Weszłam do domu uświadamiając sobie, że nie mam ze sobą walizki. Westchnęłam przechadzając się po posiadłości w poszukiwaniu skrzata albo jednego z moich rodziców. W pewnym momencie usłyszałam głos za sobą.
- Ellie, jesteś jednak kochanie. Myślałam, że już się nie zjawisz - powiedziała matka podchodzac do mnie i obejmując mocno. - Razem z ojcem balismy się, że się nie załapiesz - powiedziała stając na przeciwko mnie.
- Załapać? Na co? - zapytałam z ciekawością, ale również niepokojem który rósł z tyłu mojej głowy.
- Na przyjęcie cie do grona smierciozercow, oczywiście! - powiedziała, a ja zamarłam momentalnie patrząc na matkę z nieukrywanym strachem w oczach. - Nie masz się czego obawiać, to zaszczyt. Poza tym Twoi znajomi i chłopak również tam będą - mimo tego, że ta myśl była chociaż w najmniejszym stopniu pocieszająca poczułam strach jakiego jeszcze nie znałam. Po chwili poczułam jak robi mi się niedobrze i pobiegłam do toalety aby zwrócic zawartość swojego żołądka. Oparłam się plecami o kafelki. Nie mogłam uwierzyć, że stanie się to tak szybko.
Po dłuższej chwili siedzenia w łazience wstałam idac tym razem do swojego pokoju. Siedziałam w nim do końca dnia. Kilka razy moja matka przychodziła do mnie aby pomóc wybrać strój na wydarzenie, które miało mieć miejsce już następnego dnia aby mnie poinformować, że w związku z tym powinnam się wyspać. Mimo jej słów nie mogłam spać, gdy tylko zmrużyłam oczy miałam przed sobą obraz jak Draco jest torturowany na podłodze w Malfoy Manor. Gdy tylko nadszedł ranek wiedziałam, że będzie to najgorszy dzień w moim życiu. Ubrałam się w przygotowane przez matkę rzeczy schodząc na dół od razu czując zapach jedzenia. Poczułam niesamowity uścisk w żołądku. Nic dziwnego, bo od śniadania jeszcze w domu Dracona nie byłam w stanie nic zjeść. Usiadłam przy stole obserwując skrzata, który kładzie przede mną talerz z bardzo późnym śniadaniem, gdyż dochodziła czternasta.
- Wstałaś nareszcie! Musimy być wcześnie, więc gdy tylko twój ojciec wróci - zaczela i w tym momencie usłyszałam odgłos charakterystyczny dla teleportacji i wcześniej wspomniany stał obok mnie. - Możemy się zbierać - powiedziała kładąc dłoń na dłoni męża i wyciągając druga w moją stronę, która również ujęłam.
Następnie stałam już przed Malfoy Manor, z którego uciekłam niespełna dzień wcześniej. Moja matka pociągnęła mnie lekko w stronę domu uniemozliwiajac mi zatrzymanie się. Szlam więc zbliżając się coraz szybciej w stronę wejścia. Gdy mój ojciec zapukał drzwi otworzyły się ukazujac lśniące czystością wnętrze, a na środku podłużny stół.
- Armose! - powiedział Lucjusz Malfoy schodząc ze schodów i witając się z moim ojcem.
- Lucjusz. Widzę, że dostąpiles zaszczytu goszczenia Czarnego Pana - odparł gdy ojeic Draco pojawił się przed nim.
- Owszem. Proszę, rozgoście się. Rosaline, Narcyza czeka w bawialni, Elle, Dracon wraz z Zabinim siedzą w pokoju mojego syna - odparł wskazując w stronę schodów, a ja skinelam głową dziękując Panu domu i idąc w stronę znanego mi dobrze pomieszczenia. Czułam jak trzęsą mi się nogi z chwilą gdy szlam i otwierałam drzwi od pokoju. Gdy tylko zobaczyłam Draco stojącego na przeciwko Blaise podeszłam i przytuliłam się do chłopaka.
- Przepraszam - powiedziałam zanim zdążyłam przemyśleć to, co mówiłam.
- To ja przepraszam. Powinienem cie od tego uchronić - pokręciłam głową na jego słowa.
- Nie, to przecież nie od ciebie to zależało - powiedziałam patrząc na chłopaka analizując cała jego twarz. Chłopak tak samo jak ja nie spał w nocy na co wskazując doły pod oczami i niewyspany wzrok.
- Teraz to nie ważne. Każde z nas siedzi w tym gównie - powiedział szczerze Zabini, a ja niechętnie się z nim zgodziłam.
Siedziałam u chłopak dobra godzinę aż Narcyza przyszła do nas prosząc nas na dół. Gdy szliśmy korytarzem złapałam Draco przelotnie za rękę musząc niestety ja puścić gdy zeszliśmy będąc narażeni na wzrok jak się na szczęście okazało naszych rodzin oraz samego Czarnego Pana, który siedział u góry stołu w oczekiwaniu na nowych rekrutów. Gdy tylko zeszliśmy na dół w ciszy Narcyza odeszła do swojego męża zostawiając nas oraz stojacych już Pansy i Theo na pastwę Tego, którego imienia nie wolno wymawiać. Czarny Pan wstał od stołu patrząc na wszystkich.
- Zebrani tutaj przyjaciele, jesteśmy tutaj w jednym celu, aby być świadkami przyjęcia najnowszego pokolenia wśród nasze szeregi - odparł mężczyzna, z czerwonymi przeszywającymi oczami oczami. - Więc zadam każdemu to samo pytanie - odparł podchodzac do Blaise'a, który stał pierwszy. - Czy ślubujesz mi wierność, posłuszeństwo oraz całkowite oddanie się? - zapytał patrząc na Zabiniego,
- Ślubuję - powiedział z wyciągnięta ręką, która ujął Czarny Pan tworząc po chwili znak. Tak samo było z Theo, Pansy Draco, a w końcu że mną.
Gdy Czarny Pan zadał to pytanie czułam jakby głos nie mógł wydobyć się na zewnątrz.
- Ślubuję - powiedziałam najgłośniej jak potrafiłam, ale dalej mój głos był cichy i lekko piszczący.
- Cudownie - odparł odwracając sie tuż po zrobieniu mojego znaku, który palił moja skórę niemiłosiernie. - Dam wam pewien czas na przyzwyczajenie się jednak nadejdzie czas gdy każdy dostanie nie mniej ważne zadanie do wykonania - powiedział idąc w stronę zapewne gabinetu, w którym przesiaduje. Wszyscy Zebrani uspokoili się znacząco, a Lucjusz zaprosił ich na posiłek. Mi w międzyczasie razem z Draco udało się wyminąć na jeden z korytarzy, których nie znałam.
- To.. Już - powiedziałam zakrywając swoje przedramię.
- Ellie. Teraz najważniejsze jest aby On nie dowiedział się o naszej relacji - powiedział Draco patrząc na mnie twardo na co pokiwałam zgodnie głową.
- Wiem, spokojnie. Damy radę - odparłam chcąc pocieszyć Draco mimo, że w środku byłam kłębkiem różnych emocji, które nie dawały mi spokoju.
- Tak - głos Malfoy'a był bardziej pewny niż mój chociaż byłam przekonana, że miał podobne odczucia. Pochylil się lekko przygarniając mnie do swojego ciała i obejmując mocno.
CZYTASZ
Truth or Dare? II: Broken dreams
Fanfiction2 część serii. 1 część - "Truth or dare? /d.m" Ślizgonom wydawało się, że związek sprawi, że rozwiążą się wszystkie problemy i kłopoty, jednak czy nie będzie ich jeszcze więcej? Gdy nadejdzie pora wyboru czy na pewno wszystko pójdzie po ich myśli? ...