Głosowanie

544 18 0
                                    

pov. Newt 

Po wylądowaniu górolotu DRESZCZu i odeskortowaniu pani kanclerz do aresztu. Grupa zwiadowców wkroczyła by przeszukać maszynę. Każde z nas stało w milczeniu oczekując na sprawozdanie. W momencie którym w maszynie był by jakikolwiek czynny lokalizator musimy uciekać z tego miejsca.  Sky dokładnie wiedziała co nam grozi. Mocniej ją przytuliłem i spojrzałem na Thomasa który również uspokajał swoja narzeczoną 

- Czysto - rozległ się głos z wnętrza górolotu a dawno wstrzymywane z napięcia powietrze swobodnie opuściło moje płuca. Każdy kto wyszedł z domów lub oderwał się od pracy powoli wracał do swoich zajęć

- Sky. Pójdę z Tommim zobaczyć o co chodzi - spojrzałem na Thomasa a on kiwną głową - pójdziesz z Brendą do domu dobrze? - oderwałem ją od siebie i spojrzałem w zapłakane oczy. Nie wiem czy tak mocno wstrząsną ją widok matki czy po prostu hormony w ciąży

- Dobrze - powiedziała, szybko mnie pocałowała i poszła z Brendą w kierunku domu.

- Idziemy ?- spytał Thomas a ja kiwnąłem głową. Byliśmy czymś w rodzaju członkami rady do spraw Przystani. Nie my tu dowodziliśmy ale Vince z Mary. Ustaliliśmy że dla nas będzie to najlepsza opcja ale decyzje podejmujemy przez głosowanie. Skierowaliśmy się do największego budynku stojącego po środku całej przystani. Był tam szpital i miejsce narad. Areszt znajdował się nie daleko i bardzo rzadko musieliśmy go używać. Raz gdy upity Minho próbował pływać nago w morzu dla jego dobra zamknęliśmy go aż nie wytrzeźwiał  a drugi raz gdy któryś z młodzików próbował wskrzesić bunt przeciwko nakazowi ciszy nocnej. Teraz areszt był użyty po raz trzeci i to dla samej przywódczyni DRESZCZu. 

Wraz z Tommim weszliśmy do sali narad gdzie zebrali się już pozostali i usiedliśmy na wolnych miejscach w spokoju przysłuchując się rozmowom 

- Trzeba ją wygnać nie ma tu dla niej miejsca - ktoś krzykną a inna osoba poparła 

- Spokój !- krzykną Vince którego każdy dzielił wielkim szacunkiem - Jak zauważyliście odwiedził nas pewien gość i musimy podjąć decyzję co z nim zrobić - na sali zapanowały szmery - Uwaga! Przeszukaliśmy górolot i samą kanclerz i nic nie znaleźliśmy. Miejcie to na uwadze przy podejmowaniu decyzji. - usiadł i pokazał na jednego z chłopaków aby zaczynał 

- A więc uważam że za to co nam zrobiła w imię znalezienia leku musimy ją wygnać - powiedział stojący Max - Taka jest moja opinia. Dziękuje. - usiadł i kolejne osoby wypowiadały się. Jedni za wygnaniem inni za przebaczeniem. Przyszła moja kolej więc wstałem i powiedziałem 

- Uważam że to co robiła w imię leku jest okropne i zasługuje na karę ale uważam że skoro przybyła do nas bez złych zamiarów powinniśmy ją przygarnąć - zamilkłam i spojrzałem na zgromadzonych - Uważam że sama Ava Paige powinna nam powiedzieć w jakim celu tu przybyła. Bo na przykładzie Tommiego - pojrzałem na niego - On też pracował w DRESZCZu a jednak zauważył że jest zły i się zmienił. Każdy powinien mieć na to szansę. Dziękuje - powiedziałem i usiadłem 

Ku mojemu zaskoczeniu dużo osób zagłosowało za moim pomysłem i posłano po panią kanclerz. Kobieta weszła spokojnie i usiadła na wyznaczonym miejscu szukając wzrokiem jak sądzę swoich dzieci 

- Witamy cię Avo na naszych obradach - powiedział Vince  - Chcemy usłyszeć co masz nam do powiedzenia 

- Dobrze - powiedziała kobieta i wstała - Każdy wie kim jestem i co złego wam zrobiłam. Chcę was wszystkich bardzo za to przeprosić i wiem że słowa nic nie zmienią - umilkła lecz po chwili kontynuowała - Pół roku temu odebrałam telefon Teresy która podała mi wasze współrzędne - szmer rozległ się po sali - W tamtym momencie zrozumiałam jak okropną organizacją jest DRESZCZ i podjęłam decyzje o jej rozwiązaniu. Inni pracownicy się nie zgodzili i władzę przejął mój brat Janson. Niestety zachorował na pożogę i zaraził cały personel. Ostała się grupka ludzi w tym ja która. Podjęłam decyzję że muszę odnaleźć swoje dzieci za wszelką cenę.  Trafiłam na wzmiankę o nowym ośrodku nad morzem który okazał się być właśnie tym miejscem - spojrzała na nas - Wiem co o mnie myślicie ale jestem lekarką i z chęcią będę pracować w waszym szpitalu tak długo aż dam radę  - po tych słowach zaczęła strasznie kaszleć i wytarła krew z kącika ust - Ja umieram. Nie na pożogę ale na raka. Nie zostało mi dużo czasu dlatego proszę was o możliwość śmierci w gronie rodzinnym. 

- Dobrze - powiedział Vince - Teraz podejmiemy decyzje - wstał - Kto jest za wygnanie ? - ręce podniosło pięć osób - Dobrze, kto jest za zostawianiem ale jako pokutę praca w szpitalu ? - ręce podniosło dużo więcej osób w tym ja i Tommy. 

- Dobrze w takim wypadku witamy w Przystania. Ale ostrzegam że jeden niewłaściwy ruch, coś co wzbudzi podejrzenia to zostaniesz eksmitowana w czasie natychmiastowym - powiedział a Ava się uśmiechnęła - Udostępnimy ci jeden z pokojów w szpitalu jako twoje mieszkanie. Koniec zebrania można się rozejść - wdaliśmy 

- Newt ! Thomas ! - krzykną do nas Vince - Mam do was sprawę - podeszliśmy do niego a on powiedział - Miejcie ją na oku. Jak Sky, Gally lub Beth nie będą chcieli jej widzieć to dopilnujcie by ich nie nękała

- Jasne - powiedziałem - To wszystko ? - Vince kiwną głową a ja nie czekając na Thomasa ruszyłem do wyjścia. Wychodząc zaczepiła mnie Ava 

- Newt ? Czy możemy porozmawiać ? - zapytała a ja nie miałem na to ochoty - Proszę 

- Mówić bo się spieszę - powiedziałem i odszedłem z nią z przejścia     

- Wiem że moje dzieci nie chcą zapewne mnie widzieć ale powiedz mi czy wszystko u nich w porządku ? - ból w jej oczach sprawił że coś we mnie ruszyło 

- Tak każde z nich jest zdrowe i szczęśliwe. - nie wspomniałem o dziecku bo nie wiem czy Sky nie chce jej tego sama powiedzieć - porozmawiam z nimi. Może zgodzą się panią odwiedzić 

- Dziękuję - powiedziała - Newt ja za wszystko przepraszam. Mam nadzieję że jesteś mimo wszystko szczęśliwy 

- Tak. Tego nie udało się Pni zepsuć - powiedziałam po czym odszedłem od kobiety i ruszyłem do domu. Zobaczyłem jak Thomas idzie kilka metrów przed mną więc podbiegłem do przyjaciela 

- Stary co o tym wszystkim sądzisz? - zapytałem 

- Myślę że dobrze robimy. Trzeba nauczyć się wybaczać - powiedział i weszliśmy do domu 

- I jak? Jaka decyzja ? - zapytał Gally 

- Zostaje. Jeśli chcecie ją zobaczyć to będzie mieszkać i pracować w szpitalu - Gally spojrzał na Beth i się uśmiechną.

- Czy możemy do niej iść? - zapytała Bath. Trochę mnie to zaskoczyło że tak szybko chcą spotkać matkę ale ja zrobił bym to somo gdyby moja się nagle zjawiła. 

- Tak - opowiedziałem a oni pędem wybiegli z domu - Gdzie Sky ? 

- Śpi na górze - powiedziała Brenda a ja wszedłem do naszej sypialni. Sky spała spokojnie wiec położyłem się koło niej przytulając ja 

- Hej - powiedziała zaspana - Jaka decyzja?

- Twoja mama zostaje. - powiedziałem i usłyszałem westchnienie ulgi - Chcesz ją zobaczyć ?

- Tak - powiedziała - ale później - zamilkła - Wiesz co ? 

- Nooo - powiedziałem wtulając się w nią i zaciągając jej pięknym zapachem 

- Wiem że bardzo dużo zła zrobiła ale nie umiem się na nią gniewać. Jest moją mamą i babcią - tu zachichotała - Myślisz że to głupie? 

- Sky nie. Bardzo dobrze że umiesz wybaczać - powiedziałem -  A teraz odpoczywaj. Kocham was 

- My ciebie też - powiedziała i po chwili usnęła.

Upadek DRESZCZu [TMR cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz