Leczenie

277 16 2
                                    

Kolejnego dnia pobrano tylko mi krew. Na jeden dzień zostaje jedna dawka leku. Tylko jedna.

Przed obiadem odbył się pogrzeb Maksa. Zeszła się cała Przystań. Nikt nie był na to gotowy. Thomas obwiniał się że to jego wina a ja że to moja. Stałam wtulona w Thomasa i płakałam. Byłam z Maksem w strefie. Spędzałam z nim dużo czasu. On był zielarzem dzięki niemu mieliśmy co jeść. Był może trochę niemiły i nie lubił Newta ale było mi go tak szkoda. Powinien umrzeć ze starości. Nie chciałam nikogo więcej chować. Nigdy. 

Udałam się na obiad i zjadłam go w ciszy. Na stołówce nie było rozmów a każdy skubał powoli posiłek. Nagle wstał Theo 

- Słuchajcie. Nie znaliście za dobrze Maksa ale ja tak. Chcę powiedzieć że przeżyłem z nim ciężkie chwile w labiryncie i w Prawym Ramieniu. Był jaki był ale mam nadziej że zapamiętamy go jako wesołego i żartującego chłopaka. Mam nadzieje że nas słuchasz przyjacielu - powiedział i wzniósł szklankę ku niebu. Otarłam łzę. Powoli każdy kończył posiłek a ja ruszyłam w stronę szpitali. Od razu jak weszłam podbiegła do mnie pielęgniarka Cass

- Sky. Paul się obudził - powiedziała radośnie - Nie jest już chory - dziewczyna rzuciła mi się na szyję 

- Mogę z nim porozmawiać ? - zapytałam 

- Tak. Przenieśliśmy go do normalnego pokoju bo izolatka to nie najprzyjemniejsze miejsce - powiedziała Cass prowadząc mnie do pokoju Paula. Otworzyła ostrożnie drzwi a ja weszła 

- Witaj Paul. Jak się czujesz ?

- Sky dziękuję za uratowanie. Czuję się bardzo dobrze - powiedział i wyglądał naprawdę na zdrowego 

- Proszę bardzo. Nie będę ci przeszkadzać odpoczywaj - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia 

- Sky ? Nie obwiniaj się o Maksa. To nie twoja wina - zamarłam i powoli się odwróciła

- Dzięki - powiedziałam i szybko wyszłam. Ruszyłam do gabinetu po serum i poszła po Mary żeby podać kolejnej osobie. 

Kolejną dawkę dostała Eva. Po wizycie u niej udałam się do pokoju Newta i weszłam na chwilę 

- Hej - powiedziała - Jak się czujesz? 

- Dobrze. Słyszałem o Maksie. Trzymasz się ? - zapytał podchodząc 

- Właśnie nie bardzo - powiedziałam a on mnie przytulił. Brakowało mi go. Jego zapachu, obecności, rozmów, dotyku. Staliśmy przytuleni gdy zapytał 

- Jak ta dzidziuś ? 

- Jeszcze trochę i będzie z nami - powiedziałam a on pogładził mój brzuch 

- Nie boisz się mnie - zapytał po chwili ciszy 

- Nie Newtie. Nie zrobisz mi krzywdy 

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ale musiała wracać do swoich obowiązków.  Pożegnałem się z chłopakiem i wyszłam. 

Zrobiłam notatki z dzisiejszego dnia i udałam się do domu na odpoczynek. Byłam zmęczona fizycznie i psychicznie więc po relaksującym prysznicu od razu zasnęłam. 

Miną tydzień podobnej rutyny: pobudka, śniadanie, pobieranie krwi, serum, aplikacja choremu, wywiad z uleczonymi, obiad, rozmowa z Newtem, Brendą i Beth którzy bardzo dobrze się trzymali, raport dnia, kolacja, sen i tak przez cały tydzień. Byłam trochę zmęczona ale zadowolona. Udało się uleczyć kolejne osoby Alison, Hannah, Billa, Aleksa, Chris, Jacka oraz Luka. Po kilku dniach każde z nich opuszczało szpital a cała Przystań świętowała. Zostało jeszcze dziesięć osób. 

Mój dzień rozpoczął się jak każdy poprzedni dzień. Po śniadaniu ruszyłam do szpitala. Oddałam krew i ruszyłam tworzyć serum. Nagle do gabinetu weszła Mary 

- Sky skończ robić serum i idź do domu odpocząć 

- Ale ja ...

- Nie ma ale.  Zrób sobie pół dnia przerwy. Idź na plaże. Odpocznij. Ja się wszystkim zajmę - już chciała się kłócić kiedy wystawiła palec - Nawet nie dyskutuj. Kończ i do domu.

Lekko zła skończyłam serum i dałam jej wychodząc. Ruszyłam w kierunku kuchni i usiadłam przy ladzie 

- O wyrzucili cię ze szpitala ? - zapytał rozbawiony Patelniak 

- Nooo. Potrzebuję lodów z polewą. Masz? 

- Jasne zaraz ci dam - powiedział i wrócił z porcją domowych lodów i polewą czekoladową. Mój humor się od razu poprawił - O widzę że humorki już w normie - roześmiał się 

- Tak. Ty to umiesz mnie uratować - powiedziałam jedząc zimną słodkość 

Siedziałam u Patelniaka aż do momentu obiadu który zjadła i ruszyłam do domu. Stwierdziłam że posłucham Mary i trochę odpocznę. W domu było pusto bo chłopcy byli na budowie a dziewczyny w szpitalu. Nie umiałam nic nie robić więc zabrałam się za porządki. 

Wracając ze szpitala nie miałam czasu na ogarnięcie bałaganu. Włączyłam muzykę i wkroczyłam do akcji czysty dom. Umyłam dokładnie łazienkę podśpiewując pod nosem. Następna była kuchnia po której ruszyłam do pierwszego pokoju chłopaków. Był tam wielki syf i wiem że to niemiło komuś grzebać w rzeczach ale musiałam tam choć trochę ogarnąć. Po jakimś czasie stanęłam z rękami na biodrach podziwiając swoje dzieło. Cały pokój błyszczał czystością. Ruszyłam do drugiego pokoju w którym był już mniejszy bałagan ale trochę mi zajęło jego posprzątanie. Ruszyłam z porządkami na górę i szybko ogarnęłam swoją sypialnię. Sypialnia Brendy i Thomasa była czysta więc tylko zmiotłam i umyłam podłogę. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie z herbatą. Chwilę później do domu wpadła gromadka chłopaków. Gdy tylko Minho wszedł do pokoju usłyszałam krzyk zaskoczenia

- Sky? Czy to ty posprzątałaś nasz pokój? - kiwnęłam głową - Jesteś wilka. Kocham cię!!

Wieczorem graliśmy w karty i śmialiśmy się po czym każde z nas poszło spać.    

Rano wypoczęta ruszyłam do szpitala pełna energii. Byłam gotowa do pracy.

Upadek DRESZCZu [TMR cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz