pt.1

743 38 3
                                    

1 grudnia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

1 grudnia.
To dzień rozpoczynający świąteczny nastrój miesiąca, przez który wszyscy wpadają w niesamowity szał zakupów, przyzdabiają domy, ubierają choinkę, pieką pierniki czy inne potrawy, by finalnie usiąść przy stole z rodziną, smakując bożonarodzeniowych dań, śmiejąc się do lecących w tle kolęd czy znanego każdemu Kevina samego w domu. Długo wyczekiwana wigilia, która zdecydowanie scala całą familię i pozwala nam przypomnieć sobie jak dobrze smakuje parujący barszcz w chłodny zimowy wieczór.

Był to obraz idealnie spędzonej wigilii, o której marzył Kim Taehyung, co roku spędzając swoją w towarzystwie babci. Miał tylko ją i nie chciał by została tego dnia sama. Wtedy zasiadali spożywając mały posiłek, przy świetle migoczącej na różne kolory małej choinki, by potem rozmawiać przy tlącym się kominku z filiżanką gorącej herbaty w ręku. Tak było zawsze. Później, gdy jego nana już spała, chłopak wybierał się na spacer pośród spadających płatków śniegu, spoglądał na ozdoby świąteczne którymi wypełnione były domy w sąsiedztwie, od zewnątrz po środek. Głośne śmiechy żegnających się ze sobą rodzin i popularne kolędy odbijały się w jego głowie echem przez kolejne parę godzin, zanim wrócił do domu. Nie widział stroika na drzwiach frontowych, nie czuł zapachu cynamonowych świeczek, nie widział świątecznych poduszek na kanapie czy wielkiego prawie dwumetrowego źródła światła w salonie.

Tego roku postanowił chociaż upiec pierniki, by mieć co przegryźć do porannej kawy przez następne trzydzieści jeden nudnych dni. Wrócił właśnie z zakupów, typowo spożywczych, dla swojej staruszki. Przy okazji kupił potrzebne składniki do przepisu znalezionego w internecie parę dni temu. Po ściągnięciu opatulającego go szalika, czapki i zimowych butów całych w śniegu, przeniósł się do kuchni zabierając się za wypieki. W zasadzie to planował, jednak gdy zorientował się, że brakuje mu jednego składnika opadły mu ręce, wiedząc że musi się wrócić.

Tak więc zrobił. Poinformował kobietę, która tylko zaśmiała się na jego głupotę, po czym szybko narzucił kurtkę, ubrał buty i wyszedł. Wtedy dopiero się wygłupił, gdy po pięciu minutach drogi telepał się z zimna, nie czuł rąk, z nosa cały czas mu ciekło, a policzki były całe czerwone i zmarznięte. Zima nie rozpieszczała, od połowy listopada grubymi warstwami bez przerwy sypał śnieg. Nie bez powodu wszystkie szkoły zostały zamknięte, gdy w mieście panował utrudniony ruch. Dochodząc do sklepu wpakował się jak najszybciej do środka, by choć trochę się ogrzać. Było tam z pewnością cieplej niż na zewnątrz.

Przechadzał się alejkami z uwagą wlepiając wzrok w półki, przy okazji mało nie trącąc kogoś przez swoją nieuwagę. Gdy zorientował się, że naprawdę przeszedł cały sklep i wciąż nie znalazł tej jednej potrzebnej rzeczy, postanowił przejść się jeszcze raz. Wchodząc więc ponownie w jedną z alejek, wpadł na kogoś z takim hukiem, że czuł iż wszyscy w markecie mogli usłyszeć to zamieszanie. Lub był zbyt przewrażliwiony, niezbyt lubił przebywanie w centrum uwagi zwłaszcza gdy zdarzają mu się takie żenujące sytuacje jak ta. Jego nieszczęściem było, gdy chcąc złapać równowagę mało nie wpadł do wózka osoby z którą się zderzył, finalnie jednak lądując na kafelkach. Prawie. W ostatniej chwili poczuł na swoich plecach duże dłonie, które uchroniły go przed prawdopodobnie bolesnym upadkiem. Uchylając swoje powieki ujrzał parę wielkich czekoladowych oczu, świecących ze zmartwienia.

Santa gave me | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz