Rozdział 21

227 13 0
                                    

Siedziałam w pokoju wspólnym czytając kolejny raz ten sam temat z Transmutacji, z której McGonagall zadała dość długie wypracowanie. W momencie gdy zauważyłam, że czytam to samo słowo po raz dziesiąty postanowiłam odłożyć książkę na bok i przetarłam dłońmi moją twarz. Draco miał być w pokoju wspólnym już pół godziny wcześniej więc znając chłopaka ten zapewne znów zapomniał. Miałam już się zbierać do dormitorium gdy podeszła do mnie Bulstrode.

- Snape czeka na ciebie pod pokojem wspólnym - powiedziałam zerkając na mnie lekko spod byka. Zdziwiłam się nie lekko, ale skinęłam głową i wyszłam od razu zauważając profesora stojącego z założonymi rękami.

- Nie śpieszyłaś się - stwierdził Snape, na co uniosłam brwi powstrzymując się od prychnięcia.

- Nie wydaje mi się, że jesteśmy na "ty", procesorze - powiedziałam widząc zirytowaną minę nauczyciela.

- Umiem rozdzielić życie prywatne od zawodowego, a sprawa ma charakter prywatny - stwierdził ruszając przed siebie ręką robiąc zamach wskazująco na to, że mam iść za nim. 

- To znaczy? - zapytałam idąc lekko za Snapem.

- Chodzi o Malfoy'a. Założyłem iż wiesz o pewnych aspektach - powiedział nie odwracając wzroku ani na moment w moją stronę gdy szliśmy przed siebie.

- Częściowo - odparłam zgodnie z prawdą. 

- Pomóż mu.

- Słucham? - popatrzyłam na profesora, który nadal uporczywie starał się patrzeć przed siebie, a nie na moją osobę. 

- Ode mnie nie chce pomocy, możliwe, że tobie się uda.

- Jasno zadeklarował, że nie chce mnie w to mieszać - wyznałam, na co profesor westchnął.

- Mimo to - powiedział zatrzymując się przed skrzydłem szpitalnym. - Sam sobie nie poradzi - odparł spoglądając na mnie przez chwilę, po czym odszedł zostawiając mnie pod drzwiami skrzydła szpitalnego. Nie wiedziałam co o tym mam myśleć, a moje ręce jak na złość zaczęły się trząść. 

Zastanawiałam się w jak złym stanie może być Malfoy, skoro Snape sam zaprowadził mnie do niego. Do tego ta prośba o pomoc powodowała u mnie jeszcze więcej niepokoju, który na dodatek nie wiedziałam czy jest słuszny.

Przed wejściem wzięłam głębszy wdech wchodząc do skrzydła szpitalnego. Uzdrowicielka podniosła na mnie wzrok.

- Ja do Draco Malfoy'a - powiedziałam, a ona skinęła w stronę otwartych drzwi. -Dziękuję - powiedziałam na odchodne lekko drżącym głosem, który starałam się powstrzymać. 

Kiedy weszłam do pomieszczenia starałam się znaleźć chłopaka, który okazał się jednym z niewielu pacjentów, a leżał na samym końcu. 

Gdy znalazłam się bliżej zorientowałam się, że jeszcze spał. Usiadłam na stołku obok niego obserwując jego twarz, która nie była pokiereszowana, ale zdecydowanie ukazywała zmęczenie. Zapadnięte policzki i ciemne dołki pod oczami nie dodawały mu uroku. Do tego jego już wystarczająco bardzo blada twarz przypominała w tamtym momencie kartkę papieru. Westchnęłam cicho i ujęłam jego dłoń, która leżała na kocu. 

Nie budził się przed dłuższy moment, ale po godzinę zaczął otwierać oczy wydając z siebie westchnięcie. 

- Jak się czujesz? - zapytałam przyglądając się Draco, który gdy tylko usłyszał mój głos odwrócił głowę w moją stronę. 

- Gdzie jestem? 

- W skrzydle szpitalnym.

- Przecież dobrze się czuję - stwierdził chcąc się podnieść, ale przytrzymałam lekko Ślizgona przez co ten popatrzył na mnie zdziwiony.

- Jak się czujesz? Szczerze.

Malfoy patrzył przez chwilę na mnie w ciszy po czym podniósł swoją wolną dłoń i przetarł twarz.

- Słabo mi i boli mnie skóra - powiedział. Skinęłam lekko głową przyglądając się Draco przez chwilę.

- Myślę, że potrzebujesz pomocy - stwierdziłam wpatrując się w chłopaka, który uniósł lekko brwi.

- To był jeden wypadek przy pracy - powiedział, ale ja od razu pokręciłam głową.

- Nie, Draco. Wyglądasz okropnie i zapewne tak się czujesz. Dlaczego nie dasz sobie pomóc? 

- Bo nie mogę. Nie będę cię w to wciągał! - powiedział podnosząc lekko głos, ale momentalnie go ściszył gdy zdał sobie z tego sprawę. - Nie wiesz na co chcesz się pisać, a ja na pewno nie dam ci możliwości abyś była tego częścią.

- W końcu i tak będę musiała.

- Nie, nie będziesz. Nic nie będziesz robić.

- To tak nie działa, Draco. Wiedziałam na co się muszę pisać i biorę za to odpowiedzialność, tak jak ty - stwierdziłam, a Malfoy pokręcił głową przestając się na mnie patrzeć. 

- Nie rozumiesz! Ja to robię abyś ty nie musiała przez to przechodzić - powiedział, na co zmarszczyłam lekko brwi.

- O czym ty mówisz?

- Wymazałem ci pamięć - przyznał wpatrując się poważnie w moją stronę i chwytając mocniej za rękę. Zapewne abym nie wstała w tym momencie. - On zlecił to nam obojgu, ale ja nie chciałem. Nie chciałem abyś ty - mówił, ale ja w tym momencie wyrwałam dłoń.

- Wiesz na czym polega związek, Malfoy? Na wzajemnym zaufaniu i pomocy. Nie możesz mi usuwać pamięci bo będziesz miał taką zachciankę - mówiłam oburzona zachowaniem chłopaka. - Pomyśl sobie co by było gdybym została zapytana o progres zadania? Pomyślałeś o tym? - Draco patrzył się na mnie bez słowa. Może i nawet dobrze, że nic nie mówił, bo łatwiej mogłam się na niego denerwować.

W pewnym momencie jednak zamilkłam stojąc w jednym miejscu. Poczułam się głupio. Wiedziałam, że to co zrobił Malfoy było skrajnie głupie, ale się do tego przyznał, a dokładanie mu w tym momencie dodatkowego problemu i psychicznego obciążenia było jeszcze gorszą głupotą.

Westchnęłam głęboko czując jak moja dolna warga lekko drga.

- Ellie.

- Cicho, Malfoy - powiedziałam od razu siadając z powrotem na miejscu obok chłopaka opierając głowę o jego ramię, nie patrząc w jego stronę.

- Wiem, nie powinienem.

- Cieszę się, że powiedziałeś mi o tym, ale nigdy więcej tego nie rób. Nigdy - powiedziałam uznając ciszę za mną za zgodę. 

Truth or Dare? II: Broken dreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz