Leżałam całkowicie świadoma swojego pobytu w skrzydle szpitalnym gdyż od chwili gdy się obudziłam usłyszałam kaszlenie czy kroki i rozmowy pani Pomfrey, które dochodzimy zza zamkniętych drzwi. Gdy się obudziłam nikt obok mnie nie siedział dzięki czemu mogłam spokojnie przeanalizować sytuację, która miała miejsce kiedy ostatnio byłam świadoma.
Kiedy tylko wydarzenia z wieczoru do mnie dotarły podniosłam lekko koc, pod którym leżałam i spojrzałam na nogę, która była cała w bandażu. Westchnęłam cicho i opuściłam okrycie rozglądając się w poszukiwaniu ciekawszego zajęcia. Na moje szczęście jednak uzdrowicielka dość szybko zorientowała się o mojej pobudce i zapytała o moje samopoczucie i dość szybko stwierdziła, że mogę iść już do domitorium miałam tylko nie zdejmować bandażu aby nie pozostał ślad.
Byłam dość ucieszona takim obrotem spraw i o dziwo bez bólu w nodze poszłam w stronę pokoju wspólnego, w którym było tylko kilka uczniów. Nie zdziwiłam się zbytnio tym widokiem gdyż nie dość, że była niedziela to jeszcze ranek. Mało osób z własnej woli wstaje tak wcześnie.
Kiedy weszłam do swojego domitorium Pansy jeszcze spala zakopana jak zwykle w wielu warstwach pościeli na co uśmiechnęłam się i położyłam na swoim łóżku próbując się przespać z niekoniecznie dobrym rezultatem. W taki sposób leżałam dwie godziny przewracając się z boku na bok aż w końcu Parkinson obudziła się. Miałam wrażenie, że jeszcze przez chwilę nie do końca była świadoma sytuacji, bo spojrzała przez chwilę na mnie i poszla w kierunku toalety, z której wręcz wybiegła kilka sekund później.
- Merlinie, Ellie nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - zapytała przyglądając mi się z dość sporą uwagą, na co uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.
- Tak. Noga nie boli, a śladu nie będzie - odparłam obserwując jak dziewczyna siada obok mnie i obejmuje lekko.
- Tak bardzo się martwiłam! I to wszystko jeszcze z mojej winy.
- Pansy, przecież nie skończyło się to aż tak źle. Poza tym nie obrażę się na ciebie za coś takiego - powiedziałam na co Pansy skinęła głową dość zawstydzona.
- Ty lepiej porozmawiaj z Malfoyem, bo wczoraj Zabini siłą go wyciągał ze skrzydła.
- Później z nim porozmawiam - powiedziałam dość niechętnie.
- Nie później tylko teraz. Ja się przebiorę i dokończy - stwierdziła Parkinson obserwując mnie do momentu kiedy skinęłam głową na zgodę.
Dziewczyna pomaszerowała w stronę łazienki, ja za to wyszłam do pokoju wspólnego gdzie nie było chłopaków, co nie było zaskoczeniem dla mnie. Uznałam jednak, że nie będę się pchać do męskiego dormitorium nad ranem i usiadłam na kanapie.
Czekałam dość długo na Parkinson i jeszcze dłużej na chłopaków, którzy wstali około jedenastej. Kiedy Malfoy szedł w stronę kanap nadal zaspany przystanął na mój widok, a później szybkim krokiem podszedł w moją stronę.
- Dlaczego wyszłaś ze skrzydła? - zapytał stając nade mną.
- Wypuścili mnie. Nic przecież mi nie jest.
- Powiedz to mojej koszuli, która była cała we krwi - odparł ironicznie na co wywróciłam oczami.
- Odkupię ci ją jeśli tak ci na niej zależy - westchnęłam na co Malfoy popatrzył na mnie widocznie rozdrażniony.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi - naciskał.
- Mówię przecież, że nic mi nie jest. Dostałam eliksir przeciwbólowy, wszystko mam zaszyte teraz kwestia blizny, ale pani Pomfrey mówiła, że ryzyko jest niewielkie - odparłam patrząc na Draco, który nie przestawał patrzeć na mnie z góry, jednak po moich słowach zamilkł momentalnie i stał przez chwilę. Miałam wrażenie, że zastanawia się co takiego ma mi powiedzieć, ale cisza trwała już dłuższą chwilę gdy Ślizgon zawrócił w kierunku domitorium bez słowa pożegnania czy wyjaśnienia. - Chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam za Malfoyem starając się nie zwracać uwagi na wścibskich uczniów, którzy przyglądali się temu z zaciekawieniem. - Masz zamiar sobie teraz tak po prostu pójść? - zapytałam w chwili gdy blondyn odwrócił się w moją stronę.
- Powiedziałaś przecież, że nic ci nie jest.
- Chodź - powiedziałam, bo miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę, a wolałam to zrobić bez niepotrzebnych osób postronnych.
Kiedy weszłam do dormitorium chłopaka, a sam Malfoy zaraz za mną odwróciłam się w jego stronę mając zamiar się na niego rzucić.
- Masz zamiar mi powiedzieć, że nie odzywałeś się do mnie tyle czasu, a teraz po krótkiej rozmowie masz zamie znów mnie mieć w dupie? - wyrzuciłam chłopakowi, który nie zdarzył odejść od drzwi dormitorium.
- Wcale nie mam ciebie w.
- Owszem masz. Raz się mną zainteresowałeś, bo akurat byłeś w pobliżu i powiem Ci, że ja nie mam najmniejszego zamiaru pierwsza wyciągać w twoja stronę dłoń. Jak tylko wypełnimy zadanie, które przydzielił nam. To możesz ignorować mnie dalej! Nie mam zamiaru oberwac z twojej winy - przez ten dłuższy moment mojej wypowiedzi Patrzyłam na Malfoy'a z nienawiścią. Ten jednak wpatrywał się nie próbując mi nawet przerwać.
- Przecież nie dopuściłbym do tego abyś oberwała - uniósł się kiedy Skończyłam mówić na co prychnęłam i założyłam ręce.
- Oh, naprawdę? Ciężko mi w to uwierzyć - mówiłam gdy chłopak podchodził do mnie i stanął zedycowanie za blisko.
- Bo wcale każda rzecz, którą robię ostatnimi czasy nie jest aby chronić ci tyłek! Aby nic ci się nie stało!
- Obrażanie mnie, a potem ignorowanie jest dla mojego dobra? Nie jesteśmy w mugolskim filmie, zachowujesz się jak - przerwałam w połowie patrząc na Draco zdenerwowana. - Wystarczyło abyś przeprosił, Malfoy, za to że zachowałeś się jak dupek.
- Wiem.
- Nie, Malfoy. "Wiem" tym razem niczego nie załatwi, albo usłyszę przeprosiny albo możesz dalej prowadzić swoją głupią grę - odparłam krzyżując ręce na piersiach i wpatrując się w chłopaka. Blondyn patrzył na mnie przez chwilę w ciszy nie otwierając ani na chwilę ust aby cokolwiek powiedzieć. - Świetnie.
- Przepraszam, dobra? - usłyszałam za sobą krzyk Malfoy'a. Drgnelam lekko słysząc jego głos i odwróciłam się w jego stronę.
- Wiesz co, Malfoy? Nie zachowuj się jakbym wymagała od ciebie nie wykonywalnej rzeczy. Do tego nie robisz mi łaski przepraszając mnie - odparłam podchodząc do drzwi i chwytając za klamkę. - Są pewne granice, których nie powinieneś przekraczać.
CZYTASZ
Truth or Dare? II: Broken dreams
Fanfic2 część serii. 1 część - "Truth or dare? /d.m" Ślizgonom wydawało się, że związek sprawi, że rozwiążą się wszystkie problemy i kłopoty, jednak czy nie będzie ich jeszcze więcej? Gdy nadejdzie pora wyboru czy na pewno wszystko pójdzie po ich myśli? ...