•Epilog•

6.9K 291 33
                                    




Cztery lata później

-Gdzieś ty rzucił tą czapeczkę kotku?-spytałam kręcąc się po całym mieszkaniu szukając niebieskiej czapeczki z uszkami misia, która jak zwykle gdy jest potrzebna gdzieś niespodziewanie znika. Jeszcze raz przechodząc przez salon kątem oka zauważam jak mały Lucas bawi się samochodzikami jeżdząc po całym dywanie i wydaje przy okazji różne dźwięki na co się uśmiechnełam.

-Szukasz czapeczki małego?-odezwał się głos z kuchni skąd dochodził cudowny zapach cynamonu i przyprawy korzennej.

-Tak, wiesz gdzie ona jest?-spytałam zakładając ręcę na boki czując, że się poddaje.

-W salonie pod poduszką pana Buby.-od razu pokierowałam się w wskazane miejsce odnajdując zgubę za ulubioną maskotką mojego synka.

-Jesteś wielka-powiedziałam patrząc się na Sandy wychodzącą z kuchni, która jak zwykle coś piekła ostatnim czasem. Nie wiem czy to spowodoowane, że za niedługo święta czy to że jej rosnący w brzuszku Aiden uwolnił z niej prawdziwą cukierniczkę. Ale dziewczyna ostatnio jedyne co robiła to piekła słodkości.

-Co tym razem pichcisz moja droga?-spytałam.

-Pierniczki!-powiedziała radośnie-Ostatnio ciągle mam na nie ochotę przez co już Ben nie wyrabia z kupowaniem ich-zaśmiała się, a ja razem z nią słysząc to i wyobrażając sobie zdegustowaną mine jej narzeczonego, który robi dla niej wszytsko czego moja najdroższa przyjaciółka sobie zażyczy nawet jeśli zachce się jej miętowych lodów o drugiej w nocy.

-Myślisz, że to dobry czas? Może powinnaś...-przerwałam jej.

-Tak, Sandy. Już dość czasu mineło. Wiem co robię, a Lucas ciągle się pyta o tatę..-spojrzałam na chłopca, który był całą kopią tatusia. Miał jego kolor włosów, oczu i tą samą twarzyczkę-Nie mogę go tak okłamywać. Poza tym...-wskazałam palec na którym widniał pierścionek z brylantem dany kilka lat temu.

-A co jeśli się nie zjawi?-spytała, cały czas masując dłonią już wielki brzuszek.

-Wtedy zakończe się łudzić i będę żyć dalej-powiedziałam smutno się uśmiechając, próbując nie dopuszczać myśli ,,a co gdyby". Od tamtego listu nie odezwał się ani razu. Żadnego telefonu, sms jedynie listy, które wysyłał regularnie wraz z prezentami dla mnie czy dla naszego syna. Ja również wysyłałam mu listy, filmiki i zdjęcia małego...pierwsze badanie usg, narodziny jak i kolejne śliczne zdjęcia naszego synka gdzie widać było jak się zmienia i powolutku dorasta. Zdjęcie z chrztu gdzie po moich bokach stał Gabe i Sandy jako rodzice chrzestni i wiele pięknych i niezapomnianych chwil z naszego życia by mógł być ciagle na bieżąco. Nawet jego przyjaciel nie wiedział gdzie znjaduje się Alexander, jedynie to że co jakiś czas wysyłał mu wytyczne jak i pytania o małego wskazywało na to, że jeszcze żyje. W listach nigdy nie wspominał gdzie jest, co robi, jak się czuję. Zawsze były tylko pytania o moje samopoczucie, co robiłam w tygodniu, jak w pracy i o dziecko. Zawsze z kolejnym listem przychodził prezencik dla Lucasa jak i kwiaty dla mnie czy coś większego na święta lub urodziny. Po nim jedynie Marcus pozostał, który już nie służył mi jako ochroniarz a jako przyjaciel, który był częstym gościem u nas i stał się wspaniałym wujkiem Lucasa. Wiele mu zawdzięczam, jeśli chodzi o pomoc jak i szybki transport do szpitala gdy  niespodziewanie wody odeszły mi przed pójściem do kąpieli.

-Ostatnim razem go strasznie potraktowałam-wyrwał mnie z moich myśli głos przyjaciółki-Do dziś mam poczucie winy jak oskarżyłam go o wszystko i groziłam, że go zabije jeśli nie wyjdziesz z tego-popatrzyłam się zdziwiona na dziewczynę słysząc pierwszy raz te słowa. Chciałam coś odpowiedzieć ale gdy zobaczyłam małą kopię Alexa szperającą w listach od taty podeszłam do niego:

LongingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz