pt.8

317 25 1
                                    

— Uspokój się, Taehyungie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Uspokój się, Taehyungie... proszę przestań płakać. — szeptał przytulając blondyna w swoich ramionach.

Od dwudziestu minut siedzieli na kanapie w salonie u Jeonów. Było po północy, jednak nikt nie zdawał się tym przejmować, nawet rodzice bruneta, którzy krzątali się w wokół nich próbując pomóc w tej sytuacji, jak tylko mogą. Hyerim przyniosła leki na uspokojenie i wodę dla roztrzęsionego blondyna. Otulili go kocem wspólnie siedząc w salonie.

A Taehyung wciąż był oczami do momentu, gdy wszedł wgłąb domu i zobaczył swoją babcię na ziemi, bez tchu. Głowa pulsowała mu od nadmiaru płaczu, oczy miał spuchnięte i trząsł się, nie mogąc się uspokoić. Jego nana nie żyła. Co miał teraz począć? Życie mu się zawaliło w jednej sekundzie, stracił ukochaną osobę i to podczas tych wszystkich rozterek, przez które zbyt dużo myślał o czułościach, o rodzinie, a przez jego myśli przewijało się słowo miłość w różnych formach. Obwiniał się, że nie poświęcał jej ostatnio wystarczająco czasu i nie doceniał jej tak jak powinien. Czuł, że spieprzył po całości. Gdyby tylko przyszedł wcześniej, zapewne można byłoby ją uratować. Teraz skończyły mu się łzy, nie miał czym płakać. Oddech grzązł mu w gardle za każdym razem gdy przełykał ślinę.

— Taehyungie, proszę odezwij się do nas.. — mruknął błaganie, gdy blondyn od paru minut wpatrywał się w jeden punkt przed sobą, zupełnie nie reagując — Proszę.. Powiedz co dokładnie się stało. — minęły długie chwile zanim Kim zareagował powoli rozchylając usta.

— Wszedłem.. — wychrypiał, a po chwili z jego oka popłynęła łza. Nie miał kompletnie sił, by mówić — do domu. Nikt mi nie odpowiadał, więc wszedłem do salonu i-i.. — ciężko oddychał trzęsącym się głosem — i zobaczyłem nanę na ziemi. Leżała jakby zemdlała, więc.. — pociągnął nosem — podbiegłem do niej, ale ona się nie budziła. Nie wiedziałem co robić, zadzwoniłem na pogotowie... — zaniósł się płaczem wtulając się w Jeongguka — Próbowałem jej pomóc, a gdy przyjechali funkcjonariusze to.. powiedzieli... — nie chciał kończyć, słowa nie chciały przejść mu przez gardło, tym bardziej gdy wszystko do niego docierało — że jest za późno.. – wyszeptał.

Wszyscy słuchając tego odczuwali wielki ból, a łzy same cisnęły się do oczu.

— Tak chyba musiało się stać, misiu... — powiedziała Hyerim chwytając jego dłoń mocno ściskając — Taka jest niestety kolej życia człowieczego, z pewnością trafiła w miejsce gdzie jest teraz szczęśliwa, dogląda Cię i czeka na Ciebie.

— Nie chciałaby widzieć Cię w rozpaczy. Życie jest krótkie, nadzwyczaj okrutne i niezbyt wartościowe, jednak mimo trudności trzeba iść dalej. I pamiętaj, nie duś w sobie emocji, daj im upust. Zawsze Cię wysłuchamy. — dokończył Jaemin.

— Trzymaj ją cieplutko w swoich wspomnieniach i w serduszku. Zrobiłeś wszystko jak należy i to co w Twojej mocy.

— Tak za nią tęsknie. — wyszlochał mocniej zawieszając się na szyi Jeona. Zdecydowanie potrzebował teraz jego ciepłego uścisku.

Santa gave me | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz