•1•

12.1K 314 123
                                    

2 lata później

Słońce juz coraz bardziej pięło się ku górze gdy wchodziłam to szklanego wieżowca na Manhattanie. Było dopiero po siódmej, a zgiełk wielu ludzi już spieszył się wszędzie by dotrzeć na czas. Ale za to kochałam Nowy York...miasto które nigdy nie śpi. I to prawda, nieważne  jaka godzina ani pora dnia wszędzie było mnóstwo ludzi, którzy gdzieś zmierzali. Nie powiem może to się wydawać trochę przytłaczające, bo kto nie lubi chociaż chwili spędzić w ciszy i spokoju..przez co tesknie za piękną,słoneczną i nieco spokojniejszą Hiszpanią. Ale ta myśl nie znajduje się długo w mojej głowie bo już po chwili wita mnie jak co rano Brayden uśmiechając się szeroko:

-Witam panienkę Daniel. Piękny dziś dzień mamy.

-Dzień dobry. Tak to prawda, aż chce się pracować -oddałam uśmiech, ponieważ nie ważne jak masz zły humor, 60 -letni Brayden zawsze wywołuje uśmiech na mej twarzy.

-Och, dla pani każdy dzień jest idealny by ciężko pracować. Nie mam pojęcia jak pani dalej wyglada tak pięknie i zdrowo tyle pracując... przecież to można zwariować -zasmialam się na jego słowa.

-Niech pan nie gada głupot-przybliżyłam moją kartę magnetyczną do bramki i jeszcze machając panu Braydenowi pożegnałam się wchodząc już do windy i wybierając numer piętra gdzie znajdowała się kancelaria.

Po chwili drzwi windy się otworzyły, a moim oczom ukazała się śnieżnobiała recepcja gdzie już swoje miejsce zajmowała Grace i wielki napis na dnią WILLIAMS, który za niedługo powinien już zostać zmieniony, co jeszcze większy wywoływało u mnie uśmiech. Nie dałam rady postawić kroku, bo z prawej strony wyszła moja asystentka Melanie, która trzymała już filiżankę kawy w dłoniach.

-Dzień dobry pani Daniel.Właśnie niosę dla pani kawę.

-Witaj Melanie i właśnie za to cię uwielbiam -powiedziałam śliniąc się już na widok cudnego napoju, który jak co ranek będzie znajdował się na moim biurku.-przepuściłam kobietę, która była o kilka lat odemnie strasza by podejść do Grace.

-Witaj Grace, czy Christopher już u siebie ?

-Niestety nie. Ale przekaże mu, żeby do ciebie zajrzał jak tylko przyjdzie.

-Dziekuje ci bardzo i miłej pracy.-powiedziałam kierując się już korytarzem do mojego drugiego domu. Melanie już siedziała przy swoim biurku klikając coś na komputerze, a ja otworzyłam moje drzwi widząc moje wielorne biurko i parującą jeszcze kawę. Odłożyłam moją torebkę na szafeczke przy biurku i siadając w fotelu włączyłam laptop przy tym jeszcze bardziej się rozsiadając i patrząc na widok za oknem. Zawsze marzyłam o takim biurze gdzie będę miała widok na inne budynki i rzekę. Wypiłam łyk kawy już słysząc pukanie drzwi:

-Proszę

-Oto pani dzisiejszy plan.-Melanie położyła mi jak co dzień kartkę A4 na biurku mówiąc przy okazji-o 10.30 ma się odbyć spotkanie w sali konferencyjnej, które zwołał pan Williams. Później ..-przerwałam jej

-Spotkanie?

-Tak, dostałam wczoraj e-mail. -pokiwałam nieco zdziwiona głową, bo od kiedy znam Willamsa nigdy nie robił niezaplanowanych przynajmniej o kilka dni spotkań no chyba, że chodziło o naprawdę ważnego klienta czy sprawę.

-Później jedynie ma pani o 14.00 pojawić się w sądzie.

-Dobrze, dziekuje ci. -Melanie się uśmiechnęła i wyszła zamykając drzwi, a ja zajęłam się dokumentami, które same się nie wypełnią.

Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi, które odrazu zaskutkowało oderwaniem moich myśli od kartoteki Jamesa, który został oskarżony o pranie pieniędzy.

LongingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz