Rozdział 17

319 21 4
                                    

Gdy obudziłam się następnego dnia z uśmiechem zaczęłam po omacku szukać Draco, którego nie było w moim łóżku. W tym momencie dotarły do mnie wszystkie wspomnienia związane z poprzednim dniem. W większości, ale i z większą siłą uderzyły we mnie te negatywne.

Nie wiedziałam jak miałam się zachować, ale wszystko tak naprawdę zależało od reakcji Malfoy'a, a przede wszystkim od tego czy pamięta co się wczoraj działo i co takiego mi powiedział.

Obawiałam się zejść sama na śniadanie więc zapukałam wpierw do Zabiniego, którego nie było w pokoju, a następnie z cichym westchnięciem stwierdziłam, że w takim wypadku jest spora szansa, że siedzi z blondynem w jego pokoju. Wzięłam głębszy wdech i zapukałam, a potem weszłam do jego pokoju, który był otwarty.

Tak jak sądziłam, dwójka Ślizgonów siedziała na fotelach rozmawiając, tym razem bez alkoholu.

- Jako dobry przyjaciel powinienem właśnie wyjść, ale zbytnio lubię afery i kłótnie - stwierdził patrząc to na mnie to na Malfoy'a, który umilkł z chwilą, gdy weszłam do pokoju.

- Nie będziemy się przecież kłócić - postanowiłam jako pierwsza zacząć rozmowę. - Nie ma to żadnego sensu - usiadłam na łóżku chłopaka przesiąkniętego zapachem ognistej i perfum blondyna.

Draco wpatrywał się we mnie bez słowa, jakby zbierał myśli i analizował to, co przed chwilą do niego powiedziałam.

- Skoro tak, to jest idealny moment aby ogłosić iż Ellie ma na mnie ochotę - stwierdził zakrywając swoje ciało rękami mimo iż był ubrany w długie spodnie i koszulkę.

- Chciałbyś, Zabini - roześmiałam się. - Zajmij się Pansy i uważaj aby ona nie zaczęła mieć "ochoty" na kogo innego.

- Blaise wyjdź na chwilę - powiedział w pewnym momencie Malfoy na co jego przyjaciel popatrzył na niego zdziwiony, ale bez słowa sprzeciwu wykonał tą prośbę. - Czy ty się mnie boisz? - kiedy blondyn zadał to pytanie uniosłam pytająco brwi niezbyt spodziewając się takiej rozmowy z jego strony.

- Nie.

- A wczoraj?

- Jest różnica między strachem przed osobą, a jej czynami, a poza tym.- powiedziałam patrząc prosto w oczy Ślizgona. - To tak jakby zapytała czy ty się mnie boisz. Od razu powiesz nie, ale w głębi duszy wiesz, że mogę zrobić coś co przerośnie twoje oczekiwania względem mojej osoby.

- Tak nie działa zdrowa relacja - stwierdził na co ja uniosłam brwi w zdziwieniu.

- Możliwe, ale popatrz jakimi jesteśmy ludźmi. Czy wyobrażasz sobie między nami zdrowszą relację? Musielibyśmy wychować się w innych rodzinach i mieć inną historię aby do tego doszło - stwierdziłam nie ruszając się z miejsca. Czekałam aż ta rozmowa w końcu się między nami odbędzie. Miałam wrażenie, że to Draco z naszej dwójki żył w bańce zbudowanej z przekonań, które są na poziomie dziecka, któremu czyta się opowieści do snu. Od początku nie pasowaliśmy do siebie idealnie, ale wątpiłam czy z kimkolwiek innym ja czy Malfoy bylibyśmy w stanie stworzyć lepszy związek. Póki się dogadywaliśmy i nie skakaliśmy sobie do gardeł czy nawet nie zdradzaliśmy się nie widziałam powodu aby kończyć to co między nami było.

- A tobie to odpowiada? To co jest między nami? - zapytał siedząc w jednym miejscu i jak widziałam, podobnie do mnie, nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca i zmniejszyć odległości między nami.

- Tak, wiedziałam co brałam. A ty?

- Też, ale chyba nie byłem pewien co ci daję - stwierdził na co zmarszczyłam lekko brwi. 

- Co się zmieniło? - zapytałam nie próbując obejść tematu. - Wczorajsze zachowanie, dzisiejsza rozmowa czy nawet to co powiedziałeś. Stało się coś, prawda?

- Owszem - powiedział na co skinęłam lekko głową. Najbardziej lubiłam w naszej relacji fakt iż nie wiedziałam o jakimkolwiek kłamstwie, jeśli takowe było, które Draco mi powiedział. Byłam przekonana, że ma to miejsce dzięki temu, że nie nigdy nie naciskałam na chłopaka jeśli nie chciał czegoś powiedzieć, więc mógł po prostu pewne tematy przemilczeć. - Rozmawiałem wczoraj z moim ojcem i Czarnym Panem. Dostałem misję.

- Nie mogę ci w niej pomóc, prawda? - zapytałam przysłuchując się chłopakowi z uwagą. Nie było to dla mnie zdziwieniem, bo w chwili naszego przyłączenia do grona Śmierciożerców zostaliśmy dosadnie poinformowani o tym, że taka sytuacja będzie miała miejsce.

- I nie jestem pewny czy mogę ci o tym powiedzieć, o co chodzi - stwierdził pochylając się na swoim fotelu lekko do przodu patrząc na podłogę. Zawahałam się przez chwilę, ale trwało to tylko sekundę, po czym wstałam i podeszłam do Draco kucając przed nim kładąc dłonie na jego kolanach i patrząc prosto w jego oczy.

- Jeżeli będę mogła coś zrobić, powiesz mi prawda? - zapytałam wpatrując się w niego i miałam zamiar to robić do momentu kiedy nie usłyszę odpowiedzi na moje pytanie, ale ku mojemu zdziwieniu zrobił to szybko.

- Jeśli w ten sposób cię nie narażę.

- Dziękuję - powiedziałam łudząc się, że dzięki temu będę się chociaż odrobinę mniej martwić. Tak nie było. Przytuliłam chłopaka czując jak mocno ściska moje ciało oplatając mnie z tyłu rękami. Ułożyłam podbródek na jego ramieniu nie mając nawet zamiaru wypomnieć mu tego, że za mocno ściska moje żebra. Nie miałam zamiaru nic powiedzieć.

- Moja matka chcę dzisiaj spędzić z tobą trochę czasu. Miałem ci powiedzieć abyś poszukała jej po śniadaniu w ogrodzie - mówił cicho, a fakt, że byłam od niego odwrócona jeszcze bardziej zagłuszał jego słowa, ale dostatecznie dobrze go słyszałam.

- Powinieneś wczoraj ściągnąć tą koszulę. Przyczepiła się do rany - stwierdziłam widząc ciemny ślad zaschniętej krwi na ciemnej koszuli dzięki czemu było trudniej ją dostrzec. 

- Nie będzie przyjemnie - stwierdził krzywiąc się w momencie gdy odsunęłam się od niego na pewną odległość. 

- Namoczę ci ranę. Powinno pomóc - stwierdziłam idąc do jego prywatnej łazienki wracając z mokrą szmatką.  - Pochyl się - powiedziałam obchodząc chłopaka i patrząc na jego plecy przykładając materiał do zaschniętych ran starając się być jak najbardziej delikatna. - Rozepnij koszulę, spróbuję ci ją ściągnąć. Powiesz kiedy będzie mocno boleć - bardziej powiedziałam niż zapytałam w momencie gdy Draco zaczął rozpinać swoją koszulę. Gdy zdejmował ją z rąk musiał się bardzo nagimnastykować. W końcu doszłam do pleców i zaczęłam powoli odklejać koszulę od jego pleców cały czas namaczając ranę. - Jeszcze trzy - powiedziałam gdy doszłam do końca pierwszego rozcięcia, który pokrywał większość jego żeber.

Uporałam się z tym dość szybko za wszelką cenę starając się powstrzymać drżenie rąk. Gdy tylko skończyłam odrzuciłam na bok koszulę z uśmiechem.

- Dziękuję - powiedział Malfoy odwracając się w moją stronę. - Za to że nie pytasz - dodał po chwili.

Truth or Dare? II: Broken dreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz