•18•

4.5K 200 56
                                    




-Alex..

-Jesteś stuprocentowo pewna swoich słów? Bo mi się nie wydaje. Dobrze mnie znasz i wiesz, że nie powzole tak łatwo ciebie mi odebrać. Może i przyjełaś jego ckliwe oświadczyny ale to i tak ja nadal prowadzę, bo pozwole sobie przypomnieć że to ze mną nadal jesteś w związku małżeńskim, czyż nie?-spytał wcale nie oczekując potwierdzenia.

-Przepraszam bardzo, ale co to ma znaczyć?! Bawisz się w cholerne zawody a ja co, przytulanka którą można wygrać?! Nie wydaje mi się chyba...-powiedziałam nieco rozjuszona słowami Alexa.

-Wiesz, że nie o to mi chodziło, ale po twoim oświadczeniu, że nadal mnie kochasz już w ogóle nie pozwolę mu ciebie zabrać nawet jeśli kosztować miało to by mnie wszytskie pieniądze świata czy jakikolwiek czyn byś wreszcie do mnie wróciła, rozumiesz?-byłam tak skupiona na jego słowach, że nawet nie zauważyłam kiedy on postanowił skrócić nasz dystans do minimum. Nasze nosy prawie się stykały jak mówił do mnie, a jego usta dzieliły milimetry. Widząc gdzie potoczył się mój wzrok mężczyzna długo nie był obojetny tylko szybko połączył nasze wargi kładąc swoje dłonie na moich policzkach jeszcze bardziej mnie do siebie przybliżając aż nasze ciała stykały się ze sobą i nie było nawet możliwości by wsadzić pomiędzy nas kartkę papieru.

Początkowy szok wywołany jego ruchem szybko przerodził się w trudny do poskromirnia żar, który szybko mną owładnoł, jakby ktoś wyczyścił mi pamieć z tego co przed chwilą mówiłam i po prostu kazał mi słuchać się ciała, które już z powodu samego jego dotyku było podniecone i pragneło czegoś więcej. Alex widząc to jeszcze bardziej pogłebił nasz pocałunek popychając mnie delikatnie na biurko gdzie jeszcze szybciej i zachłaniej pochłaniał moje usta jak i szyje zjeżdżając coraz to bardziej na dół.

Żar, który szybko mną zawładnoł też szybko opadł gdy uświadomiłam sobie co własnie robię i kogo krzywdzę.

-Alex..przestań, prosze-ale on jakby dalej mnie nie słysząc kontynował swoje pieszczoty na moim ciele.

-Alexander,dość-powtórzyłam i nareszcie odsunoł się odemnie z wielką erekcją na dole, której trudno było nie zauważyć.

-Kiedyś mnie zabijesz-powiedział patrząc na dół swoich spodni, a później na w połowie zdjętą koszule, którą szybko próbowałam doprowadzić do początkowego stanu patrząc się na drzwi obawiając się że ktoś przecież może tu wejść w każdej chwili. Nawet nie chciałabym sobie wyobrażać co by się stało gdyby ktoś z pracowników albo sam Christopher wszedł nagle. Znając życie Alexander byłby wniebowzięty ale ja chyba wyrwałabym sobie wszystkie włosy z głowy czując wstyd, zażenowanie i poczucie winy, które i tak już rosnie w każdą sekundę, po tym co się tu przed chwilą stało i do czego prawie znowu nie doszło. I to jescze w moim własnym gabinecie!

-Nie możemy tego robić Alex, ja mam narzeczonego..

-I męża Daniel. Masz męża.. a jak dobrze wiem to w tym stanie bigamia jest jeszcze nielegalna.-słysząc te słowa bardziej odepchnełam od siebie mężczyzne mówiąc:

-Dlatego odczep się odemnie i nie nachodź w biurze. I podpisz te cholerne papiery rozwodowe!

-Skarbie, ja niczego nie zamierzam nigdy podpisać...napewno nie po tym jak utwierdziłem się, że coś do mnie czujesz.

                                                                             *************

-Witaj kochanie. Wszystko dobrze?-spytałam klękając.-Mam nadzieję, że tak. Wujek pewnie się o ciebie troszczy prawda?-popatrzyłam smutno się uśmiechając na grób obok.

Dzisiejsza pogoda była zbyt przygnebiająca jak na Nowy York. Szalejące wszędzie liście i mocny, zimny  wiaterek, który tylko przypominał że już szybkim krokiem zbliża się do nas zima idealnie odwzorowywał szalejące uczucia i emocje które zawsze mi towarzyszyły gdy przychodziłam w to miejsce.

LongingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz