Rozdział 29

128 4 1
                                    

Ten moment zbliżał się z każdym dniem jakby coraz szybciej. Starałam się o tym nie myśleć, ale gdy tylko bardziej się przyglądałam Malfoy'owi widziałam ten upływ czasu na jego twarzy. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej nieswój, coraz bardziej spięty, a ja nie miałam pojęcia jak do niego dotrzeć. Gdy tylko miałam na to okazję starałam się odciągać jego myśli, rozśmieszać go jednakże i to stawało się coraz cięższe.

- Draco - przeciągnęłam jego imię opierając się na chłopaka. Siedzieliśmy razem w pokoju wspólnym i czekaliśmy na przyjście Blaise'a i Pansy. - Jutro są twoje urodziny, naprawdę nie masz niczego czego byś sobie życzył? - zapytałam, a blondyn westchnął cicho odwracając wzrok w moją stronę obejmując moje ciało mocniej.

- Naprawdę. Mam wszystko czego potrzebuję - odparł, ale mimo tego nie chciałam się poddawać i dalej główkowałam. - Gdzie oni są? Mieli tu być godzinę temu - warknął Draco, na co ja wzruszyłam tylko ramionami.

POV Blaise
(Ten sam moment, gdzieś w zamku)

- No mówię ci, że nie działa! - krzyknęła Pansy po czym kopnęła drewniane drzwi z całej siły, oczywiście bez skutku.

- Dobra, damy radę! Rozbijemy obóz, rozpalimy ognisko i będziemy piec pianki! - odparłem, na co Parkinson popatrzyła na mnie zirytowana.

- W zamku to będziesz robił, idioto? - zapytał, na co westchnąłem i usiadłem na podłodze.

- Próbowałem rozładować atmosferę, ty mi w tym nie pomagasz - stwierdziłem przyglądając się dziewczynie, której wyraz twarzy nagle się zmienił.

- Rzadko bywasz poważny - odparła siadając tuż obok mnie.

- Nie prawda, robię to gdy wymaga tego sytuacja. Wolałabyś jakbym teraz zaczął cię obwiniać, że nie sprawdziłaś czy te drzwi otwierają się od środka? -zapytałem czując jak mój uśmich powoli znika z mojej twarzy. Parkinson popatrzyła na mnie dużymi z dużymi oczami, ale nic nie powiedziała prze chwilę.

- Równie dobrze też mogłeś je sprawdzić - wzruszyła ramionami patrząc przez okno, które znajdowało się na przeciwko drewnianych drzwi.

- Wydaje mi się, że powinniśmy zerwać ze sobą - odparła, na co uniosłem brwi.

- Po raz kolejny?  zapytałem z wyczuwaną ironią w głosie, na co Pansy wypuściła z ust głośno powietrze.

- Teraz tak na serio. Już na stałe - popatrzyła na mnie i największym zaskoczeniem był fakt iż miała bardzo poważną minę. Mówiła poważnie i zdawała się nie wahać nad podjętą przed chwilą decyzją.

- Dlaczego?

- My, to coś nie działa - wzruszyła ramionami odwracając się plecami do okna. - To nie jest ani zdrowe ani dobre, a na pewno nie odpowiedzialne, a za chwilę kończymy Hogwart i będziemy pełnoletni. Ja zaraz będę miała męża, a ty pozostaniesz sobą - parsknęła śmiechem na te słowa. - Wiem, że się nie ustatkujesz, dla nikogo, a ja nie mogę czekać aż się zdecydujesz.

- Czyli tylko o to chodzi? Że jak skończę szkołę to nie chcę wiązać się i zakładać rodziny? Nie masz trzydziestu lat Pans - stwierdziłem, na co dziewczyna pokręciła głową.

- Nie słuchałeś mnie. Kłócimy się o głupotę, a potem godzimy się tak - powiedziała wskazując na pustą salę, w której byliśmy zamknięci. - Zamiast porozmawiać ze sobą jak normalni ludzie i wyjaśnić to, o co się pokłóciliśmy.

- Słucham więc, dlaczego obraziłaś się za Astorię? Wiesz przecież, że ma chłopaka - odparłem patrząc wyczekująco na Pansy, która skutecznie unikała kontaktu wzrokowego ze mną.

- Chłopaka można zawsze zmienić, a poza tym nie jesteś najbardziej lojalną osobą jaką znam.

- Nie zdradziłem cię nigdy - stwierdziłem, po czym dodałem. - Ten jeden raz był kiedy nawet nie byliśmy razem. Od czwartej klasy nie byłem z nikim innym.

- Byłeś, jeden raz też się liczy - stwierdziła cicho, na co ja przetarłem twarz dłońmi.

- Co mam powiedzieć abyś tego nie kończyła? - zapytałem brzmiąc jak desperat, ale Parkinson nie przejęła się tym zbytnio parskając na moje słowa śmiechem.

- A co ci tak nagle zależy? Widziałam te wszystkie walentynki, które wtedy dostałeś. Jesteś rozchwytywany, nie powiem - odparła z nutą żalu w głosie. Kiedy rzucała we mnie argumentami, które nawet nie były moją winą nie wiedziałem jak mam odpowiadać. Zniechęcić do siebie wszystkich ludzi w Hogwarcie aby tylko nie była zazdrosna?

- Ja ci nie wypominam twojego epizodu wielkiej miłości do Draco - stwierdziłem, na co Pansy zmroziła mnie wzrokiem.

 - Właśnie to robisz, poza tym to było dawno i z nikim nie byłam wtedy w związku - stwierdziła patrząc na mnie z wyrzutem.

- Tak do niczego nie dojdziemy - stwierdziłem, na co Parkinson skinęła powoli głową o dziwo nie kłócąc się ze mną. - Chcesz ze mną być? - zapytałem wstając.

Dziewczyna skinęła lekko dalej siedząc na podłodze.

- Świetnie, w takim razie pomóż mi coś wymyślić z tymi drzwiami - odparłem po czym popatrzyłem na szparę między drzwiami, a ścianą gdzie dostrzegłem wystający pręt. Podniosłem lekko drzwi do góry trzymając za klamkę po czym pociągnąłem w swoją stronę otwierając je.

Kiedy tylko odwróciłem się w stronę Pans ta parzyła na mnie bez słowa chyba nie chcąc się bardziej pogrążać. Po czym wstała i wyminęła mnie wychodząc na korytarz.


POV Ellie 

- Może się zgubili? - podsuwałam pomysły siedząc z Draco na tej samej kanapie.

- Oczywiście, jakbyś nigdy nie widziała orientacji w terenie Pansy. Zapewne Zabini zaciągnął ją do jakiegoś schowka na miotły i stracili poczucie czasu - stwierdził oschło przekładając stronę w książce, którą znalazł jakieś pół godziny wcześniej.

- Mam nadzieję - stwierdziłam jednak w środku nie przestawałam się martwić. Już kilka minut później do pokoju wspólnego weszła zguba razy dwa. 

- Nareszcie! Wszystko w porządku? - zapytałam podnosząc się z kanapy.

- Tak, przepraszamy za to - powiedziała Pansy z uśmiechem szturchając łokciem Blaise'a aby ten też się uśmiechnął. 

- Więc możemy iść? - zapytał widocznie zirytowany Draco, jednak zanim zdążyliśmy wyjść wzięłam Malfoy'a na chwilę na bok. 

- Słuchaj, wiem że jest ci ciężko, ale twoje zachowanie to jest - przerwałam wypuszczając głośno powietrze. - Staram się jak mogę, staję na głowie aby ci pomóc w każdy sposób jaki znam, a ty nie dość że nie chcesz tej pomocy przyjąć to jeszcze zachowujesz się jak dupek dla mnie i dla naszych przyjaciół. Nie wiem czego ty chcesz Malfoy - stwierdziłam ostro żałując już chwilę później połowy słów, które wypowiedziałam, ale Draco stał przede mną z niewzruszoną miną. Jednak ten wyraz twarzy był na tyle charakterystyczny, że od razu go rozpoznałam i zakryłam usta dłońmi odsuwając się kilka kroków do tyłu.

- Przepraszam, ja. Nie wiem co we mnie wstąpiło - powiedziałam, na co Malfoy zrobił jeden krótki krok i wziął gwałtownie nadgarstek podnosząc go i ustawiając obok swojego policzka.

- Uderz mnie, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej - odparł z obrzydzeniem na twarzy. Szybko wyrwałam nadgarstek i cofnęłam się jeszcze o krok.

- Wiesz, że nie chciałam aby tak to się potoczyło - mówiłam kręcąc głową, na co Draco zaśmiał się ironicznie.

- Jasne - odparł i wyminął mnie.

 Poczułam się tak, jak jeszcze nigdy, bo sprawiłam, że Draco popatrzył na mnie tak jak na swojego ojca gdy ten go krzywdził.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 30, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Truth or Dare? II: Broken dreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz