Kolejne dni kwietnia mijały spokojnie. Apetyt Giorno coraz bardziej się poprawiał i Bucciarati dawał mu czasem nawet kilka dokumentów do sprawdzenia. Oczywiście niezbyt wiele.
W końcu chłopak musiał być mimo wszystko przygotowany na objęcie pozycji Dona. Giorno sam wiedział, że jest uparty i nie zamierzał rezygnować ze swojego marzenia.
Chociaż Bruno ostatnimi czasy zaczął namawiać go do dłuższego oswojenia się z tym wszystkim i poczekania aż skończy dwadzieścia lat, nie osiemnaście jak wcześniej było planowane.
Momentami Giorno zastanawiał się nad tym. I tak już podejmował część ważnych decyzji, wcześniej spotykał się z niektórymi Capo. Zdawał sobie też sprawę, że jeśli będzie choć trochę starszy ludzie będą na niego patrzeć bardziej przychylnie. Właściwie część osób wiedziała już, że ma przejąć władzę, ale nie było ich wiele.
Blondyn poważnie rozważał ogłoszenie tego o wiele wcześniej, żeby ludzie to sobie przyswoili. Wielu Capo i zwykłych Soldato nie przepadali za zmianami. Przy obejmowaniu stanowiska przez Bruno przez pierwsze miesiące panował ogromny chaos, a to przecież nie było tak dawno. Teraz wszystko miało być bardziej kontrolowane, ale może rzeczywiście nie powinien działać pochopnie?
Te rozważania przez kilka dni nie opuszczały myśli Giorno i chłopak wciąż nie zdecydował. Walczenie ze swoją własną upartością nigdy nie jest proste.
W maju, ogród, nawet bez pomocy Gold Experience, wyglądał pięknie. Fugo, Mista i Narancia w wolnych chwilach zaczęli budować altankę w jego głębi i około drugiego tygodnia maja była prawie skończona.
Okazało się, że Miście udawało się przy tym czasem zapomnieć o przeklętej liczbie, co cieszyło chyba wszystkich.
A Giorno czasem im pomagał.
Tego dnia chłopak po obiedzie poszedł do ogrodu. Pobył w nim przez chwilę, a potem wrócił do domu chcąc się czegoś napić, bo było gorąco.
Kiedy wszedł usłyszał krzyki. Nie był w stanie zrozumieć o czym mówią, ale... Te krzyki sprawiły, że poczuł okropny niepokój. Nie brzmiały jak przekomarzanie się Misty i Naranci, czy nawet jak kłótnie Fugo i tego drugiego. Był prawie pewien, że słyszał głos Bucciaratiego, a Bruno podnosił głos bardzo rzadko.
Drzwi do kuchni były otwarte, blondyn z wahaniem zajrzał do środka. Naprawdę był tam Bruno. Stał do niego tyłem. Rękę miał zaciśniętą na ramieniu Abbacchio. Białowłosy wydawał się nie dostrzegać Giorno, nie patrzył w jego stronę. Wyglądał jakby ledwo trzymał się na nogach. Jego spojrzenie było mniej skoncentrowane niż zazwyczaj i w dłoni trzymał butelkę. Nie trzeba geniusza by się domyślić, że cokolwiek w niej było zawierało procenty.
Mężczyzna spojrzał na drugiego ze złością i znów zaczęli się głośno kłócić. Giorno nawet nie słuchał. Jak najszybciej i jak najciszej tylko mógł oddalił się stamtąd. Na początku chciał iść do pokoju Abbacchio. Ale to miejsce nie wydawało się dłużej 'bezpieczne'. Ogród za to był zbyt przestronny. Chłopak potrzebował miejsca, które go ukryje. Poszedł do swojego pokoju.
Oparł się o ścianę obok drzwi i usiadł na podłodze. Ukrył twarz w dłoniach. Przypomniały mu się te wszystkie kłótnie gdy jeszcze mieszkał u swojej matki. Nie chciał ponownie tego przeżywać...
Ale się bał. Bo przecież pamiętał, że przez pewien czas jego ojczym był dla niego miły. Dopiero później zaczął używać przemocy.
Co jeśli oni też się zmienią? Co jeśli to wina Giorno?
Ale z drugiej strony wiedział, że to nieracjonalne. W końcu nie wiedział o co chodzi. Ale był tam alkohol. I to przerażało chłopaka. Nie rozumiał co się dzieje.
CZYTASZ
Moody Experience | AbbaGio [+18]
FanfictionWszystko zaczęło się od headcanonu, że Standy jako odbicie duszy użytkownika mogą wyrażać jego uczucia, nawet jeśli on nie koniecznie chce to robić. !Prawdopodobnie pojawią się sceny +18!