•10•

6.2K 241 69
                                    




A L E X A N D E R

Jest godzina 10:32 a ja już od ponad godziny nie mogę oderwać wzroku od śpiącej kobiety w moim łóżku. Jej spokojna twarz i rozrzucowe blond włosy na poduszcze wprawiają mnie w jakiś nieznany mi dotąd dziwny stan spokoju. Jakby te dwa lata, które straciliśmy w ogóle się nie wydarzyły, a ona była po prostu nadal moja. Spała tak cicho i niewinnie, jakby ktoś ją zaraz miał zbudzić. Nadal w bordowej sukience, w której zobaczyłem ją w restauracji spała na środku dużego białego łoża. Siędząc naprzeciwko niej na jednym z fotelu, wciąż nie mogłem przestać na nią patrzeć, jakbym bał się, że jeśli odwróce wzrok to ona nagle mi zniknie.

Wiem doskonale, że jest środek tygodnia a ona powinna od paru godzin być w pracy, podobnie jak ja, ale nie mam odwagi by obudzić ją. Była taka rozchwiana i zmęczona gdy do mnie przyszła, cała zapłakana i smutna. Po za tym długo rozmawialiśmy, a poźniej Daniel po prostu zasneła na mojej kanapie, dlatego przeniosłem ją do mojej sypialni i od tamtej pory śpi. Potrzebuję odpoczynku, to na pewno.

Dopiero po kolejnych piętnastu minutach, dziewczyna zaczeła się po mału wiercić i otwierać zaspane oczy, przy okazji przeciągając się. Ale gdy natrafiła na mój wzrok, nagle szybko wstała to siadu.

-Alex?-spytała jeszcze zachrypniętym głosem od snu.

-Dzień dobry, mam nadzieję, że choć trochę wypoczełaś.-miała nie do odczytania wyraz twazry, który nie jestem pewien co oznajmiał: złość? smutek? zaskoczenie?

-Która godzina?-spytała po chwili, patrząc na wciąż zasłoniete okna w całym pokoju. Sięgnołem po pilot leżący na stoliku nocnym i włączyłem funkcję rozsuwania firan, by już przepołudniowe słońce mogło zagościć w sypialni. Kobieta nieco przymknęła oczy, gdy promyki słońca zaczeły jej doskiwerać

-Przed 11.-tak szybko wyszła z kołdry, jakby jakiś potwór chciał ją zjeść.

-Jestem spóźniona! Już dawno powinnam być w pracy!-próbowała się wyplątać z białej kołdry, co dla osoby widzącej to wszytsko mogło wydawać się smieszne, przez co nie umiałem powstrzymać uśmiechu na twarzy. Nie powiem to rzadkie gdy rano coś może mnie rozweselić, zwłaszcza od dwóch lat wydaje mi się że nie raz zapomniałem co to znaczy naprawdę się uśmiechać, zapominając o sztucznej masce.

-Co się śmijesz?-spytała rozłoszczona.

-Z twoich poczynań, ale nie martw się gdy kładłem się spać napisałem do twojej mamy by mogła zwolnić cię z dzisiejszego dnia ponieważ rozchorowałaś się nagle. W dodatku sama rano przywiozła ci nowe ubrania na zmiane.-patrzyła się na mnie jakbym sobie z niej żartował.

Wstałem by może moje słowa wyglądały na bardziej poważnie. Dopiero teraz poczułem przeszywajacy ból w karku który promieniał na całe plecy. Takie uroki spania tylu godzin na fotelu. Aż przypomniało mi się jak musiałem spać cały czas na kanapie będąc z nią.

-Spałeś cały czas na fotelu?-spytała patrząc się na mój czarny fotel, który służył mi jako łóżko tej nocy.

-Tak, wiedziałem że nie byłabyś zadowolona jeśli chodzi o zobaczenie mnie rano koło ciebie-przytakneła na znak, że się zgadza i już bez słowa znowu usiadła na łóżko. Obstawiałem, że będzie na mnie zła, że będzie krzyczeć jak śmiałem pisać do jej matki w sprawie pracy i tym podobnym, ale ona bez słowa siedziała i patrzyła się naprzeciw siebie. Nie wiem czy mogłem jej ciszę i brak reakcjji uznać za lepsze czy gorsze zachowanie.

-Jesteś głodna? Kawy?-spytałem po minucie ciszy.Pokiwała głową ponownie.

-Masz na coś szczególnie ochotę?

LongingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz