•9•

6K 281 47
                                    




Łamiąc chyba wszystkie przepisy na drogach po niecałych 20 minutach byłam już w moim podziemnym garażu parkując na swoim stałym miejscu. Szybko wyszłam z auta i pobiegłam do windy, wciskając moje piętro i modląc się by nikt z sąsiadów nie potrzebował teraz skorzystać z niej. Moje modły zostały wysłuchane bo na moje piętro dojechałam sama, kierując się długim korytarzem pod swoje drzwi, szukając przy okazji kluczyka w torebce. Szybko otworzyłam potężne drzwi i nie zwracając uwagi na zdjęcie futra czy szpilek pobiegłam schodami do garderoby. Popatrzyłam się na szafę po prawej stronie i od razu zaczęłam wyrzucać wszystko z dolnej szuflady by dokopać się  do pudrowego pudełeczka , owiniętego kokardką. Usiadłam na miękkim dywanie, który leżał na środku pokoju i powoli odwijając starannie zawiązaną kokardę otworzyłam pudełeczko, połykając kolejne łzy. Gdy ujrzałam ponownie te wszystkie rzeczy i przedmioty które się tam znajdowały, wszystko się posypało... mur który sklejałam z każdym dniem, rozpadł się w parę sekund odkrywając całą mnie. Powoli zaczęłam wyjmować kolejne to rzeczy co raz bardziej rozpadając się w sobie...

Nie wiem ile to zajęło i nie wiem kiedy znalazłam się przy drzwiach apartamentu Alexa. Sama nie wiem czemu zadzwoniłam do Sophie by dowiedzieć się adresu Alexandra, ani tego jak dotarłam tutaj. Nie wiem też ile minut upłynęło odkąd stoję patrząc się na czarne drzwi przede mną i numer 171 B. Podnosząc telefon widzę, że jest 1:32-ponad trzy godziny temu byłam na kolacji i rozmawiałam z nim. Po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się on. Mężczyzna, którego pokochałam mimo to, że mnie od początku okłamywał. Człowiek, który jest winien śmierci mojego brata..

-Daniel? Co ty tu robisz?-spytał słabo, a ja dopiero ujrzałam, że wciąż był w tej samej koszuli co na kolacji. Miał tylko rozpięte trzy górne guziki a rękawy miał podwinięte. W prawej ręce trzymał szklankę , jak zgaduję z whisky. Ale nie wyglądał na pijanego, przez co obstawiałam, że musiał co dopiero zacząć pić.

-Ską...nieważne-nie czekając na jego zaproszenie, weszłam sama do środka, rozglądając się po znanym mi wnętrzu. To tutaj na samym początku trzymał mnie Alex, odkąd porwał mnie z pogrzebu Johna. Dziwnie było stać w tych samych ścianach widząc, że prawie nic się tu nie zmieniło, nie licząc paru drobiazgów i  świeżych kwiatów na stole, które zapewne gdyby nie Sophie nie stały by tu. Zawsze miała słabość do kwiatów, podobnie jak ja. Dopiero słowa mężczyzny obudziły mnie z zadumania:

-Co się stało?-spytał martwiącym się głosem. Zapewne mam rozmazany makijaż i podpuchnięte oczy więc nie dziwię się pytania z jego strony.

-Co wiesz?

-Daniel..

-Niee..-odsunęłam się gdy ten próbował się do mnie przybliżyć-Po prostu mów....Od kiedy?-na początku myślałam, że mi nie odpowie. Wciąż patrzał się na dywan, nie umiejąc wypowiedzieć tak ciężkich słów.

-Od paru dni-cios jaki dostałam, bolał mnie miłosiernie.  Wyobrażałam sobie już nie raz ten moment, gdyby kiedykolwiek poznał prawdę... ale tak jak mówiłam były to tylko same wyobrażenia, nigdy bym nie przypuszczałam, że takie coś wydarzy się naprawdę.

Dlatego od urodzin ani razu nie pojawił się u mnie? Ponieważ dowiedział się całej prawdy..

-Co? Co dokładnie wiesz?-powiedziałam w coraz większej histerii.

Kiedy stałam się taka słaba? Kiedy słowa tak bardzo zaczęły na mnie oddziaływać? Od kiedy zmieniłam się  w tak łatwe do zranienia istotę?! Od kiedy? Czy mógłby mi ktoś powiedzieć, od kiedy stałam się taka słaba?

-Wiem Daniel, że mieliśmy dziecko. I wiem też, że je straciłaś-dopiero słysząc jego słowa i widząc rozpacz, ból i litość uderzyło to we mnie jak granatem. Nie mogłam oddychać..

LongingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz