Powoli otwieram jedno oko, a później dopiero drugie. Słońce wkrada się przez zasłony i sprawia, że mam ochotę wydłubać sobie oczy. Przewracam się na drugi bok i po chwili dociera do mnie ból głowy i dziwna suchość w ustach. Próbuję przezwyciężyć oba uczucia, a już przede wszystkim to drugie, ale nie daję rady. Wzdychając, próbuję przewrócić się na drugą stronę, ale wtedy napotykam pewien opór. Przez chwilę myślę, że to mój plecak bądź bagaż, ale... on oddycha.
Z wielką trudnością otwieram oczy i co widzę? Mariusza, który słodko śpi.
Z moich ust wydobywa się niecenzuralna wiązanka, która jest nieco zniekształcona przez zdrętwiałą wargę. Próbuję sobie przypomnieć, jak, do licha, to dziecko się tutaj znalazło. Przecież jeszcze wczoraj byłam na niego śmiertelnie obrażona, a teraz? Leżymy w jednym łóżku? I tyle... prawda?
Piłkarz odwraca się w drugą stronę, ale to lepiej, bo przynajmniej nie będę się rozczulała jego grymasem na twarzy i nie umrę ze słodyczy, jaką mnie obdarowuje. Jego urok to najgorsza broń, jaką może użyć przeciwko mnie. Ale tym razem nie będzie tak łatwo. Jeżeli myśli, że mu wybaczę ot tak, to się bardzo, ale to bardzo myli.
Z problemami schodzę z łóżka. Nie mogę w nim już wytrzymać, przez obecność pewnego intruza. Kręci mi się w głowie i potrzebuję kilkunastu sekund, żeby odzyskać równowagę, a w tym pomaga mi jakże funkcjonalna szafka. Poprawiam materiał ubrania i wtedy odkrywam, skąd bierze się niewygoda, jaką czułam. Jestem w sukience i to takiej, w której raczej bym się nigdy nie pokazała.
Nigdy nie byłam taka zaniepokojona.
Ubrana w biały szlafrok siadam na fotelu i przyglądam się śpiącemu Mariuszowi. Najchętniej położyłabym się na łóżku razem z nim i z chęcią liczyłabym każdy kręg, jaki składa się na jego kręgosłup, ale muszę nad sobą panować. To jest wręcz niesamowite, że jestem na niego wściekła tak, że potrafiłabym zrobić mu krzywdę, ale jak przychodzi co do czego, to się rozpływam.
Woda cieknie mi ciurkiem z niewykręconych włosów i materiał mojego okrycia jest już niemal cały mokry, ale nie dbam o to, gdy przypominam sobie, że to właśnie rozmowa ze śpiącym królewiczem była powodem mojej eskapady do klubu. Ale od momentu wejścia do budynku nie pamiętam już nic. Czarna dziura, pustka... Modlę się, żebym nie zrobiła niczego wbrew swojej woli. Normalnej... woli...
Kiedy zdaję sobie sprawę, że właśnie w tej chwili są Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, a on dzisiaj ze swoją kadrą gra mecz, wiem, że nie mogę ciągnąć tej jego drzemki w nieskończoność, bo po pierwsze, Nawałka urwie mu łeb, a po drugie – żądam wyjaśnień i ewentualnego usunięcia się z tego pokoju w trybie natychmiastowym.
Myślę nad tym, jak go obudzić... przychodzi mi do głowy pomysł, że powinnam go pogłaskać po głowie tak, jak już to raz zrobiłam, ale... nie mogę. Zabawił się mną, źle potraktował. Wiem, że nie mam kręgosłupa, ale nie mogę tak ulegać. Nie i koniec.
Wyciągam się tak, że sięgam po poduszkę leżącą na drugim fotelu i przez chwilę próbuję idealnie wymierzyć, aż w końcu jestem pewna, że operacja się powiedzie, a po sekundzie na łóżku słychać stłumiony okrzyk. Udało się.
Mariusz odwraca się na plecy i patrzy w sufit, aż w końcu postanawia przewrócić się na prawy bok i ponownie wrócić w objęcia Morfeusza. Kiedy widzę, że ponownie zamyka oczy, postanawiam złapać kolejną poduszkę i tym razem podchodzę do łóżka, żeby nią go okładać. To nie jest jakieś brutalne i mocne. To w zasadzie nic w porównaniu z tym, co przeżywam od momentu, w którym tak mnie potraktował. Poduszka, którą go bije, ma w sobie jakieś pióra. Ta, którą on mnie potraktował, miała przynajmniej gwoździe.
CZYTASZ
Ostatnie mistrzostwa [M. Stępiński]
Fanfiction19-letnia Maja od zawsze miała wiele planów dotyczących przyszłości, jednak pewnego dnia diagnoza wszystkie je niszczy. Nastolatka postanawia przeżyć ostatnią przygodę i wybiera się w towarzystwie przyjaciółki do Francji, na tegoroczne mistrzostwa E...