Rozdział 11

521 37 3
                                    

- Czyli całowałaś się z obcym chłopakiem i nie poznałaś, że to nie Malfoy? - zapytał Blaise, a ja wywróciłam oczami.

- Czy naprawdę to jest najciekawsza kwestia dla ciebie w tej chwili, Blaise? - popatrzyłam na chłopaka z politowaniem.

- Tak - Ślizgon wzruszył ramionami, a ja pokręciłam tylko głową spoglądając na Draco, który siedział obok mnie wpatrzony w jeden obiekt najwyraźniej zamyślony.

- O czym myślisz? - zapytałam, a Malfoy ocknął się patrząc na mnie z lekkim zmartwieniem.

- O tym czy ten chłopak nie jest w jakikolwiek sposób związany z listem, który dostałem. Tym z pogróżkami - przyznał, a ja skinęłam lekko głową na jego słowa. Jeżeli miałbym być całkowicie szczera byłam wręcz przekonana, że te dwa wydarzenia były ze sobą w jakiś sposób powiązane. Nie wiedziałam jednak nadal w jaki sposób. Jeżeli wierzyć Malfoy owi i jego przeczuciu sam list napisała dziewczyna, a ja byłam przekonana, że pod Ślizgona wcielił się chłopak. Nie mniej jednak był to chociaż najmniejszy trop i jedyny jaki mieliśmy.

- Może po prostu zróbcie tak, że Draco będzie śledził Ellie aż do momentu gdy ten drugi do niej zagada - zaproponował Zabini, ale Malfoy szybko pokręcił głową.

- Skoro zdobył eliksir wielosokowy to jest za bardzo sprytny aby móc go przechytrzyć chowaniem się za filarem - stwierdził Ślizgon, a ja chcąc nie chcąc musiałam się z nim w tej kwestii zgodzić.

- Może skupmy się póki co na egzaminach końcowych. W końcu są za miesiąc - odezwała się w pewnym momencie Pansy, a ja nie mogłam się z nią nie zgodzić. W tym roku mieliśmy pisać SUMy, a co za tym idzie jest więcej stresu niż zazwyczaj.

- Wy nie macie się o co martwić - wzruszył ramionami Zabini, a Parkinson uśmiechnęła się pod nosem.

- Może chodźmy na spacer? - zaproponował Draco patrząc na mnie wyczekująco.

- Chętnie, ale czy nie zanosi się na deszcz? - zapytałam, a Malfoy wzruszył ramionami wstając z sofy i wyciągając w moja stronę dłoń.

- Najwyżej będziemy uciekać - odparł, a ja uśmiechnelam się i podałam swoją dłoń chłopakowi. Udało nam się wymknac z zamku nie narażając się na wzrok Umbridge czy Filcha, który ostatnimi czasy stał się jeszcze bardziej dociekliwy.

Gdy wyszliśmy na błonia utwierdziłam się w przekonaniu, że chmury były już lekko ciemne więc zostało raptem kilkanaście minut zanim zacznie padać. Malfoy jednak zdawał się tym nie przejmować chwytając mnie za rękę i idąc przed siebie.

- Chciałeś o czymś porozmawiać czy po prostu wyjść z zamku? - zapytałam spoglądając na Draco, który patrzył przed siebie.

- Dawno niczego nie robiliśmy razem. Czegoś co nie jest znajdywaniem osoby, która się pode mnie podszywa - powiedział z niesmakiem, a ja skinęłam głową. Blondyn miał całkowitą rację w tej kwestii co nie oznaczało, że mi się ten fakt podobał.

- Co chcesz ode mnie na urodziny? - zapytałam, a chłopak popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. - Został tylko tydzień - wzruszyłam ramionami, a blondyn uśmiechnął się pod nosem.

- Nie musisz mi nic dawać - odparł unosząc lekko moją dłoń, którą trzymał i całując jej wierzch. - A na pewno nic materialnego.

- Czy jest jakaś sugestia? - zapytałam udając zaskoczoną jednak uśmiech, który nasuwał mi się na twarz zdecydowanie mnie zdradzał.

- Ależ skąd, panno Johnson, a niedługo Malfoy - odparł, a ja przystanęłam w miejscu zdając sobie sprawe ze znaczenia słów Draco.

- Brzmisz jak moja matka - powiedziałam obronnie na nowo idąc przed siebie starając się nie patrząc na Ślizgona aby ten nie zobaczył moich zaczerwienionych policzków.

- Może ma rację - zaśmiał się przyciągając mnie do siebie gwałtownie przez co nabrała nieco więcej powietrza w usta.

- Porozmawiamy o tym gdy skończymy szkołę - odparłam z uśmiechem kładąc dłoń na klatce chłopaka na co ten odgarnął z mojego czoła włosy i pocałował mnie w tamto miejsce - Od kiedy to przerzuciłeś się z moich ust na czoło? - zapytałam żartobliwie.

- Nigdy, ale takie rzeczy zostawiam na później - puścił mi oczko, na co zaśmiałam się serdecznie. Nie pamiętam kiedy ostatnio flirtowalismy ze sobą. Mimo, że byliśmy już razem od jakiegoś czasu to bardzo lubiłam to robić, a zauważyłam również że Malfoy'owi to zbytnio nie przeszkadza.

- Nie chcę przerywać tej chwili, ale zaczyna kropić - powiedziałam unosząc lekko rękę aby po chwili pojawiła się na niej kropla wody.

- Dobrze, wracajmy - powiedział odwracajac się ciałem w stronę wejścia do Hogwartu po czym razem udało nam się jeszcze przed ulewą dotrzeć do miejsca, w którym znajdował się dach.

- Czasem jednak mamy szczęście - zaśmiałam się idąc razem z blondynem w stronę pokoju wspólnego. Chłopak pokiwał głową patrząc za okno w chwili gdy chmurę przeciął piorun. Blondyn wzdrugnal się lekko odwracajac wzrok co nie uszło jednak mojej uwadze. - Boisz się burzy? - zapytałam, a Malfoy zmarszczył brwi.

- Nie - powiedział krótko odwracając wzrok. Zawsze tak robił gdy mnie okłamywal. Popatrzyłam w stronę Ślizgona przypatrując się jemu bardziej ostrożnie szukając wskazówki jak powinnam się zachować.

Gdy doszliśmy do wejścia do pokoju wspólnego stanęłam przed Malfoyem blokując mu poniekąd przejście.
- Jak chcesz możemy posiedzieć jeszcze na kanapie - zaproponowałam, a blondyn popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem przez chwilę nic nie mówiąc.

- Dobrze - odpowiedział uchylając drzwi do pokoju wspólnego, do którego oboje weszliśmy. Mimo iż pomieszczenie znajdowało się w lochach to nadal było słychać zdecydowanie głośny grzmot piorunów. Razem z Draco usiadłam na kanapie przy kominku ja zdejmując z siebie dość mokrą bluzę.

- Jakie państwo lubisz najbardziej? - zapytałam, a Draco odwrócił wzrok w moją stronę poprawiając się na miejscu obok mnie.

- Włochy - odparł bez zastanowienia na co uśmiechnelam się pod nosem.

- Chciałabym kiedyś gdzieś z tobą wyjechać - rozmarzyłam się przylegając lekko do ramienia Malfoy'a przez co czułam jak wzdryga się w chwili uderzenia pioruna. - Jak myślisz, czy kiedyś to wszystko się skończy? - zapytałam wskazując lekko na moją rękę, na której był bardzo dobrze widoczny znak. Nie było nikogo w pokoju wspólnym toteż nie widziałam powodu, dla którego miałabym to ukrywać.

- Nie wiem - przyznał, a ja skinelam głową. W głębi duszy byłam wdzięczna, że nawet w takiej sytuacji chłopak nie zniżył się do oklamywania mnie jednak jego słowa utwierdziły mnie w dość nie optymistycznych przekonaniach.

Truth or Dare? II: Broken dreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz