Rozdział 23

204 11 0
                                    

Draco wyszedł ze skrzydła szpitalnego już następnego dnia i widziałam, że wyspał się bardziej niż ostatnimi czasy. Podejrzewałam, że stało się to za sprawą eliksiru słodkiego snu, ale nie dopytywałam się Ślizgona gdy oboje wracaliśmy do pokoju wspólnego. 

- Draco, wiesz że musimy o tym porozmawiać, prawda? - popatrzyłam na blondyna, który szedł przed siebie z lekko spuszczoną głową. 

- Wiem.

- Wieczorem, obiecujesz? - zapytałam nie przestając mierzyć go wzrokiem do momentu, aż skinął lekko głową.

- Tak, obiecuję.

Gdy tylko oboje weszliśmy do pokoju wspólnego Blaise i Pansy powitali Malfoy'a. Nie obyło się również bez komentarza Parkinson na temat jego cery, która była minimalnie lepsza. Pokręciłam głową na jej komentarz, ale mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem korzystając z tej chwili normalności, która ostatnimi czasy nie zdarzała się dość często.

- Blaise, jedziesz do domu na przerwę wiosenną? - zapytała Pansy, a Ślizgon westchnął opierając się o oparcie kanapy zakładając ręce za swoją głowę.

- Nie. Nie pojadę tam póki moja matka nie pozbędzie się tego mężczyzny plus jeszcze miesiąc aby pozbyć się jego zarazków i odoru - stwierdził Zabini, a Parkinson uśmiechnęła się podejrzanie i przybliżyła się do chłopaka obejmując jego ramię.

- Może przyjedziesz do mnie? Rodzice wylatują na miesiąc na Karaiby - propozycja bez wątpienia poprawiła Zabiniemu humor, bo ten spojrzał z szerokim uśmiechem na Ślizgonkę.

- Chyba nie wiesz w co się pakujesz.

- Nie chcemy znać szczegółów, Zabini - skomentował Malfoy krzyżując ręce. Siedział na przeciwko przyjaciela z lekko zniesmaczoną miną.

- Już tak nie narzekaj. Będziesz nareszcie sam z Ellie przez taki długi czas. Powinieneś być mi wdzięczy - stwierdził wzruszając ramionami na co pokręciłam głową z małym uśmiechem pod nosem. 

Ranek i sobotnie popołudnie minęło nam dość spokojnie, a kiedy nadeszła siedemnasta i nadal siedzieliśmy w pokoju wspólnym Ślizgonów popatrzyłam wyczekująco na Draco, który od razu zorientował się o co mogło mi chodzić i wstał z kanapy podając mi następnie dłoń, którą przyjęłam.

- Za chwilę wracamy - powiedziałam na pożegnanie do Blaise'a i Pansy, a następnie opuściliśmy pomieszczenie zmierzając, jak się później przekonałam,  do łazienki prefektów, w której raczej nie powinni nam przeszkadzać. 

Malfoy usiadł na jednej z ławek zamykając wszystkie wejścia do środka, a ja w międzyczasie zajęłam miejsce obok.

-Mam czas do czerwca - zaczął Draco nie patrząc mi w twarz kiedy mówił. - Aby wykonać zadanie. Mieliśmy oboje zabić Dumbledore'a - powiedział nadal nie podnosząc wzroku. Obiecałam sobie, że cokolwiek to nie będzie, to będę starała się go wspierać, a nie dołować jeszcze bardziej, ale gdy usłyszałam słowa, które padły z jego, ust mimowolnie rozszerzyłam usta i zakryłam je dłońmi starając się nie wydać żadnego odgłosu zaskoczenia. Po chwili ciszy Malfoy kontynuował znacznie przyciszonym głosem. - Obmyśliłem plan, ale nic nie idzie tak jak powinno - powiedział zaciskając dłonie na drewnie ławki, na której obie siedzieliśmy, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. - Nic, żadna rzecz, a zostało.

Po urwaniu tego zdania przez Draco ten zamilkł całkowicie, a ja nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Siedzieliśmy w ciszy kilka dobrych minut, a ja zastanawiałam się czy w ogólne powinna się odezwać, a jeśli tak to co takiego niby powinnam powiedzieć? Nie pogorszenie sprawy to jedno, a polepszenie jej to zupełnie co innego.

- Dlaczego nie dałeś mi sobie pomóc? -  zapytałam cichym głosem modląc się do Merlina aby potem nie żałować wypowiedzianych przeze mnie słów.- Przecież oboje mielibyśmy większe szansę.

- Widziałaś co się stało - Malfoy momentalnie podniósł głos i popatrzył na mnie ze szklanymi oczami. - A mogło być znacznie gorzej. 

- Ale zawsze jest jakiś aspekt, nawet najmniejszy w którym potrzebujesz pomocy! W przygotowaniu plan a nie w jego realizacji, na przykład!

- Nie rozumiesz, że nie chcę od ciebie pomocy! - Malfoy zmarszczył brwi wstając jednym płynnym ruchem z ławki. - I nie chce jej od nikogo innego. W szczególności od Snape'a.

- Daje ci dwa miesiące, a później czy chcesz czy nie wypełnię misję, którą powierzył mi Czarny Pan - stwierdziłam również wstając z ławki. Nie miałam zamiaru stawiać się blondynowi, ale w momencie gdy podniósł bezpodstawnie na mnie głos przegiął szalę, która dzieliła mnie od podjęcia właśnie takiej decyzji.

- Nie zrobisz tego, bo wymarzę ci pamięć - Malfoy zagrodził mi drogę wyciągając różdżkę.

- Jeżeli to zrobisz, a ja się o tym dowiem to nie odezwę się do ciebie już nigdy - powiedziałam nie ruszając się z miejsca gdy blondyn mierzył w moją stronę różdżkę. - Śmiało, zrób to - mówiłam nie ruszając się z miejsca, a jedynie patrząc chłopakowi prosto w oczy. Jego wzrok wyrażał strach, co również było widać po jego drżącej dłoni, w której trzymał różdżkę. - Nigdy więcej nie groź mi Malfoy. 

Gdy to powiedziałam wyszłam z łazienki prefektów z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony obawiałam się o Draco i jego wykonanie zadania, z drugiej byłam na niego wściekła przez to czego chciał się dopuścić. Mimo iż była to tylko i wyłącznie groźba to i tak za dużo. Nie powinien był tego mówić. 

Wróciłam w pośpiechu do pokoju wspólnego, w którym nie było już Pansy i Blaise'a więc udałam się do dormitorium rzucając się niejako na łóżko mając dość tego dnia, który zapowiadał się tak dobrze, a zakończył się w jeden z najgorszy możliwych sposobów, w jaki tylko mógł. Starałam się jednak o tym nie myśleć i przebrałam się w piżamy kładąc się na łóżko i wpatrując się w sufit starając się zasnąć. Miałam nadzieję, że nie nabawię się bezsenności przez całą tą sytuację.

Truth or Dare? II: Broken dreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz