Nastał kolejny dzień, a Taehyung jedyne na co miał ochotę to zaszycie się w łóżku przez dziwne samopoczucie. Sądził że przeziębił się po wczorajszym wyjściu, gdy od rana pociągał nosem, a termometr wskazywał na stan podgorączkowy. Jednak plany nie pozwalały na pozostanie pod pierzyną, ponieważ miał zamiar spotkać się ze swoim przyjacielem Jiminem. Nie chcąc go zawodzić i odwoływać spotkania postanowił po prostu zażyć leki, dzięki którym może poczuje się lepiej. Jego babcia wybierała się dziś do jednej ze swoich przyjaciółek na wspólne szycie na drutach, przy herbatce i pogaduszkach. Widząc stan wnuczka nalegała by zostać i się nim zająć, jednak ten od razu odsunął ten pomysł z jej myśli, mówiąc że będzie miał opiekę Parka, który zawsze dobrze o niego dba. Po długich namowach wyszła około jedenastej nad ranem informując, że wróci późnym wieczorem i gdyby coś się wydarzyło to ma dzwonić pod numer cztery z listy wiszącej obok telefonu stacjonarnego.
Takim sposobem Taehyung został sam w dudniącym ciszą domu. Za oknem spadały duże płatki śniegu, a dzieci w sąsiedztwie wychodziły do ogródka rzucać się śnieżkami. Widok przypomniał blondynowi piękne czasy dzieciństwa, kiedy to wychodził z Jiminem i Bogumem przed dom rzucać się śniegiem czy budować igloo, by później wrócić do środka cali mokrzy i wygrzewać się przy kominku. Minęły lata, a Park Bogum opuścił Busan zamieszkując z rodzicami w Seulu. Został mu tylko Jimin, z którym od tamtego czasu uściślił kontakt.
Około godziny później blondyn gotował wodę na herbatę, gdy kątem oka w przedpokoju zobaczył wpadający do środka domu list. Zmarszczył brwi podnosząc papier z ziemi widząc na nim swoje imię i nazwisko. Nie czekając otworzył drzwi wejściowe i zobaczył odchodzącą już postać w ciemnym płaszczu całym białym na ramionach od śniegu.
— Jeongguk-ah! — krzyknął. Wszędzie pozna ten cudowny szal.
Brunet sekundę po tym odwrócił się spoglądając na Kima, a na jego twarzy rozkwitł cudowny uśmiech. Cofnął się pod drzwi domu witając się z blondynem. Uznał wtedy, że widok jego z roztrzepanymi włosami, lekko podkrążonymi oczami, w piżamie i słodkim szarym kocyku to zdecydowanie najsłodszy widok tego miesiąca.
— Ostatnim razem nie wziąłem od Ciebie numeru telefonu, więc przyszedłem.. — wytłumaczył drapiąc się po głowie.
— Mogłeś zapukać, po co ten list? — zaśmiał się szeroko.
— To bardziej.. umm.. — przedłużył.
— Hm? Bardziej co..?
— B-bardziej romantyczne? — zawstydził się ściskając palce u rąk.
Czy on się właśnie zająknął?
— Ggukie... – szepnął z rozczuleniem — Skoro.. już tu jesteś to może wejdziesz, co?
— Cóż.. i tak mam jeszcze chwilę czasu. — odparł.
Weszli więc do środka, a Taehyung przyszykował jeszcze jeden kubek, po czym oba zalał wrzątkiem dorzucając do środka mały plasterek cytryny. Międzyczasie Jeongguk zajął miejsce w salonie rozglądając się za świątecznymi ozdobami, których z pewnością brakowało jednak większą uwagę przykuły leki i sterta zużytych chusteczek higienicznych na stoliku.
CZYTASZ
Santa gave me | k.th & j.jk
Fanfictionfluff/smut/christmas;au top!jk bottom!tae 18+ kontent Jakby na początku szczęście zależało od zwykłego słoika miodu. A potem stał się nim Jeongguk, dla Taehyunga.