pt. 18 (epilog)

572 32 7
                                    

Czym jest miłość?  Opisywane zawsze jako głębokie uczucie między ludźmi, któremu towarzyszy pożądanie i nadzwyczaj silna więź, występuje w życiu każdego człowieka pod różnymi postaciami. Jest to czas, a także ciężka praca wymagająca wielu poświęceń. Jednak piękna, warta prób, błędów i trudów. Jest szczęściem, wsparciem, bliskością, otwarciem na drugiego człowieka, to branie i dawanie, skarb, czysta chemia oraz morze emocji, którego wielkości nawet nie jesteśmy w stanie sobie zdać.

Czy taką miłością darzyli się Jeongguk i Taehyung? Niewątpliwie. I mimo, że ich uczucie przypominało rozsypankę plastikowych klocków czy najzwyklejsze puzzle, to wspólnymi siłami dążyli do poukładania ich, zbudowania czegoś nadzwyczajnego. Bo potrafili się doskonale zrozumieć, nie wypowiedziawszy żadnego słowa, czuli w sobie ogromne schronienie, a w fundamentach ich relacji było zrozumienie, cierpliwość, wierność i zaufanie.

Kiedy budzili się w swoich ramionach szepcząc "Dzień dobry, moja miłości", czuli się jak w domu, bo wzajemne ciepło ogrzewało ich serca i osładzało rozpoczynający się dzień. Podobnie było przed snem, kiedy to Taehyung nieraz wpatrywał się w nocną panoramę miasta, nad którym wisiała błyszcząca mocno Luna i pełno ciał niebieskich dookoła. Wtedy podświadomość mówiła mu, że on już znalazł swój księżyc i nie musi szukać gwiazd. Znalazł swoje jedyne źródło światła w otaczającym go mroku, które zawsze zamigota wskazując mu prawidłową drogę.

Powiadają, iż zaufanie komuś jest jak dawanie mu naładowanej broni, pistolet wycelowany w Twoje serce i nadzieja, że nie pociągnie za spust. Taki był czerwonowłosy, aż pewnego dnia na swojej drodze spotkał przystojnego chłopaka z hebanowymi włosami i równie czekoladowymi oczami, który obrócił jego życie do góry nogami. Zdołał otworzyć go, wysłuchać, pomóc i dać mu miłość. Sprawił, że chciał mu dawać tyle samo, co on. Nie tylko otrzymywać.

Można by powiedzieć, że ich historia zahacza o dramat Szekspira, w którym to kochankowie zadurzają się w sobie już od pierwszego wejrzenia. I może faktycznie tak było, gdy przy pierwszym spotkaniu chcieli ponawiać je coraz częściej, mając nadzieję na kolejne zobaczenie siebie. Młodszy dość późno zrozumiał, co tak właściwie się dzieje i nim się spostrzegł totalnie utonął w Jeongguku, jednak nie chciał tego tak szybko zaakceptować. Z czasem każda spędzana minuta była najszczęśliwszym momentem ich życia, kiedy mogli zamknąć się w kapsule czasu, odciąć od otaczającego ich świata i cieszyć się sobą.

Kończący się rok przyniósł im zaskakujące wydarzenia i pozwolił, by ich miłość piętrzyła się jak warstwy śniegu sypiącego w grudniowe dni, pieczętując tylko romantyczny klimat tego wszystkiego. Na same wspomnienie ich początków, czuli w nozdrzach przyjemny zapach pierników, słyszeli nuty kolęd czy mimo wszystko przyjemny mrozek i kryształki białego puchu układające się w drogę białego puchu. Może to dlatego, że trzydziesty pierwszy grudnia wciąż posiadał w sobie resztkę ciągnącego się nastroju świątecznego, o czym przekonali się wczoraj wciąż widując nie tylko śnieg, ale także i ozdoby na niektórych domach. Tego wieczora przyjemne rześkie powietrze miało zamienić się w zapach wyrobów pirotechnicznych. I gdyby nie spontaniczny plan spotkania wśród przyjaciół z poprzedniego dnia, chłopcy świętowaliby nowy rok w domowym zaciszu przy dobrej kolacji.

— Taehyungie..!

— Tak, kochanie? — spytał czerwonowłosy z ciężkim westchnięciem.

— Wyprasujesz tą koszulę? Proszę.. ciężko mi idzie, zawsze robiła to moja mama.— odparł stając w progu drzwi łazienki, w której Kim przygotowywał się do szybkiego prysznica. Ten tylko posłał mu błagalne spojrzenie, podszedł do starszego chwytając za materiał i parownicę. Zaraz potem ponownie  westchnął ociężale czując na swoim biodrze dotyk dłoni kochanka i natarczywy wzrok na jego lewy profil — Co się dzieje, TaeTae? — dodał patrząc na nietęgą twarz chłopaka.

Santa gave me | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz