Serum

277 17 2
                                    

- Sky - powiedziała Mary odsuwając się od mikroskopu - Czy to serum? 

- Chyba tak. Myślę że na pewno - powiedziałam - Podobnie zachowywało się z krwią Thomasa. Myślę że to my jesteśmy lekiem 

Mary podeszła do mnie i mnie przytuliła. Brakowało mi tego. Wtuliłam się w kobietę która traktowałam jak drugą matkę. Mogłam zawsze na nią liczyć

- Czy pobieranie mi pół litra krwi zaszkodzi maleństwu ? - zapytałam bo to o nie najbardziej się martwiłam 

- Skarbie jeśli będziesz dużo odpoczywać, dobrze się nawadniać i jeść zdrowo to nic się nie stanie. Nawet jeśli trzeba by było pobierać ci krew codziennie - powiedziała a mi kamień spadł z serca. - Ustalę kolejność kto przyjmie pierwszy dawki a ty pójdź się przewietrzyć i zapytaj się Thomasa czy użyczy nam krwi 

- Jasne - świeże powietrze dobrze mi zrobi ruszyłam do wyjście spotykając po drodze mamę. Z radością opowiedziałam jej że mamy serum

- Wiedziałam od początku że to chodzi o was - powiedziała - Głównie myśleliśmy w DRESZCZu że tylko ty jesteś lekiem ale Thomas też obiecująco się zapowiadał 

- Czyli dlatego jestem obiektem ABC-0 ?

- Tak. Dodatkowo nikt nie wie jaką masz grupę krwi. Kiedyś jako dziecko miałaś poważny wypadek i potrzebna była transfuzja krwi - pamiętałam tą przykrą przygodę. Skakałam po łóżkach z Newtem i spadła wprost na metalowy kant łóżka które wbiło mi się w brzuch - Nasze urządzenia nie potrafiły określić jaką masz grupę krwi. Na każdym był komunikat typu " Krew nieznana" uznaliśmy że podamy ci krew 0. Gdy twój organizm tego nie odrzucił zrobiliśmy mały eksperyment i podaliśmy każdy rodzaj krwi jaki mieliśmy a u ciebie nie było żadnych objawów że coś jest nie tak - słuchałam mamy 

- Ciekawe - zamyśliłam się - Jestem dziwna 

- Nie skarbie. Jesteś wyjątkowa - mówiąc to przytuliła mnie - Miło się rozmawiało ale muszę lecieć do jakiegoś młodego człowieka który ma poważne rozcięcie na nodze.

- Dobra to nie przeszkadzam. Pa - ruszyłam ponownie ku wyjściu i wyszłam ze szpitala. Udałam się do Patelniaka po coś na ząb. Dostałam jabłko i wskazówkę gdzie może być Thomas. Ruszyłam w kierunku nowych budynków wzrokiem szukając chłopaka. Tommy stał z miarką w ręku i coś dokładnie odmierzał. Podeszłam do niego 

- Witaj - chłopak aż podskoczył - Wybacz nie chciałam cię przestraszyć  

- Spoko. O co chodzi ? Coś z Brendą ? - zapytał 

- Spokojnie u niej wszystko okej. Mam bardziej sprawę do ciebie - spojrzałam uważnie na niego - Znalazłam możliwych dawców serum. Na jedną dawkę potrzebne jest pół litra krwi - popatrzył przerażony - Ej wyluzuj człowiek ma od 5 do 7 litrów krwi a stracenie za jednym razem pół litra nie zabije ewentualnie osłabi na kilka godzi ale batonik powinien załagodzić te objawy 

- Jasne. Zakładając że jeśli przyszłaś do mnie to ja jestem jednym dawcą zgadza się ? 

- Tak. Wiem jakie masz podejście do tych metod i że przypominają ci DRESZCZ ale zapewniam cię że będziemy mogli się z tego w każdej chwili wypisać 

- Zgadzam się - powiedział szybko co mnie zaskoczyło - Robię to dla Brendy i reszty 

- Serio? 

- Tak. Kiedy mam przyjść ?

- Najlepiej teraz - powiedziałam a on otrzepał ręce - Idziemy ? - kiwną głową i ruszyliśmy w kierunku szpitala.

Przygotowana nas do oddawanie krwi. Leżeliśmy na wygodnych łóżkach i pobierano nam krew. Nie trwało to za długo. Po zabiegu dostaliśmy strasznie słodką herbatę i batonika. Thomas chwilę później wyszedł ale prosił mnie na bieżąco o postępach leczenia. 

Włożyłam probówki do wirówki i ustawiłam na godzinę wirowania. Po tym czasie serum oddzieli się od krwinek i wypłynie. Następne kroki są bardzo proste. Należy delikatnie zebrać serum i przełożyć do automatycznej strzykawki i gotowe. Można aplikować. 

Czekając na serum położyłam się na ciążową drzemkę. Mój pięciomiesięczny maluch zabierał dość dużo energii. Przez sen poczułam jak ktoś mnie przykrywa. Obudziłam się na dźwięk alarmu dobiegającego z izolatek. Zerwałam się i ruszyłam biegiem w tamtą stronę. Alarm dobiegał z izolatki Maksa. Drzwi były otwarte a w pokoju stało już kilka osób przytrzymując wrzeszczącego Maksa. Wyglądał strasznie nie dane mi było go długo oglądać gdy usłyszałam głos Mary 

- Sky ! Serum ! - wybiegłam i ruszyłam do swojego gabinetu. Chwyciłam odwirowane probówki i delikatnie odsączyłam serum. Przelałam do strzykawki i ruszyłam w kierunku izolatek. 

- Mam - powiedziałam zdyszana a Mary zaaplikowała Maksowi serum. Chłopak znieruchomiał a jego rysy twarzy złagodniały

- Połóżcie go na łóżku i dajcie dojść do siebie - powiedziała Mary a kilku lekarzy wykonało polecenie - Dobra robota Sky. Serum jest z twojej i Thomasa krwi ?

- Nie tylko z Thomasa - powiedziałam bo wolałam nie mieszać serum od dwóch osób 

- Dobrze zobaczymy czy zadziała. Trzeba szybko podać serum jeszcze Paulowy bo jego stan się pogarsza. On też był na wyprawie 

- Tak już robię a co z Newtem on też tam był ?

- Jego stan jest bardzo dobry i to chyba wina tego że był kilkanaście dni w szpitalu nienarażony na stres i gniew - po tych sławach ruszyłam w kierunku gabinetu robiąc kolejne serum. Szybko je wykonałam i ruszyłam w kierunku izolatek gdzie czekała Mary 

- Wchodzimy - powiedziała i otworzyła drzwi - Witaj Paul. Mamy dla ciebie serum czy chcesz je przyjąć ? 

- Tak - chłopak wycharczał - DAWAJ MI JE ! - rzucił się na lekarkę a ona sprawnym ruchem wbiła mu igłę. Chłopak znieruchomiał i delikatnie odsuną się na ziemię 

- Żyje - powiedziała - Przenieśmy go na łóżko - uniosłam nogi chłopaka i wraz z pomocą Mary ulokowałyśmy go na posłaniu - Teraz zostaje tylko czekać 

Wyszłyśmy z izolatki i udałyśmy się w kierunku kuchni dla personelu na herbatę. Dochodził wieczór a ja z Mary rozmawiałam dalej pijąc już którąś herbatę. Na chwilę weszła moja mama i przyłączyła się do rozmowy ale później musiała ratować jakieś dzieciaki. 

Szykowałam się do wyjścia ze szpitala kiedy rozległ się alarm z izolatek. Ruszyłam pędem w ich kierunku. Alarm dochodził z pokoju Maksa. Podeszłam do drzwi i chciałam je otworzyć ale były zablokowane a ja nie miałam karty dostępu. Zajrzałam przez okienko i krzyknęłam na podłodze leżał Max z rozbitą głową i oczami otwartymi. Na ścianie widniała wielka plama krwi. Ktoś odciągną mnie od drzwi i szybkim ruchem je otworzył. Moja mama uklękła przy chłopaku i sprawdziła czy żyje. Powoli ze smutkiem podniosła się i smutno na mnie popatrzyła. Ze łzami w oczach osunęłam się na podłogę 

- To nie możliwe. Dostał serum. Powinien wyzdrowieć. On nie powinien nie żyć  - płakałam a ktoś mnie tulił - To nie miało tak się skończyć. Nie tak 

- Sky. Musisz mi powiedzieć co poszło nie tak. Dostał serum z krwi Thomasa ?  pytała mama

- Tak. Jego krew była jak moja prawie identyczna on ma grupę krwi A a Max  ma AB więc Tommy może być jego dawcą - płakałam 

- Może z serum jest inaczej że tylko taka sama grupa krwi może być dawcą. Sky to nie twoja wina. Tak się zdarza - mama podniosła mnie i popatrzyła na mnie - Wróć do domu wszystkim się zajmę. - nie miałam siły się kłócić. Wróciłam do domu cała zapłakana 

- Sky co się stał ? - zapytał Thomas i Minho 

- Max. On. Nie żyje - powiedziałam - Dostał serum z twojej krwi Tommy ale nie zadziałało . Paul też dostał serum ale z mojej krwi. Co jak go też zabiłam? - chłopcy przytulili mnie i pocieszali aż nie usnęłam. 

Kolejnego dnia w szpitalu dowiedziałam się co się stało. Krew z serum Thomasa nie leczyła tylko pogarszała stan pacjenta. Paul okazał się zdrowieć czyli jedyny ratunkiem dla niech jest moja krew.  


Upadek DRESZCZu [TMR cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz