Jedenasty

23 0 14
                                    

            Siedzę na jeziorem, a słońce powoli zachodzi. Dopiero po momencie orientuję się, że nie jestem tutaj sam, gdy dosiada się koło mnie Fabian. Zafrasowany Bambi nie odzywa się do mnie ani słowem, tylko przygląda się tafli wody, jakby szukał sensu życia. Czuję się nieco nieswojo w jego towarzystwie, gdy ten raz po raz wzdycha. Siedzi tak dłuższą chwilę, przybrał pozę myśliciela i przytrzymuje swoją bródkę za pomocy pięści.

Później jest mniej spokojnie – woda powoli się wzburza, Łukasz nie wydaje się być wcale zdziwiony, nawet w tym momencie, gdy z jeziora wydobywa się... Piszczek.

Jezu, co tu się dzieje? - zastanawiam się i wtedy dochodzę do wniosku, że to sen i powinienem się wybudzić. W pokoju już jasno, więc zapewne i tak zaraz budzik zacznie dzwonić, ale... jestem taki ciekawy co będzie dalej. Nie spodziewałem się, że mogą mi się śnić Łukasze i to w taki... sposób.

Próbuję jeszcze się przyłożyć, żeby zobaczyć, co będzie dalej, ale świadomość odpycha ode mnie resztki snu. Światło drażni mi przymknięte powieki, a ja na skroni czuję dotyk. Przez chwilę myślę, że to mucha, ale w oknach są siatki i to raczej jest niemożliwe... i w zbyt przyjemny sposób porusza się ten owad.

Powoli otwieram oczy i widzę moją muchę... to znaczy Maję. Moją muszkę.

Siedzi sobie po turecku na ziemi, przygląda mi się, a uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Podobnie ręka, która ciągle głaska mnie po skroni. Ja, wyrwany z krainy Morfeusza, nie jestem w stanie pokazać jej mojego zdziwienia z jej obecności. No i, co tu kryć, radości.

– Książę już się obudził – kwituje, wstaje i w konsekwencji zabiera swoją dłoń. A było tak pięknie...

– A jak księżniczka tu weszła? - odpowiadam, siadając na łóżku. Spoglądam na dziewczynę, która podchodzi do okna i patrzy się przez nie.

Odwraca się w moją stronę słysząc ów określenie i kręci głową.

– Nie przeginaj – nakazuje.

Czuję się jak zombiak i nie jestem w stanie wymyślić jakiejś błyskotliwej riposty. Nie wypiłem wczoraj aż tak dużo, śmiem twierdzić, że to było nic przy ilości alkoholu, jaką spożył nasz gwiazdor, Sławek Peszko. Ale dopiero co wstałem i moje reakcje są spóźnione.

– Twój kolega mi pomógł – rzuca.

– O czym ty... ano tak, przepraszam – przeczesuję nerwowo włosy, na co Maja zaczyna się śmiać. - Dopiero co wstałem, koleżanko!

Kiwa głową i poprawia zasłonkę. Po momencie słyszę budzik. Ten dźwięk mnie tak wkurza, że gdybym miał go posłuchać chwilę dłużej, to zrobiłbym sobie krzywdę, dlatego zagęszczam ruchy i po chwili dręcząca muzyczka już mnie nie prześladuje.

– Śniło ci się coś fajnego? - pyta, po czym siada po drugiej stronie łóżka tak, że jesteśmy do siebie odwróceni plecami.

– Tak, żebyś wiedziała – kiwam głową z uznaniem. Naprawdę nie sądziłem, że mój mózg jest zdolny do wytwarzania takich oto obrazków.

– Słyszałam.

Odwracam się do niej z grymasem wymalowanym na twarzy. Co ona mi tu sugeruje?

– No co? Mówiłeś przez sen! - przypomina, dodając do tego efektowny ruch rękoma.

Co za wstyd... chociaż dobre i to. Na pewno nie padały tu żadne wyznania, ani dosyć dziwne zdania. Dobrze, że nie śniła mi się moja towarzyszka, bo to różnie mogło być.

Ostatnie mistrzostwa [M. Stępiński]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz