pt.7

314 27 2
                                    

Minęły zaledwie dwa dni od ich ostatniego spotkania, które niosło za sobą wiele pytań i zero odpowiedzi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Minęły zaledwie dwa dni od ich ostatniego spotkania, które niosło za sobą wiele pytań i zero odpowiedzi. Pozostawiło im czas, na przemyślenie wszystkiego co ich tak właściwie łączy.

A łączy?

Takie pytanie krążyło ciągle po głowie blondyna, który kompletnie nie wiedział jak się czuje. Raz, dosłownie wybijał sobie ten pomysł z głowy, mówiąc, że normalni przyjaciele się tak nie zachowują, a zaś za drugim.. nie był pewien, czy ich przyjaźń po prostu polega na takich zachowaniach i czy nie staje się to czymś naturalnym między nimi.

Jeongguk był naprawdę cudownym chłopakiem, tak uważał Taehyung, i tak było. Opiekuńczy i troskliwy, uprzejmy, romantyczny, uroczy i jednocześnie nieziemsko przystojny. Czego więcej mógł chcieć? Brunet był jego wzorem ideału, dlaczego więc nie chciał zaryzykować i dać się ponieść? Już nieraz czuł, że brakuje mu czułości w jego nudnym do tej pory życiu. A od kiedy pojawił się Jeon, zaczęło ono mieć ciekawsze historie i zdarzenia, które przynosiły mu tylko szczęście. Czemu czuł się tak dziwnie? Nie pasował do tego stylu życia rodziny Jeon? Oni mieli wszystko, o czym Taehyung tylko marzył. Rodzinę, ciepło, miłość, troskę..

Czy Kim był w tym momencie egoistą?

Po części tak. Miał przecież babcię, która była jego rodziną, kochała go, dawała mu troskę. Czasem jednak myślał, że jego staruszka, nie jest w stanie dać mu wszystkiego, będąc sama na tym świecie i go wychowując. Nie winił jej, a nawet dziękował za to, że dała mu tyle, ile była w stanie. Dlatego więc Taehyung także dawał jej tyle ile może. Dorastając zrozumiał, że potrzebuje dużo uczuć w swoim życiu. I choć chciałby dostać je od swojej babci, nie mógł na za wiele liczyć. Chciał innego rodzaju miłości, innej troski i ciepła, niż rodzic daje dziecku.

Skoro tak, to dlaczego nie chciał przyjąć do swojego życia kogoś takiego jak Jeongguk. Często widział w jego oczach iskierki, które spoglądały na niego mieniąc się jasno. Czuł szybkie bicie serca, gdy przytulał się do jego klatki piersiowej. Widział jak troszczy się o niego. Zdrabniał jego imię rzucając przy okazji słodkimi tekstami. Mimo to, Kim wciąż nie był pewien, czy odbiera to właściwie. Nie chciał się nieszczęśliwie zakochać. Czy obwiniał się za niewiedzę? A i owszem. Nie chciał trzymać samego siebie w niepewności. Z drugiej strony, nie mógł być zły, dlatego że nie odróżnia swoich uczuć. Prawda?

Jak sytuacja wyglądała u Jeongguka? Podobnie. Od tamtego dnia na lodowisku, chodził z głową w chmurach, zamyślony. Bił się z uczuciami, ale przecież wiele wskazywało na to, że jednak może coś czuć. Sam fakt, że jeden uśmiech blondyna powodował dawkę szczęścia rozpierającą go od środka. Mimo krótkiej rozłąki, zaczynał tęsknić. A gdy tylko miał go w ramionach, jego serce robiło przewroty w przód i tył jednocześnie, w brzuchu szalało stado rozbrykanych motyli, natomiast mózg podpowiadał mu, jakim jest szczęściarzem posiadając przy sobie takiego anioła. Istniały także obawy o to, że blondyn nie odwzajemnia jego uczuć, ani trochę. Jednak jego ostatnie słowa, o tym że chce wziąć randkę na poważnie dały mu wiele do myślenia. Może jednak chciał dać im szansę? Tak czy inaczej Jeon wciąż miał nadzieję.

Wystarczyła chwila, by nagle coś zrozumiał..

— Wpadłem jak cholera... — mruknął zaczynając chodzić po pokoju.

Zdecydował się walczyć o jego względy nieważne, czy ten odwzajemnia jego uczucia, czy też nie. Chciał je powoli zdobywać. Bo prawda była taka, że kiedy zobaczył Kima po raz pierwszy w sklepie trzymając go w swoich dłoniach, już wiedział że tą twarz zapamięta do końca swojego życia.

W tym momencie, chodząc niespokojnie po swoim pokoju, nie wiedział co ze sobą zrobić. Dopiero co odkrył swoje uczucia, którymi darzy pewnego chłopaka i miał ochotę wykrzyczeć to wszystkim w twarz. Czy impulsem było, gdy sięgnął po komórkę przeszukując kontakty w poszukiwaniu Taehyunga? Zapewne tak. Odpowiadała mu poczta głosowa, co z pewnością było na jego korzyść, bo nawet nie wiedziałby co konkretnie powiedzieć. Sięgnął więc po papier i chciał napisać wszystko to, do czego zdążył dojść. Miał chwilowe deja vu, z dnia w którym pisał pierwszy list do Kima i tak samo jak teraz, nie miał pojęcia jak zacząć.

Długo rozmyślał, aż w końcu chwycił za długopis rozpoczynając swój wywód. Później jakoś samo przyszło, nim spostrzegł że zapisał dwie kartki papieru. To co miał do przekazania, to zapisał. Zwięźle i w jednym miejscu, a to lepsze gdyby miał to mówić wprost na żywca, bo pewnie by się pogubił, przy tym nic sensownego nie przekazując. Był bardzo niecierpliwy, bo dopiero co napisał list, a już chciał mieć na niego odpowiedź.

Po zapisaniu swoich przemyśleń, ostrożnie zapakował list w kopertę i przyszykował się do wyjścia. Jeszcze dziś chciał podrzucić go do domu Kima. Był nadzwyczaj szczęśliwy, czuł się jak jakiś szalony, zakochany nastolatek. Zakochany był, szalony również, wybierając się późnym popołudniem w stronę domu blondyna. Otulony w grubą kurtkę i szal, wyszedł na mróź, którego w zasadzie nie odczuwał, przez ciepło rozchodzące się w jego ciele. Za wiele emocji nim targało. Można by rzec, że był trochę naiwny? Od razu postawił sobie za pewnik piękny rozkwit tej miłosnej historii? Otóż to. Jednak widząc syreny pogotowia przed domem Taehyunga, wiedział że jego wyznania muszą zaczekać.

Podbiegł szybko do funkcjonariuszy pytając co się stało. Ci nawet nie zdążyli odpowiedzieć, a po okolicy rozniósł się głośny krzyk rozpaczy.

— Nie..!! — płakał.

Gdy do uszu Jeona dotarł ten przerażający głos, a świat jakby stanął wiedząc do kogo on należy. Rozejrzał się po okolicy, za chwilę dostrzegając Taehyunga, wyprowadzanego przez policjantów z własnego domu. Bez wachania podbiegł do niego, a blondyn na jego widok wtulił się niemalże od razu w ramiona starszego.

— Jeonggukie.. — zaszlochał zanosząc się większym płaczem i ścisnął w piąstkach jego kurtkę.

— Co się stało?! — spytał zmartwiony jak nigdy dotąd, a serce kuło go i kołatało, na widok zapłakanej buzi ukochanego.

— Nana.. O-ona.. — nie dokończył czując, że uginają się pod nim kolana. Upadł na nie wciąż głośno rozpaczając.

— Oh... Taehyungie. — mruknął czując ból rozchodzący się z klatki piersiowej na całe ciało i łzy w kącikach swoich oczu. Zrozumiał od razu. Nie mógł słuchać przerażająco głośnego szlochu blondyna, którego twarz zalana łzami wtulała się w materiał kurtki. Trząsł się niesamowicie. Nie to tylko z zimna, bo nie miał na sobie kurtki — Tak mi przykro, kochanie..

>•<

Się porobiło..

Swoją drogą zachęcam do zostawiania gwiazdek, a może nawet komentarzy 0:)))

Santa gave me | k.th & j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz