Koniec

27 1 1
                                    

            Uliczki małej miejscowości tętnią dzisiaj życiem, pewnie ze względu na okres wczasów. Większość klasy średniej prędzej czy później uda się na urlop i będzie przebierała w miejscowościach nadmorskich chętniej niż szukała relaksu wysoko w górach.

Młode, polskie małżeństwo spaceruje jedną z nich, razem z dwójką roześmianych smyków. Jedno z nich jest jeszcze zbyt małe, żeby samodzielnie chodziło, dlatego uroczo gaworzy z wózka, drugie – chłopiec – wesoło komentuje to, co widzi, trzymając swojego ojca za rękę.

Ojciec z kolei z rozrzewnieniem opowiada o tym, jak wyglądał wyjazd na mistrzostwa Europy kilka dobrych lat temu.

Kobieta, niska brunetka, z błyskiem w oku słucha opowieści swojego męża. Wtedy go jeszcze nie znała, jedyne co, to widziała go w telewizji, kiedy grał na boisku. Jeszcze wtedy nie wyobrażała sobie, że staną razem na ślubnym kobiercu.

On również tego nie zakładał. Może dlatego, że... przez dziesięcioma laty tutaj poznał kogoś innego.

Kogoś innego brzmi jednak nieadekwatnie w stosunku do tego, jak wielkie znaczenie wywarła ta znajomość na jego dalsze życie. Zmieniło się ono diametralnie w czerwcu, zrobiło kolejny obrót o sto osiemdziesiąt stopni tamtego grudnia. I nabrało potem zupełnie innego wyrazu.

Kolejne miesiące po jej śmierci były... bardzo dziwne. Bardzo długie, puste i obfite w różne, sprzeczne emocje. Postanowił jednak się trzymać tego, co mu zaleciła. Nie użalać się nad sobą. Tylko wypełnić jej ostatnią wolę i próbować znaleźć szczęście.

Po tym, jak minął rok od ich pierwszego spotkania, udał się do La Baule. Dał sobie kilka dni wytchnienia, chodził tymi uliczkami, wspominał, próbował poczuć jej obecność. Miał wrażenie, że dzięki temu doznał dziwnej siły do działania. Podjął decyzję o zmianie klubu – zagraniczny transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. W prawdzie nadal nie ma pozycji Lewandowskiego, ale zdobył doświadczenie na zagranicznych boiskach i dzięki temu jest powoływany stale do kadry.

To zaprocentowało wyjazdem na kolejne mistrzostwa Europy, na których poznał swoją przyszłą żonę. Nie chciał przed sobą tego przyznać, bo miał wrażenie, że to nie w porządku, ale miał wrażenie, że tę kandydatkę zesłała na jego drogę Majka. Błyskawicznie się w sobie zakochali i stali się niemalże nierozłączni. Potrafili porozumiewać się praktycznie bez słów i doskonale wiedział, że właśnie tak postanowiła mu pomóc jego była dziewczyna... chociaż to określenie wydaje się być zupełnie nieodpowiednie.

Dość szybko się pobrali. Małżeńska rutyna nie zabiła jednak ich uczucia, a niedługo potem na świecie pojawił się ich synek, dwa lata później – córeczka, oczko w głowie taty.

Nigdy nie spodziewał się, że szczęście może być tak błahe, oczywiste i proste. Zasadniczo, nauczyła go tego właśnie Majka, a to, co dostał od losu wraz ze spotkaniem swojej przyszłej żony, pozwoliło mu dalej uczyć się romantyzowania życia. Nie znaczyło to jednak, że zapomniał, bo obawiał się, że do tego nigdy nie dojdzie.

Chociażby w tym roku – żona zaproponowała wyjazd właśnie w to miejsce. Początkowo zareagował na to ogromnym zdziwieniem, ale przystał na propozycję – chciał wrócić w to miejsce, bo właśnie tutaj jego życie nabrało znowu zupełnie innego wymiaru. Czegoś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. I mimo że był optymistą i zwykł pozytywnie patrzeć przed siebie, to właśnie tutaj po raz pierwszy tak dokładnie doznał piękna każdego detalu tego beznadziejnego świata. Tak jakby jego zmysły się wyostrzyły i wszystko to, co błahe odczuwał głębiej, mocniej, a negatywne uczucia przestały przejmować nad nim kontrolę.

Ścisnął mocniej żonę za rękę, kiedy znaleźli się na plaży. Ta nieco zaskoczona spojrzała na niego, ale odpowiedział jej tylko uśmiechem. Rozmawiali spokojnie, przyglądając się ludziom, którzy urządzali sobie pikniki w słońcu.

Teraz może już powiedzieć, że ostatnia wola Mai została wykonana. Do końca.


Od autorki: Zupełnie nie umiem pisać epilogów - to chyba jeden z nielicznych, do których udało mi się dobrnąć i to można powiedzieć, cudem. Bo też nie sądziłam, że kiedykolwiek skończę to opowiadanie. Ale wracam do niego co roku i co roku na nowo przeżywam los moich bohaterów.

Trochę zastanawiałam się, jak zakończyć tę historię - wiedziałam, że nie będzie to happy end sensu stricto. Chociaż powiem wam, że kiedy po roku przeczytałam ponownie ostatni rozdział, chciałam utrzymać Maję przy życiu :D ale to się gryzło z tym, czego ona ode mnie chciała. Dlatego mamy happy end sensu largo, tak jak nas pięknie uczyli na studiach - Maniek skończył dobrze, ma rodzinę i jest szczęśliwy. Byłam jednak w kropce, czy pozwolić mu dalej myśleć o naszej głównej bohaterce, co nie wydawało m się fair, jeżeli chodzi o jego obecną partnerkę, czy właśnie dać mu "zapomnieć", ale to wydawało mi się niesprawiedliwe względem Majki. Sami oceńcie, co o tym sądzicie (o ile ktokolwiek tu dotarł).

Wątek Łucji i Bartka pozostał otwarty - bo miałam zrobić z tego drugą część. I ten pomysł coraz bardziej za mną chodzi, bo chyba chciałam i dalej chcę przelać swoje studenckie wspomnienia na Łucję, żeby rozliczyć się z przeszłością. Ale zobaczymy.

Dziękuję ci, że tu dotarłeś/aś i być może do następnego!

O. x

Ps. dacie wiarę, że ta historia ma 533 tysiące znaków? Wow!

Ostatnie mistrzostwa [M. Stępiński]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz