16

167 14 4
                                    

Ten dzień nie zaczął się źle. Giorno zjadł śniadanie i poszedł zajmować się ogrodem. Odkąd miał zakaz pracy z dokumentami i jedynie pojawiał się na głównych spotkaniach gangu miał na to sporo czasu.

Naturalnie, na początku nawet nie przyszło mu to do głowy. Czuł się uwięziony i bezużyteczny. Ale w pewnym momencie po prostu naszła go myśl, że już cieplej i trzeba spojrzeć na ogród.

Nawet bez pomocy Gold Experience jakoś sobie radził, chociaż było zdecydowanie trudniej. No i te momenty kiedy na chwilę zapominał, że nie może go przyzwać...

Teraz też był w ogrodzie, ale nie mógł nic zrobić.

Przed chwilą właśnie usłyszał krzyczącego Mistę. W głosie chłopaka dało się słyszeć histerię. Nie było to dziwne, bo przecież był kwiecień. Ale te krzyki sprawiły, że blondyn czuł nieprzyjemny ucisk w gardle. Dziś był szesnasty. Jego urodziny.

Gdyby ten dzień po prostu minął chłopak nawet nie zwróciłby uwagi. Nic by się nie stało. Ale teraz przypomniał sobie, że to dzisiaj.

Nagle zapragnął wrócić do domu, może do salonu, a może pokoju Abbacchio...

Giorno czuł się dziwnie wspominając ostatnie miejsce...

Dokończył zaczętą czynność mechanicznie, praktycznie zmuszając się do tego, a potem udał się do salonu. Nie wiedział gdzie Abbacchio był, a jeśli był w pokoju to nie chciał zawracać białowłosemu głowy swoją obecnością.

Czytanie książki nie pomagało, więc w końcu Giorno postanowił włączyć telewizję mając nadzieję, że to odsunie go od tych głupich myśli.

Sam nie wiedział czego oczekiwał.

Przecież większość gangu nie wiedziała właściwie, że ma urodziny tego dnia. Sam tak wybrał, a jednak... Teraz zastanawiał czy to nie był błąd. Może czułby się teraz inaczej... Ale co jeśli nie?

Oglądanie telewizji nie do końca podziałało, ale było na tyle nużące, że chłopak na chwilę przysnął. Dopiero jakiś czas później został obudzony przez Abbacchio.

— Giorno, obiad jest już gotowy – mężczyzna oznajmił gdy chłopak podniósł się do siadu.

— Nie jestem głodny – odparł blondyn. Była to prawda. Jakoś nie czuł potrzeby jedzenia.

— Giorno, proszę – Abbacchio powiedział ukucając tak, by ich oczy były na tej samej wysokości.

Nie jestem głodny – powtórzył chłopak. Białowłosy westchnął głęboko.

Giorno nie mógł patrzeć mu w oczy. Bo znowu sprawiał trudności.

Znowu utrudniał pracę innym.

Blondyn kiedyś dawno temu obiecał sobie, że nie będzie przeszkodą. A jednak teraz...

— Przepraszam – wyszeptał, jego twarz zwrócona w stronę ściany. To trochę bolało. Bruno i Abbacchio wiedzieli o jego urodzinach.

Bucciarati pewnie był zajęty i może żaden z nich nie spojrzał dziś w kalendarz. Albo może wyleciało im to z głowy. Czemu właściwie mieliby o tym pamiętać?

Blondyn czuł zawód, mimo że przecież jeszcze jakiś czas temu wmawiał sobie, że świętowanie urodzin nie ma dla niego sensu.

Starszy delikatnie dotknął jego twarzy i obrócił ją tak, że teraz spoglądali sobie w oczy. Chociaż właściwie nie do końca bo blondyn wciąż uciekał wzrokiem gdzieś w bok.

— Czy to dlatego że dzisiaj twoje urodziny? – spytał w końcu białowłosy cicho.

Giorno otworzył usta ze zdziwienia. Naprawdę tak łatwo można go było rozszyfrować?

Moody Experience | AbbaGio [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz