Piętnasty

25 1 23
                                    


– O nie... - szepczę z niedowierzaniem do odbicia lustrzanego. Zupełnie tak, jakbym mówiła do siebie, ale niekoniecznie, bo ta dziewczyna w lustrze jest inna. Dużo inna.

Odkładam szminkę na półeczkę i sprawdzam, czy nie wyjechałam nią poza kąciki ust. Nie, jest dobrze. Oddalam się nieco i widzę dziewczynę, a raczej kobietę, całkiem pewną siebie. Podkreślającą to poprzez ubiór i makijaż. Nie wierzę, że mam zamiar wyjść tak ubrana. Czarna sukienka z dekoltem w serce odkrywa moje ramiona, a rozkloszowany dół kończy się gdzieś w połowie uda... Boże, tyle pokazać. Gdybym chociaż miała co... Wzdycham. Ale mimo wszystko czuję się teraz jak... dwieście dolców. Tak. Uśmiecham się do swojego odbicia. Lubię tą... kobietę, która uśmiecha się do mnie. Jest całkiem ładna i nie chce pamiętać o tym, co złego wydarzyło się w życiu, ani o tym „niepowodzeniu". Trzeba zapomnieć, przynajmniej na tę jedną noc.

Mariusz

Nie wiem, co się wydarzyło, naprawdę. Układam sobie wszystko w głowie i dochodzę do wniosku, że... że jestem kretynem, który zaprzepaścił taką wielką szansę, bo nie umiał podjąć jednej dobrej decyzji. Przecież byłem taki pewien wszystkiego... i wtedy w moim życiu znowu musiała pojawić się Patrycja i sprawić, że wszystko wywróciło się do góry nogami.

Boję się, że Maja mi tego nie wybaczy. Przecież tak naprawdę zabawiłem się nimi obiema i ich uczuciami z tym, że Patrycja o tym wcale nie wie.

Dziewczyna żegna mnie serią buziaków i pyta się, czy nie mogę zostać. Nie, nie mogę, bo mam taki burdel w głowie, że zawstydziłbym niejedną agencję. Tłumaczę, że boli mnie głowa, a ta się uśmiecha, powtarza cały rytuał i puszcza mnie wolno. Powoli wracam do pokoju, próbując wymyślić jakieś rozwiązanie z tej sytuacji. Najrozsądniejszym byłoby po prostu do niej pójść i pogadać. Uśmiecham się dumny ze swojej inteligencji i gdy już chcę wychodzić na zewnątrz, ścina mnie z nóg.

Nie jesteśmy już w La Baule, tylko w Paryżu.

Nie wiem, czy ona w ogóle tutaj jest, czy została tam.

Nawet jeśli przyjechała do stolicy, to nie wiem, w którym hotelu się zatrzymała.

Jestem w kropce. Nie wiem, co mam zrobić teraz. Po całej tej sytuacji próbowałem od razu zadzwonić, ale odezwała się sekretarka. Zresztą, nie dziwię jej się – sam nie chciałbym ze sobą rozmawiać po czymś takim.

Niedługo później jestem już u siebie i z ciężkością kładę się na swoim łóżku. Zastanawiałbym się, czy byłbym sobą, gdybym czegoś nie zepsuł, ale chyba nie. Uśmiech wkrada mi się na twarz, gdy tylko pomyślę o tym, jak peszyło ją zwykłe przytulenie, dotknięcie... nie mówiąc już o pocałunkach. Ona i Patrycja tak bardzo się różnią – Maja jest spokojna, wrażliwa i raczej cicha, chociaż lubi się rozkręcać w mojej obecności. Nie mówi dużo o sobie i uważa się za mało interesującą. Za to druga z dziewczyn... kompletne przeciwieństwo! Wulkan energii przechodzący erupcję co najmniej trzy razy dziennie, całująca, tuląca i rzucająca wszędzie kotkiem, słoneczkiem lub misiem bestia, pewna swoich walorów, uwielbiająca mówić o życiu studenckim i różnych innych pierdołach, w których sam się gubię.

One są takie różne... nie dziwię się, że nie umiałem podjąć decyzji. Teraz, w tych okolicznościach zastanawiam się, czy nie powinienem po prostu zapomnieć o Majce i żyć własnym życie tak, jak to było przed naszym pierwszym spotkaniem. Przynajmniej tak podpowiada rozsądek, bo wiem o niej niewiele, poza numerem telefonu nie mam nic, nawet nie wiem, w jakim mieście mieszka. Czuję się kretyn, że o to nigdy nie wypytałem, ale wydawało mi się nie na miejscu. Nie chciałem, żeby wyciągała daleko idące wnioski.

Ostatnie mistrzostwa [M. Stępiński]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz