Otworzyłam jeszcze ciężkie od snu powieki. Kilkakrotnie zamrugałam i ziewnęłam. Usiadłam na łóżku w moim gabinecie
" Co ja tutaj robię?" zapytałam siebie w myślach. Nagle dotarło do mnie co się wczoraj stało. Szybko zerwałam się z łóżka i ruszyłam do wyjścia. Uchyliłam drzwi i pewnym krokiem wyszłam na korytarz. Był pusty. Bez pukania weszłam do gabinetu Mary. Byłam zła że wczoraj mnie uśpiły. Kobieta siedziała na krześle patrząc w papiery i pijąc coś z kubka.
Wpadłam do jej gabinetu i oparłam się rękami o biurko. Zaskoczona spojrzała na mnie
- Dlaczego mnie uśpiłaś ? - wysyczałam wściekła - Gdzie leży Newt?
- Usiądź zaraz ci wszystko powiem - nie drgnęłam - okej... Byłaś wczoraj na skraju załamania fizycznego i psychicznego. Musiałyśmy to zrobić ze względu na dziecko. Za duży stres nie jest dla niego dobry - zamilkła i upiła łyk z kubka - Newt jeszcze odpoczywa jest w sali 8 - obróciłam się i chciałam już wyjść
- Sky. Poczekaj - odwróciłam się - Daj mu jeszcze chwilę odpocząć a ty w tym czasie zjedz i ogarnij się. Pamiętaj że mamy jeszcze kilku chorych
- Dobrze - powiedziałam bo to co mówiła było mądre - pójdę do domu. Ogarnę się. Zrobimy serum i do końca dnia siedzę z Newtem
- Dobrze - powiedziała - Możesz przekazać Thomasowi że może odwiedzić Brendę?
- Jasne - powiedziałam i wyszłam. Było mi głupio że nie zapytałam co się dzieje z moją przyjaciółką.
Wyszłam ze szpitala i udałam się do Patelniaka. Chłopak dał mi kanapki na wynos a ja jedząc ruszyłam do domu. Przebrałam się i umyłam. Spakowałam kilka ubrań Newta bo może mu się przydadzą i poszłam szukać Thomasa.
Chłopak siedział na plaży patrząc w morze. Podeszłam do niego i usiadłam.
- Hej Tommy - powiedziałam - Jak się masz?
- Dobrze Sky. Miło cię widzieć - powiedział wyraźnie smutny - Widomo co z Newtem i Brendą ?
- Tak. Oboje mają się już dobrze. Możesz dziś odwiedzić Brendę
- Naprawdę ? - zapytał już bardziej szczęśliwy - Super. Może spakuję jej jakieś ubrania czy coś
- Dobry pomysł ja Newtowi już wzięłam - pokazałam na torbę koło mojej nogi
- Słyszałem że było z nim wczoraj krucho
- Tak - powiedziałam a w głowie przeleciał mi obraz reanimowanego Newta - Ale teraz już z nim dobrze. Idziemy ? - podniosłam się z lekkim problemem bo brzuch już miałam dość spory.
- Tak. Poczekasz na mnie ? Spakuję kilka rzeczy dla niej - zapytał a ja kiwnęłam głową. Ruszył biegiem do domu a ja szłam powoli. Nie musiałam na niego długo czekać bo uwiną się bardzo szybko.
Ruszyliśmy do szpitala. Wchodząc dowiedziałam się od Cass gdzie leży Brenda i odprowadziłam chłopaka machając przyjaciółce w drzwiach. Ruszyłam do sali zabiegowej na oddanie krwi. Gdy wypiłam już znienawidzoną słodką herbatę ruszyłam do sali gdzie leżał mój narzeczony. Po cichu otworzyłam drzwi i delikatnie wślizgnęłam się do środka. Sala była podwójna ale tylko jedno łóżko było zajęte. Sala wyglądem przypominała zwykła sale szpitalną. Nie taką nowoczesna z dużą ilością przycisków i telewizorem ale taka zwykła i przyjemna.
Chłopak leżał spokojnie i oddychał miarowo. Maszyna pikała w rytm bicia jego serca. Łzy zakręciły mi się w oczach. Wyglądał spokojnie i nie było widać po nim choroby.
Usiadłam na łóżku i pogładziłam delikatnie jego twarz.
- Witaj kochanie - powiedziałam dalej delikatnie go gładząc - Bardzo już za tobą tęsknimy. Nie mogę doczekać się aż się obudzisz
Delikatnie by nie poruszyć mu ręki z kroplówka położyłam się na jego klatce piersiowej. Słuchałam bicia jego kochnego serca które wczoraj nie biło. Chyba zasnęłampov. Newt
Słyszałem irytujący dźwięk pikania. Chciałem otworzyć oczy ale one mnie nie słuchały. Usłyszałem jak ktoś wchodzi. Próbował to robić cicho ale ja słyszałem każdy krok. Usłyszałem najcudowniejszy dźwięk na świecie. Brzmiał jak śpiew deliktnych ptaków. Sky moja Sky. Czułem jej dotyk na twarzy. Słyszałem jej słowa. Tęsknota która brzmia w jej głosie sprawiła że chciałem się obudzić. Poczułem jak kładzie się koło mnie i wtula w mój tors. Przyjemne ciepło bijące od jej ciała i delikatny ciężar sprawiły że zebrałem wszystkie swoje siły i otwarłem oczy.
Zalała mnie fala światła. Szybko zamknolem i otwarłem oczy przyzwyczajając się do światła. Ostrożnie spojrzałem w dół na śpiąca dziewczyne. Wolna ręka pogłaskałem ja po głowie. Sky drgnęła i podniosła się patrząc prosto w moje oczy. Ujrzałem łzy szczęścia w jej jasnych oczach a ona przywarła do mnie ustami. Oddałem pocałunek pełen miłości i tęsknoty. Widziałem że mnie uratowała. Była moim skarbem.
- Sky - mówiłem między pocslunkami - Kocham cię
- Ja ciebie też Newtie - uwielbiałem to zdrobnienie. Słyszałem jak maszyna która mierzy bicie mojego serca wariuje. Oderwałem się od dziewczyny i zlustrowałem jej twarz. Piękna jak zawsze. Nie było widać po niej oznak zmęczenia lub przemecznia czego się obawiałem. Codziennie ratowała jednego chorego.
- Jak się czujesz? - zapytała. Bolały mnie trochę żebra ale nie wiem dlaczego. Ostatnie co pamiętam to że nie milem już siły i dusiłem się.
- Bolą mnie lekko żebra - ona odsunęła się ale ja ją przyciagnolem - Nie aż tak mnie bolą. Bardziej czuję taki dyskomfort. To wina leku?
- Nie kochany. Wczoraj oni musieli cie reanimować. Umarłeś - łzy leciały po jej policzkach - Ja patrzyłam i nie wiedziałam co robić. Nie żyłeś...
- Ciiii żyje. Zobacz - złapałem jej rękę i położyłem na miejscu gdzie jest serce - Bije. Jestem tu z tobą. Nie płacz.
Dziewczyna wtuliła się we mnie i leżeliśmy tak w ciszy. Musiałem zasnąć bo byłem dość mocno zmęczony. Gdy się przebudziłem Sky już nie było. W mojej ręce była włożona kartka.Kochany
Musiałam iść na obiad i pomoc Mary w aplikacji leku Beth. Przyjdę do ciebie wieczorem z kolacją bo na razie nie możesz jeszcze jeść.
Sproboje namówić Mary żeby pozwoliła mi spać w szpitaluKocham cię
Twoja SkyZłożyłem kartkę i zatopiłem się w rozmyślau o mojej ukochnej narzeczonej.
CZYTASZ
Upadek DRESZCZu [TMR cz. II]
Novela JuvenilDruga część serii " Po labiryncie " Sky wraz z Newtem planują ślub i oczekują na dziecko. Nagle pojawia się kanclerz DRESZCZu i ogłasza upadek organizacji. Newt wypływa na misję sprawdzającą słowa Pani kanclerz i przez przypadek zostaje zarażony p...