było coś innego...
I na pewno nie przygotował się na to, że Giorno pieprzony Giovanna będzie osobą, która przypomni mu, że posiada serce.
Ale to zrobił. To było zabawne, bo chłopak nawet nie miał pojęcia jak na niego zadziałał.
Na początku Leone był podejrzliwy w stosunku do niego, potem już po prostu ciekawy co też mogło siedzieć w głowie chłopaka.
Nie zauważył, że próbując przejść przez szczeliny w murze jaki blondyn otaczał wokół siebie zapędził się za daleko.
Teraz... Teraz większość z tych murów upadła, ale Abbacchio nie rozpoznawał miejsca, które miał za sobą. Nie do końca chciał wracać tam skąd przyszedł i... Chciał iść jeszcze dalej jakby od samego początku działał na niego jakiś czar, który kazał mu dotrzeć do serca tego zamku.
Ale czuł, że powinien się teraz zatrzymać. To... To było dobre miejsce by się zatrzymać. Chociaż tak bardzo chciał iść przed siebie.
Abbacchio był teraz z Giorno bardzo blisko i bał się, że jeśli będzie próbował zrobić kolejny krok wszystko się posypie. I tym samym chłopak straci do niego zaufanie i straci jego. To było takie dziwne, bo Leone rozumiał, że jest dla blondyna kimś ważnym i właśnie dlatego nie chciał tego zepsuć. Nie chciał go skrzywdzić.
Ale też jednocześnie coś w nim cały czas mówiło, że Abbacchio jest w tym wszystkim nieistotny. Nie mógł być aż tak ważny, prawda?
— Hej Abbacchio! – obiekt jego rozmyślań oznajmił, że przybył do ich pokoju.
— Hej dzieciaku – odparł Leone.
— Przestałbyś mnie tak nazywać, bo to się dla ciebie źle skończy – zagroził Giorno.
— Hmm, a kim ty jesteś żeby mi grozić gremlinie? – Abbacchio uśmiechnął się, a chłopak tylko pokręcił głową. Nie wiedział czemu, ale to droczenie poprawiało mu humor – co cię tu sprowadza? Wyglądało na to że ty i Mista macie jeszcze trochę do roboty.
— No taaak, ale on sobie poszedł- hej, Abbacchio-? A-albo nie... – okay, blondyn wiedział jak zaciekawić białowłosego. Leone prawie cisnął książkę gdzieś w kąt pokoju, ostatecznie zmuszając się by po prostu odłożyć ją na szafkę nocną.
— O co chodzi? – spytał. Miał nadzieję, że ciekawość nie była po nim widoczna.
— Um... Coś wpadło mi do głowy, ale to było głupie pytanie...
— Nie sądzę by było głupsze od tych, które Narancia i Mista potrafią czasem zadawać przy stole... – stwierdził Leone.
— Nie możesz tego wiedzieć, bo go nie słyszałeś.
CZYTASZ
Moody Experience | AbbaGio [+18]
FanfictionWszystko zaczęło się od headcanonu, że Standy jako odbicie duszy użytkownika mogą wyrażać jego uczucia, nawet jeśli on nie koniecznie chce to robić. !Prawdopodobnie pojawią się sceny +18!