Dwudziesty pierwszy

16 1 24
                                    

            Jest wiele utworów literackich, w których artyści przedstawiali swoją wizję końca świata. Już w apokalipsie Święty Jan mówił o tym, że w Dzień Sądu Ostatecznego na niebie pojawią się czterej jeźdźcy na koniach o kolorach białym, ognistym, czarnym oraz trupio bladym, które niosą głód i śmierć. W „Piosence o końcu świata" Czesława Miłosza pokazano to jako normalny dzień. W wielu filmach Ziemia przez ten ostatni dzień jest nawiedzana przez liczne plagi oraz przerażające stworzenia. A dla mnie koniec świata wygląda znacznie inaczej.

Naprawdę nie wiem, która jest godzina i jak długo leżę bez życia na łóżku. Po moich skroniach spływają stróżki potu, a ja ciągle żyję snami, które miałam tuż po tym, jak on wyszedł z tego pokoju i ostatecznie z mojego życia.

Jeżeli czułam się źle przez cały pobyt tutaj, tak teraz mam wrażenie, że ulatują ze mnie resztki życia, jakie jeszcze się we mnie tliły. Z jednej strony mam nadzieję, że to tylko sen, ale z drugiej – wiem, że zrobiłam dobrze. Raczej.

Bo zrobiłam dobrze?

Nie chcę go ranić i to mój Maniek będzie dla mnie najważniejszy. Dlatego postanowiłam to zakończyć, chociaż sama spodziewałam się, że po tym rewelacjach zrobi to jednak piłkarz. A teraz... teraz mam wrażenie, że już nic nie ma sensu.

Nic.

– Jeju, Majka, coś ty mu zrobiła! - słyszę krzyk i odruchowo zasłaniam uszy.

Mam wrażenie, że to ciągle element mojego snu, ale kiedy się powtarza już wiem, że to szara, smutna rzeczywistość. Ostrożnie rozchylam powieki, a wpadające do pomieszczenia promienie mnie oślepiają. Mimo to próbuję jeszcze raz i początkowo rozmazane kształty zamieniają się w Łucję.

– Daj mi spokój – proszę łamiącym się tonem i przewracam się na drugi bok. Czyli jednak to zrobiłam...

– Nie dam ci spokoju – czuję, że siada na łóżku, przez wgniatający się materac. Po chwili dotyka dłonią mojego ramienia, a ja na ten gest automatycznie się odwracam i dłonią zakrywam oczy, które ciągle są drażnią moje oczy.

– Co chcesz? - pytam niezbyt uprzejmie.

– Dowiedziałam się, że Bartek nieźle chlapnął, więc postanowiłam, że do niego pójdę i postaramy się coś wymyślić, ale niedługo potem do pokoju wparował Mariusz i... ja naprawdę cię nie rozumiem – kręci głową ze zwątpieniem.

Od razu zaczynam się denerwować. Jak ja nienawidzę, gdy ktoś stwierdza, czy mnie rozumie czy nie. Tym bardziej Łucja – podobno jesteśmy przyjaciółkami, więc dlaczego mnie nie wesprze, nie powie, że zrobiłam dobrze, tylko zaczyna te swoje moralizatorskie gadki?

– No nie rozumiesz, nikt z was mnie nie rozumie – wzruszam ramionami.

– Boże jedyny, mam na uwadze to, że jest ci ciężko, bo jesteś nastolatką i dotknęło cię coś tak okropnego, ale... nie możesz od razu mówić, że my nic nie wiemy i tylko ty podejmujesz tutaj idealne decyzje – mimo że ujęła to tak pięknie, to mnie to jeszcze bardziej wścieka.

– Podjęłam idealną decyzję – mówię pewnie.

Łucja poprawia spadające włosy na czoło, a jej wzrok zdaje się mówić: „mylisz się".

– On chciał być z tobą pomimo wszystko, a ty tak po prostu... złamałaś mu serce – podsumowuje moje działania.

– Uwierz, że byłoby gorzej, gdybym mu pozwoliła patrzeć na to wszystko.

Ostatnie mistrzostwa [M. Stępiński]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz