9

119 11 1
                                    

Abbacchio stukał nerwowo w siedzenie swojego krzesła. Był spięty, przygryzał wargę.

Giorno był nieprzytomny od kilku godzin.

Mężczyzna siedział w jego pokoju od czasu gdy go znaleźli...

★★★

On i Bucciarati omawiali szczegóły misji, na którą miał się udać razem z Fugo i Giorno za kilka dni. Białowłosy nie chciał tam młodszego z chłopców.

Bruno wciąż zdawał się myśleć, że za nim nie przepadał i może było w tym nieco prawdy, ale nie o to chodziło.

Tak, chłopak miał w sobie coś czego Leone nie potrafił znieść, jednak tu chodziło o jego ostatnie podejrzane zachowanie.

Blondyn zdawał się rzucić w wir pracy, wyglądało jakby wszystkich unikał i nawet na posiłkach czasami nie był obecny. Coś zdawało się być nie tak i Abbacchio nie był pewny czy to dobry pomysł wysyłać chłopaka na misję, która była potencjalnie niebezpieczna.

Może to wszystko to była tylko jego paranoja, ale od pewnego czasu gdzieś w nim rodziło się uczucie niepokoju kiedy tylko dostrzegał blondyna. Po prostu coś nie pasowało i białowłosy nie potrafił wskazać co to było.

Ale też mimo wszystko nie miał pojęcia jak ma to wszystko wytłumaczyć Bucciaratiemu.

Byli w środku rozmowy, która właściwie i tak niczego by nie zmieniła (ale cóż przynajmniej próbował) i Bruno właśnie pouczał go, że powinien się bardziej otworzyć na chłopaka, kiedy usłyszeli jakby coś upadło. Cisza zapadła momentalnie. Zaczęli nasłuchiwać.

Jasne to mogło być coś co po prostu spadło pod wpływem wiatru, ale był początek lutego i kto normalny otwierał wtedy okna? Na dodatek w wieczorowej porze.

Drugą możliwością, właściwie znaną jedynie Abbacchio, był Sognare, który zwyczajnie postanowił się czymś pobawić. Czasem się zdarzało, że coś wywrócił. Ale lew był mądry, wiedział, że nie powinien wychodzić z pokoju białowłosego, a odgłos dochodził z kierunku, w którym znajdował się salon.

Trzecią opcją był włamywacz. Jako że pozostałe dwie były mniej prawdopodobne niż ta, obaj postanowili, że muszą to sprawdzić jak najszybciej. Gdyby ktoś naprawdę włamał się do domów głównego dowództwa Passione... No cóż nie mogli tak po prostu pozwolić mu na poruszanie się po tym miejscu.

Dzięki temu, że Bucciarati, jako użytkownik Sticky Fingers, był w stanie dosłownie przechodzić przez ściany byli tam szybko. Oczywiście zachowali ostrożność, starali się nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Bruno był gotów atakować.

Jednak w salonie na pierwszy rzut oka nie było żywej duszy. Wciąż ostrożni weszli tam powoli. I w końcu zobaczyli Giorno. Chłopak leżał na podłodze, bez przytomności. Oczy miał zamknięte, przy jego głowie była niewielka kałuża krwi.

Ten widok sprawił, że Abbacchio poczuł się źle. Co się stało? Skąd ta krew? Co jeśli...?

Poczuł jak jego umysł zaczyna ogarniać panika. Wszystko... Wszystko do niego wracało. Krzyki, wystrzał pisto- NIE! Nie mógł teraz o tym myśleć!

Może nie było zbyt późno, musiał zachować spokój. Chociaż było to trudne.

Zacisnął pięści raniąc wnętrze dłoni do krwi. Ostrożnie podniósł rękę chłopaka sprawdzając puls.

Nie obchodziło go, że jeśli domniemany napastnik wciąż tu był to i on mógłby zostać łatwym celem.

Wiedział, że działa nielogicznie, wiedział, że naraża życie, ale coś kazało mu po prostu ratować chłopaka za wszelką cenę.

Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł taką ulgę gdy okazało się, że serce blondyna wciąż biło. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, oddychał.

Wkrótce w pokoju pojawili się Mista i Narancia. Ten ostatni od razu sprawdził na radarze Aerosmith czy w pobliżu nie ma nieproszonego gościa. Było czysto. Bucciarati słysząc to wykonał szybki telefon.

Dzwonił po lekarza, który pracował dla organizacji. Mówiono, że jest jednym z najlepszych i wcale nie mieszkał daleko.

Białowłosy przez cały czas klęczał przy bezwładnym blondynie i trzymał palce na jego nadgarstku jakby bał się, że w pewnym momencie puls po prostu zniknie.

Lekarz, pan Salute, był na miejscu w dwadzieścia minut, choć dla Leone ten czas wydawał się być godzinami.

Abbacchio cały czas siedział niedaleko gdy mężczyzna badał chłopaka. Okazało się, że krew sączyła się z rany, która powstała gdy chłopak upadał. Miał rozciętą skórę nad prawą brwią.

Niewiele osób znało sekret pana Salute, ale był nim jego Stand. Pozwalał mu na zdiagnozowanie schorzeń i nieprawidłowości, które trawiły jego pacjentów. To pozwalało na szybsze znalezienie sposobu na uratowanie człowieka.

Po kilku chwilach postać od góry do dołu pokryta bandażami wypluła raport.

Ulga pojawiła się na twarzach wszystkich gdy okazało się, że to nic poważnego. Jednak po chwili zagościło też na nich zmartwienie. Co sprawiło że chłopak doprowadził się do tego stanu?

Brak snu
Przepracowanie
Niedożywienie
Złe samopoczucie

To razem z oczywistym rozcięciem na czole, które było już zabandażowane, było rzeczami, które Stand lekarza wykrył.

Po tym chłopak został przeniesiony do swojego pokoju przez Mistę i Fugo. Abbacchio by pomógł, ale nie ufał sobie. Nie chciał pogorszyć stanu chłopaka na przykład przypadkiem go upuszczając.

Kiedy Giorno leżał już w swoim łóżku dostał kroplówkę i lekarz polecił by dzwonili do niego w razie gdyby coś było nie tak. Powiedział, że blondyn musi się porządnie wyspać i obudzi dopiero za pewien czas.

★★★

Mijały kolejne minuty, było cicho. Jakiś czas temu Bruno przyszedł i przyciszonym głosem nakazał by mężczyzna poszedł spać. I Abbacchio nawet próbował. Naprawdę.

Ale nie mógł. Był zbyt roztrzęsiony. Coś w jego głowie cały czas się sypało, kruszyło na małe kawałeczki.

Cały czas, albo przynajmniej większość widział Giorno jako kogoś kto jest aż niemożliwie optymistyczny, kogoś kto nic sobie nie robi z przeciwności losu.

Abbacchio wmawiał to sam sobie, jednak to nie była prawda. Blondyn był zagadką, prawdziwą enigmą. Skrywał wiele... Wiele cierpienia.

Białowłosy wiedział, że z chłopakiem jest nie najlepiej. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że mogło dojść do czegoś takiego. Wiedział... Wiedział, a zrobił z tym tak niewiele.

Mimo niektórych interakcji, wciąż potrafił być czasem dla chłopaka nieprzyjemny. Nie powinien.

Przecież nie zaufają sobie wzajemnie jeśli dalej tak będzie. Dodatkowo reszta drużyny też niewiele wiedziała o blondynie.

Nawet jego pokój nie zdradzał jego osobowości. Był schludny i czysty i w sumie nie ma w tym nic złego, tylko że tam nie było niczego. Żadnej niedoskonałości. Żadnego śladu obecności Giorno. Nie było nawet roślin na parapecie, a chłopak był w stanie wepchnąć je jakoś do pokoju Abbacchio. Nic dziwnego, że nie chciał tu spać. To miejsce było obce. Miało zapach jakby nikt tam nie mieszkał.

Leone miał wrażenie, że byłby w stanie zasnąć tylko jeśli przeniósłby blondyna do swojego łóżka. Nie mógł tego jednak zrobić. Chociaż przez ostatni rok (bez miesiąca czy dwóch) chłopak urósł tak, że Abbacchio właściwie zaczynał się bać, że go przerośnie to wydawał się taki kruchy...

Leone czuł, że musi zostać. Przecież nie zostawi chłopaka samego w tym miejscu, nie ma mowy.

Moody Experience | AbbaGio [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz